Nienawiść.
Mocne słowo.
Jak to jest: nienawidzić?
Czy w ogóle da się kogoś nienawidzić, czy to może wyraz, który wyrzucamy z siebie razem z wydechem, żeby sobie ulżyć? Żeby się poczuć usprawiedliwionym? Bo nienawidzimy. Czyli jesteśmy zwolnieni z wszelkiego dobroczynnego działania. Po co komuś pomagać, narażać siebie i swoje bezpieczeństwo, skoro można tego kogoś popchnąć, pokazać mu środkowy palec i odejść? Bo nie lubimy. Bo nienawidzimy. Nienawiść jest usprawiedliwieniem współczesnego społeczeństwa.
Czy nienawiść przechodzi po czasie, czy towarzyszy nam do końca życia? Jeśli znienawidzimy, nie będziemy w stanie już kochać. Tolerować. Żyć z tą osobą w zgodzie.
Czy jeden czyn jest w stanie sprawić, że kogoś znienawidzimy? Czy nienawiść oznacza, że nie zasługujemy na miłość? Na szczęście? Na radość?
Dlaczego czujemy się niekochani? Odpowiadamy: bo nikogo nie obchodzimy. Czy tak naprawdę jest? Czy jesteś tego pewny? Może sam sobie wmawiasz, że każdy ma cię w dupie, mówiąc nieliteracko, pogrążasz się w tej myśli całkowicie, aż w końcu to staje się prawdą. Nie zależy ci. Robisz z siebie ofiarę. Przecież ty chcesz dobrze, ale wszyscy są dla ciebie przeszkodami, których nie jesteś w stanie przejść. Bo ci się nie chce. Od razu na starcie twierdzisz, że to nie ma sensu, po czym odchodzisz. I oczekujesz, że ludzie będą za tobą biec i wołać "Hej, my cię kochamy, nie możesz nas opuścić, nie poddawaj się!". Czujesz się urażony, bo tak się nie dzieje. Płaczesz w nocy w poduszkę, modlisz się, żeby czarodziejskim sposobem ktoś się obok ciebie pojawił i pocałował w czoło. Och, jakże ty jesteś naiwny!
Jesteśmy bezludnymi wyspami. Czy chcemy ją zaludnić?
Nienawidzę cię.
Słowa rzucone na wiatr, który nas do końca życia będzie popychał na skraj urwiska. Od nas zależy, czy się odwrócimy i pójdziemy pod prąd, czy pozwolimy się z niego zepchnąć i na tym nasze ludzkie życie się skończy.
Nienawidzę Louisa Tomlinsona.
Och, Harry, szukasz sobie kozła ofiarnego? Widzisz, czasem słodki uśmiech i potrząśnięcie loczkami nie wystarczy.
Nienawidzę Tomlinsona.
Nie znasz go, twój upity umysł nie zdołał zarejestrować całego planu wydarzeń na tamtej imprezie. A może to ty ją zabiłeś, co? A może ta dziewczyna wypiła drinka, w której ktoś rozpuścił tabletkę gwałtu, w toalecie straciła przytomność i uderzyła głową w twardą posadzkę, a ten nieszczęśnik stał obok niej?
Nienawidzę Louisa.
Ty cioto.
Idiota!
- Harry.
Harry, Harry, Harry, jak Boga kocham, zmienię sobie imię.
- Otwórz oczy.
Hej, Louis, co powiesz na drinka? Tym razem się nie upiję!
Kogo ty okłamujesz, Harry.
- Boże, on żyje?
- Zamknij się, Payne.
rippin' my heart was so easy
launch your assault now
take it easy
- Liam?! Wytłumaczysz mi, co tu się dzieje?!
raise your weapon
raise your weapon
- Ja nic nie rozumiem. Styles, kurwa, to nie jest zabawne.
one word
and it's over
raise your weapon, Harry.
- Otworzył łaskawie oczy, to już coś.
Liam i Nick stali nade mną.
A ja leżałem na podłodze.
- Co to ma być?
Ku zdumieniu wszystkich, Nick zaczął się śmiać. Normalnie ten dźwięk byłby przyjemny, ale teraz słyszałem wszystko pięć razy głośniej i miałem ochotę go walnąć w twarz, żeby przestał.
- Nick, uspokój się, do cholery! - Liam był zły.
- Przepraszam - wykrztusił Nick - ale to było tak dziwne, że aż śmieszne. Weszliśmy do pokoju Liama i zastaliśmy rozhisteryzowanego Harry'ego, który znienacka upadł na podłogę, bo zemdlał.
- Srałeś w gacie ze strachu, Nick - odezwała się nagle Nicki, którą dopiero teraz zauważyłem od dosyć długiego czasu. Szczerze mówiąc, nie wyglądała najlepiej. Miała szopę włosów na głowie, jakby dopiero wstała po długiej drzemce, wory pod oczami i zaschnięte usta. Nawet się nie uśmiechała, podobnie jak Liam. Spięcie między nimi było wręcz namacalne, co było totalnie zaskakujące, bo nigdy nie byli tacy źli na siebie. Chciałem zapytać, o co chodzi i co się w ogóle stało, ale moje mięśnie twarzy były dziwnie ciężkie i poza tym, to byłem tak naładowany negatywnymi emocjami, że wolałem nic nie mówić, żeby nikogo nie urazić. Czułem się, jakbym zmarł i odrodził się na nowo, tylko, że jako zły człowiek, którym zresztą byłem.
Powoli się podniosłem. Nie miałem zamiaru wstawać, tylko się doczołgałem do łóżka Liama i oparłem się o nie swoimi plecami. Zobaczyłem swoje odbicie w lustrze wiszącym na ścianie. Moje uwielbiane przez tylu ludzi loki były jeszcze bardziej pokręcone, ale pewnie z powodu, że był totalnie skołtunione. Zaschnięte łzy na policzkach nadal przypominały mój atak rozpaczy mający miejsce kilka minut temu. Zaczerwienione oczy, co ostatnio było w sumie normalną sprawą... nie mogłem się na siebie patrzeć. Na sam mój widok brało mnie obrzydzenie.
- Liam - przerwała ciszę Nicki. - Wytłumacz mi, co się dzieje.
- Nicki, na... - zaczął mówić Liam, ale jego siostra konsekwentnie mu przerwała wypowiedź, podnosząc ręce do góry i mówiąc:
- Przestań pieprzyć głupoty, że wszystko jest w porządku, dobra? Coś się z tobą dzieje od dłuższego czasu i ja chcę, muszę to wiedzieć. Cokolwiek to jest, obiecuję, że was nie wydam, przecież nigdy tego nie zrobiłam, prawda?
Liam spoglądał na nią bez słowa. Nicki była nieugięta.
- Może wam będę potrafiła jakoś pomóc - dodała, już ciszej i mniej natarczywie.
Po paru minutach Liam, który przez cały ten czas intensywnie nad czymś myślał, westchnął głęboko, trochę zirytowany, ale też zrezygnowany.
- Dobra, to i tak nie ma sensu - powiedział.
- Więc?
Chłopak podszedł do swojej komody, jakby chciał coś zrobić, ale się rozmyślił. Odwrócił się do siostry i zaczął mówić.
- Harry ucieka przed policją, a my mu w tym pomagamy.
Uważnie przyjrzałem się Nicki, ale ta wydawała się być niewzruszona tym faktem i maksymalnie skoncentrowana oraz spokojna.
- Dlaczego? - zapytała tylko. - To znaczy, dlaczego Harry ucieka przed policją?
- Bo został oskarżony o pomoc Tomlinsonowi w morderstwie.
Na sam dźwięk jego nazwiska przeszedł mi dreszcz po plecach. Wzdrygnąłem się, co zauważył chyba Nick, zerkając na mnie, ale po chwili odwrócił swój wzrok z powrotem na siostrę Liama.
- To wszystko zaczęło się od dnia, kiedy Zayn poszedł do szkoły, wiesz kiedy, wtedy policja krążyła i ta cała sytuacja z Niallem...
- Wiem. Konkrety, Liam.
- Policja szukała osób, które w jakimś stopniu znają Louisa. Nie udało im się...
- Zawołali Zayna do sekretariatu, również i mnie - przerwałem Liamowi, bo mówił zbyt chaotycznie i niedokładnie. - Policjanci po krótkim przesłuchaniu zawieźli mnie na komendę, gdzie była jakaś Diana, która zaczęła zeznawać przeciwko mnie. Gliny miały już jeden dowód przeciwko mnie, a ja nie byłem w stanie się usprawiedliwić, bo byłem na tej pieprzonej imprezie, ale nic, do cholery, nie zrobiłem. Nie mam żadnych świadków ani nic.
- Wierzymy Harry'emu - dodał Nick. - Chcemy mu pomóc.
- Miałem przespać w policji jedną noc, ale gdy podwieźli mnie na chwilę do mojego domu żebym mógł wziąć swoje rzeczy, wpadłem na pomysł, żeby uciec oknem w toalecie, no i to zrobiłem. Teraz mam jeszcze bardziej przesrane, ale nie miałem nic do stracenia.
- No tak, ale skoro jesteś niewinny, to dlaczego uciekłeś? - Nicki zwróciła się do mnie.- Policja teraz nie będzie taka przychylna.
Liam i Nick wymienili między sobą jakieś znaczące spojrzenia. Powstrzymałem się przed sarkastyczną uwagą w ich kierunku.
- Ponieważ traktowali mnie jakbym był Tomlinsonem - wycedziłem. - Założyli mi kajdanki i odzywali się wulgarnie w stosunku do mnie, chociaż byłem kulturalny.
- I to jest jedyny powód, tak? - Nicki pokręciła głową. - Nie dziwię się, że Liam zaoferował ci pomoc, bo zawsze był zbyt... jakby to powiedzieć... miękki?
- Harry to mój przyjaciel, miałem go zostawić na lodzie? - zirytował się Payne.
- Nie powiedziałam tego, ale... Harry, jakbym powiedziała, że ci nie wierzę, to co byś zrobił?
Przekląłem w duchu. Ta dziewczyna chyba wyczuwała moje tajemnice węchem.
- Nie wiem - odpowiedziałem szybko. - Nigdy o tym nie myślałem, bo byś tego nie zrobiła.
Nicki przygryzła nerwowo swoją wargę i oparła się o ścianę. Odwróciła się do Liama.
- A Zayn?
- Jego ostatnio widzieliśmy, kiedy szedł do sekretariatu.
- Jakieś domysły?
- Powiem ci prawdę, Nicki. Zayn jest mądrym facetem, zdążyłem go dobrze poznać. Nie postępuje pochopnie i na pewno wie, co robi. A właściwie, co zrobił.
- Mamy pewną teorię - odezwał się ostrożnie Nick.
- Możesz jaśniej? - wtrąciłem się. Nick spojrzał na mnie z wahaniem.
- Zayn... Zayn był kiedyś dobrym znajomym Louisa. I... myślimy, że... poszedł go szukać.
- Skąd to wiecie? - zapytałem ostro.
- Widziałem jego zdjęcia, przypadkowo. Poszedłem po encyklopedię do jego pokoju i spomiędzy książek wypadł mi jakiś notatnik-album, który otworzył się na jego zdjęciach z Bradford. Większość przedstawiała Zayna i Louisa. Nie trzeba być jakimś mózgowcem, żeby poskładać sobie wszystko w jedną całość, to śmierdzi na kilometr tym, że Zayn postanowił mu pomóc - odezwał się Liam. - A ja, jak już powiedziałem, znam Zayna i wiem, że nie jest idiotą. Skoro postanowił pomóc Tomlinsonowi, coś musi być na rzeczy - dodał, już nieco pewniej.
- Gówno prawda! - prychnąłem.
- Liam, Boże, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - Nicki zaczęła kręcić głową z niedowierzaniem.
- Bo myślałem, że...
Przerwały mu nagłe wibracje w kieszeni. Liam wyjął swój telefon i spojrzał na wyświetlacz.
- Jezu, znowu jakiś dziwny, nieznany numer - warknął. - Odrzucę to.
- Nie! - krzyknął nagle Nick. - Odbierz to!
- Po co? To nieznany numer!
- Odbierz, co ci szkodzi?
- Boże! - sarknął, ale posłusznie odebrał połączenie.
- Weź na głośnomówiący - szepnęła Nicki.
- Halo? - odezwał się Liam. Nikt mu nie odpowiedział.- Halo?! - krzyknął, zirytowany.
- Liam? - ktoś zaczął mówić. Liam nagle pozieleniał na twarzy.
- Zayn?
Wlepiliśmy wzrok w Liama i telefon, jakbyśmy byli świadkami tego, że Payne został właśnie właścicielem wygranych pięciu milionów dolców.
- Liam... ja...
- To Zayn! - Nick zaczął skakać wokół Liama jak pies. Nicki nie ruszyła się nawet o milimetr, miała nieodgadniony wyraz twarzy. Ja również nie miałem zamiaru podnieść swojego tyłka, wszystko i tak słyszałem.
- Zayn, gdzie ty, do cholery, jesteś?! - Liam zaczął wściekle mruczeć do telefonu, żeby czasem jego matka nic nie usłyszała zza drzwi.
- Liam, przepraszam cię, ale to nie jest zbyt dobry moment na kłótnie.
- Gdzie jesteś?! Gdzie byłeś?! Coś ty najlepszego zrobił?!
- Jestem na przedmieściach miasta. Nie wiem, co to za ulica, co to w ogóle za dzielnica, jakieś totalne zadupie.
- Opisz miejsce, w którym się znajdujesz.
- Więc... są tylko bloki, zarośnięte trawniki, zdemolowane śmietniki, chodniki i ławki. Czasem przejdzie obok mnie jakiś żul albo dresiarz. Bloki nawet pomalowane nie są, albo były jakieś dziesięć lat temu.
- Zayn, jesteś na Kudanie.
- Co? To się tak nazywa?
- Nie, kiedyś tam byłem z Nickiem i sami wymyśliliśmy taką nazwę. W sumie nie wiem, dlaczego Kudan, ale wiemy, gdzie jesteś. To chyba jedyna taka obskurna dzielnica na obrzeżach Nowego Jorku. Teraz słuchaj uważnie: znajdujesz się jakiś kilometr od campingu, gdzie jest również domek Nicka. Wyróżnia się tym, że jest po prostu ładny, bo inne są już dawno porzucone, a ten jest zadbany. Z łatwością go zauważysz. Musisz tam iść, jutro się tam zjawimy.
- Dobra, ale w którą stronę mam się udać?
- Niedaleko jest taki sklep spożywczy, jedyny w tej dzielnicy, na wschód od niego. Możesz się zapytać kogoś o ten camping.
- To się raczej nie skończy dobrze - odparł ponuro.
- Co? Dlaczego?
- Potem, a właściwie jutro, Liam. Dzięki.
- Zayn, ty jesteś sam?
- Ja? No tak, a z kim miałbym być?
- Dlaczego po prostu nie wrócisz do domu? Jaja sobie robisz, czy co? Matka tu zawału niedługo dostanie, zresztą jak każdy z nas, jeśli się zgubiłeś, co jest i tak bez wyjaśnienia, to po prostu się kogoś zapytaj o dojazd, a nawet my tam przyjdziemy, Boże, Zayn, ty idioto, nie da się ciebie zrozumieć, jak Boga kocham...
- Liam, uspokój się! - skarciła go Nicki.
- Liam, ja kończę.
- Dobra, ale...
- Jest obok ciebie Nicki?
- No tak, a nawet jeszcze jest...
- To ją pozdrów.
- Zayn? Zayn!
- Rozłączył się - powiedział Nick.
- Boże, co za kabaret - warknął Payne. - Nicki, masz...
- Wiem - przerwała mu, myśląc nad czymś.
- Ej, dostałem wiadomość od Nialla - odezwał się Nick, czytając zdziwiony jego treść na telefonie.
- Co napisał?
- Że jego matka załatwiła mu na jutro dzień poza szpitalem.
- To znaczy, że...
- Że będzie w domu.
- Dziwne.
- Jak się ma szurniętą matkę, to wszystko jest możliwe.
- Ale to przecież dobrze się składa - zdziwiła się Nicki. - Pójdzie z wami.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, czy w ogóle nam pozwolą, bo...
- Niall pójdzie z wami i nie ma żadnego "ale", do cholery! - zdenerwowała się. - Nie ma mowy, żeby siedział jutro sam!
- Dobra, pogubiłem się - odezwałem się po swoim długim milczeniu. Wzrok Liama, Nicki i Nicka w końcu skierował się na mnie. - Jak jutrzejszy dzień będzie wyglądać?
- Ty prześpisz się w tym pokoju, Nicki będzie nas kryć, to znaczy właściwie ciebie, bo ja przecież nie mam się przed kim ukrywać. Z rana pójdziemy po Nialla i udamy się do domku campingowego Nicka na Kudanie.
- Beze mnie, nie idę z wami, nie mogę - wtrącił się Nick.
- Czyli pójdę ja, Harry i Niall. Tam spotkamy się z Zaynem i wszystko się w końcu wyjaśni.
- Nie do końca wszystko, bo pozostał jeszcze aspekt Tomlinsona - zauważyłem.
- To mówię, że wyjaśni się za pomocą Zayna! - zirytował się.
- Potem wrócicie do domu wszyscy razem i będziecie żyć długo i szczęśliwie, tak? - zaczęła się śmiać Nicki. Liam zgromił ją wzrokiem, ale ona zdawała się tego nie zauważyć.
Nick zaczął coś mówić do Liama, Nicki roześmiała się jeszcze bardziej, ale ja się totalnie wyłączyłem. Nie miałem ochoty tego słuchać.
Nie odczuwałem już nawet wyrzutów sumienia, że nie powiedziałem im o swoim śnie-przypominajce, nie chciało mi się niczego już łączyć w całość, układać i drążyć, szczerze mówiąc. Mój mózg wołał już stanowczo "Nie", a ja się z nim całkowicie zgadzałem.
Wcale nie podzielałem entuzjazmu Liama i Nicka. I nie uwierzyłem Zaynowi, że jest tam teraz sam. Byłem wręcz stuprocentowo pewny, że chce pomóc Louisowi i na pewno coś już zrobił. Pomyślałem, że mógłbym Malika wykorzystać jako taką przynętę, do której uczepił się Tomlinson.
A obiecałem sobie, że Tomlinsonowi się nie upiecze. Czułem po kościach, że jest za coś winny, a może nawet to on zabił dziewczynę, która zaprosiła mnie do tańca na tej pieprzonej dyskotece.
W duszy wypowiedziałem mu wojnę.
Czas, żeby podnieść swoją broń*. Czyż nie?
cdn
***
Rozdział inspirowany piosenką Deadmau5- Raise Your Weapon (unieś swoją broń)