piątek, 15 marca 2013

XVI


Nick

 Harry najprawdopodobniej teraz spokojnie spał na strychu, a ja sterczałem w zimnej kuchni i pochylałem się nad deską do krojenia. Kuchnia była zimna (w sumie nie tylko kuchnia, ale nawet i cały dom) z powodu, że rodzice dopiero niedawno wrócili z miasta i nie zdążyli rozpalić kominka w salonie, a ja sam nie miałem zamiaru już nigdy tego robić z powodu niemałego wypadku, który miał miejsce jakieś dwa lata temu, ale ból wynikający z poważnie poparzonej całej ręki nadal czuję, na samą myśl o tym ciarki przechodzą mi po plecach. Wrzucałem wtedy dosyć sporawy kawałek drewna, ale niefortunnie przygniotłem sobie nim dłoń dokładnie pośrodku mini ogniska. Zanim zdołałem odblokować ją, cała moja ręka zdążyła zrobić się potwornie czerwona, ból nie do opisania. Na początku rodzice się ze mnie śmiali, zwłaszcza Hannah, ale po paru sekundach doszło do nich, że wcale nie żartuję i natychmiast zadzwonili po pogotowie, a moją rękę wsadzili pod kran, z którego lała się zimna, lodowata woda. Większej ulgi naprawdę nigdy nie poczułem, nawet wtedy, gdy zaliczyłem naprawdę trudną geometrię z matematyki. Gdyby nie to, pewnie bym nie zdał, a co za tym idzie- siedziałbym w klasie z totalnymi głąbami bez pomysłów na życie, którzy nie mają zamiaru nic zrobić ze swoją przyszłością, ba- wątpią, że takowa nadejdzie, bo twierdzą, że i tak przedwcześnie umrą z powodu przedawkowania czy coś w tym stylu. I w tym momencie wcale nie żartuję, kiedyś miałem okazję z takim idiotą rozmawiać. Co najciekawsze, nie zdawał się być tym faktem przerażony, mówił to z zadziwiającą lekkością, jakby to go w ogóle nie obchodziło. "Żyję chwilą, co nie? Po co matma komu, co nie? I tak umrę, bo przecież na bioli ta stara, cytata baba mówiła, że dawka narkotyków, jaką przyjmuję, jest śmiertelna, co nie?"- powiedział. Liam, który stał wtedy obok mnie, gapił się w niego ze zrezygnowaną miną, a ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć, bo chłopak mnie zripostował. Gdy tylko zobaczył naszą reakcję, wzruszył ramionami i rzekł: "W końcu jestem realistą, co nie?". W tamtej chwili nie wiedziałem, czy bardziej mnie irytuje to jego "co nie?", czy jego światopogląd, który był i pewnie nadal jest, irracjonalny. Czasem zastanawiałem się, kiedy w końcu jego dilera zapuszkują w więzieniu, bo to przecież niemożliwe, żeby przez bite trzy lata handlował tymi prochami bez żadnych problemów. Albo dobrze się krył, albo kitował swoich klientów i sprzedawał cukier puder, a ci, co to ohydztwo kupowali, nie zorientowali się i to wciągali, a że i tak mieli już nierówno pod sufitem, zachowywali się idiotycznie i myśleli, że się naćpali. Przypomniała mi się nawet pewna impreza, to była chyba osiemnastka mojej dawnej koleżanki- w sumie nie mogłem jej nazwać nawet koleżanką, bo nie wiedziałem o niej dosłownie nic, oprócz tego, jak ma na imię. Zaprosiła praktycznie całą szkołę na swoją urodzinową imprezę, miała cały dom do dyspozycji, rodziców nie było. W sumie zabawa była w porządku, każdy robił demolkę, a ona i tak nie reagowała, może dlatego, że była totalnie zachlana. W każdym razie, znajdował się tam dosyć tajemniczy, niezidentyfikowany przez nikogo diler, który miał w zanadrzu różne substancje. Harry, który również nie był do końca trzeźwy, wziął jakiś proszek od niego, a potem... no cóż, zachowywał się co najmniej... inaczej. Gadał jakieś bzdety, że ma dziecko, ale je zabił, czyli już go nie ma i zakopał go w ogródku mamy, która jednak do końca nie jest jego prawdziwą matką, bo jest adoptowany, że zamierza zostać recepcjonistą w muzeum, że "przelizał się z bratem Liama", zaczynając od tego, że takowy nie istnieje. Potem, nie wiadomo skąd, w domu znalazła się policja, która bez zbędnych ceregieli wyłączyła muzykę i zajęła się dilerem, który chował się za kanapą, ale nic nie poszło po jego myśli, bo wystawały mu zza niej nogi. Nikt go już nigdy więcej nie widział, zniknął tak szybko, jak się pojawił. Po jakiejś następnej godzinie na tej domówce zaczęło robić się serio niebezpiecznie, jakiś facet wyjął broń i zaczął strzelać po lustrach, pokazując, jakim jest dobrym strzelcem. Ale ludzie żądali, żeby ściągnął swoje okulary, a chłopak ponoć miał okropną wadę wzroku, jednak nie zrażał się tym faktem i rzucił je na podłogę, mrużąc oczy tak, że praktycznie miał je zamknięte. Liam, który był w stanie jeszcze ruszać swoim też nie do końca już trzeźwym mózgiem, postanowił na tym zakończyć zabawę. Zgodziłem się razem z nim. Wywlokłem również Stylesa i Martina. Jakaś część mojego serca kazała mi również wygonić z tego wariatkowa siostrę, ale wkrótce przypomniało mi się, że ona wyszła już dwie godziny temu z jakimś chłopakiem. Tak więc w czwórkę opuściliśmy dom, zostawiając wszystkich ze ślepym chłopakiem z bronią i grupką ludzi, którzy postanowili puszczać petardy w kiblu.
  Z tych rozmyślań wyrwał mnie nagły ból palca. Spojrzałem w dół i syknąłem. Przeciąłem sobie palec nożem.
  Podszedłem do kranu i wodą zacząłem zmywać krew z palca, która nadal leciała z wąskiej, ale głębokiej kreski, zaciskając mocno zęby, żeby znowu nie syknąć z bólu. Drugą ręką otworzyłem szafkę wiszącą tuż nad moją głową i wyjąłem z niej pudełko po ciastkach, w którym znajdowały się nitki i inne bzdety tego typu, ale również bandaże i plastry. Chwyciłem jeden, wyjąłem go z papierka i przykleiłem na rankę.
- Pomidor z krwią. Świetnie. - Mruknąłem.
  Usłyszałem, jak ktoś wbiega do domu, głośnio tupiąc. Nie zwróciłem na to uwagi, myśląc, że to pewnie ktoś z rodziców. Przycisnąłem szmatkę do zranionego palca, chociaż i tak był już w plastrze, i zacząłem delikatnie wycierać deskę z mojej krwi.
  Uhm, no tak, Nick, ale twoi rodzice są już w domu.
  Odwróciłem się na pięcie i podszedłem bez pośpiechu do przedsionka.
  A tam stał czerwony z wysiłku, całkowicie zdyszany Liam. Miał prawie ściągniętą bluzę, trochę zabłocone buty i oddychając głośno i ciężko, stał podparty o ścianę.
- Liam? - odezwałem się, zdziwiony. Zacząłem masować swój palec. - A ty co tu robisz? Coś cię goniło, czy co? Nawet na zajęciach fizycznych tak nie wyglądasz.
- Nick! - wydusił z siebie.
- No co?
- Policja!
- Co?
  Westchnął głęboko i ściągając swoje buty nie używając rąk, podszedł bliżej mnie, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem.
- Policja. Będzie tu za jakieś piętnaście minut.
  Spojrzałem na niego jak na idiotę. W mojej głowie zaczęły szybko przetaczać się różne myśli, pomyślałem o Stylesie, który leżał na strychu, nieświadom niczego.
- Skąd wiesz? - zapytałem się cicho.
- Są na początku ulicy, jakieś pięć domów od nas. U mnie już byli! Szukają Tomlinsona, to chyba jasne, ale na pewno odwiedzą twój strych, a tam jest Harry, którego zresztą też chcą złapać!
  Przechyliłem głowę na bok i zacząłem świdrować Liama wzrokiem. Nie, żebym wątpił w jego słowa, nic z tych rzeczy. Zbyt dobrze go znałem i rozpoznałem jego stan, stan, w którym teraz się znajdował. Był przerażony i wystraszony, to jasna sprawa, ale zauważyłem, że coś jeszcze musiało się stać, emitowała od niego wręcz jakaś nieprzyjemna energia.
  Och, na litość boską, szok, który siedział w jego środku i skręcił wszystkie jego wnętrzności w jeden potężny supeł, był wręcz namacalny.
- Liam - zacząłem cedzić słowa. - Co masz mi jeszcze do powiedzenia?
  Chłopak zacisnął boleśnie usta, które zdążyły zrobić się wręcz całe białe od siły nacisku.
- Liam! Dobrze wiesz, że twoje tajemnice w tym bagnie w niczym nie pomogą. Jezu, co się stało? Wiem, że byłeś u Nialla, Martin wczoraj w nocy mi pisał o tym i pytał się, czy też wpadnę, ale wykręciłem się kolejnym gównianym argumentem ze względu na bezpieczeństwo Stylesa. Co się tam stało?!
- Nick! Zaraz będzie tu policja! Boże, zajmijmy się najpierw Harrym, potem ci opowiem!
  Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokami. Wiedziałem, że to nie ma teraz żadnego sensu, emocje wręcz z niego się wylewały, jak woda z przepełnionej szklanki. Był roztrzęsiony, coś ewidentnie się stało i pewnie miało to związek z Niallem, bo z kim, z czym innym?
  Po minucie nerwowej ciszy westchnąłem głęboko, trochę zniecierpliwiony i zdenerwowany, ale też zrezygnowany, bo wiedziałem, że Liam nawet nie jest w stanie prowadzić normalnej konwersacji, trząsł się jak osika.
- Chodź.
  Bez słowa cisnąłem ścierkę na podłogę.

Liam

  Czułem się, jakby w pobliżu cykała jakaś bomba, a mi zostały ostatnie minuty, wręcz sekundy do ucieczki, do przeżycia i do uratowania swojego tyłka i przy okazji moich przyjaciół.
  Wiedziałem, że muszę opowiedzieć Nickowi o incydencie w szpitalu, ale teraz naprawdę nie było na to ani czasu, a nawet ja nie miałem chęci na żadne retrospekcje. Wszystko było zbyt... świeże, najpierw sam musiałem mnóstwo spraw przemyśleć sam. Przede wszystkim musiałem znaleźć wyjście z sytuacji, w której znalazł się Horan. Jak mu pomóc? Jak go obronić?
  Jak wyciągnąć z Nialla wszystkie potrzebne i równocześnie prawdziwe informacje?
  Teraz jednak ważniejszy był Styles. Bezzwłocznie musieliśmy otworzyć strych i go stamtąd ściągnąć, a potem gdzieś z nim zwiać. Po prostu.
  Tylko, że to zwykłe "po prostu" w rzeczywistości było o wiele bardziej skomplikowane.
- Dobra! - Nick stanął na szczycie schodów, a ja za nim na ostatnim ich stopniu. - Idź do Hannah.
- Co? - spytałem otępiale.
- Nie zadawaj lipnych pytań, przecież ona na dupie nie potrafi usiedzieć, jak zobaczy Stylesa, to będzie źle. Bardzo źle. Idź i ją zagadaj, a ja się nim zajmę. Tyle. Rozumiesz?
  Zauważyłem po tonie jego mówienia i po nerwowych gestach, że go zdenerwowałem swoją tajemniczością i milczeniem. Postanowiłem więc z nim współpracować i przede wszystkim go nie denerwować, chociażbym musiał nawet rozmawiać z jego niezbyt inteligentną siostrą. Cóż, była to sytuacja naprawdę podbramkowa.
- Tam jest jej pokój - wskazał palcem drzwi na końcu korytarza. Wzdychnąłem ciężko i podreptałem do nich, zerkając raz przez ramię na Nicka, który sięgał po kijek do otwarcia strychu, nie zaszczycając mnie już więcej wzrokiem. Czułem po kościach, że czeka nas niezbyt przyjemna rozmowa i nie obędzie się bez świadków.
  Postanowiłem nie pukać do drzwi Hannah, żeby tylko ją zdenerwować czy coś, a w rezultacie bardziej zainteresowała się moją osobą.
- Hej. - Odezwałem się, zamykając za sobą drzwi. Natychmiast uderzył mnie zapach mocnych kwiatowych perfum, zakręciło mi się od tego w głowie, ale nie skomentowałem ani słowem jej upodobań zapachowych.
  Hannah siedziała na swoim skórzanym krześle z oparciem, przy biurku, na którym stał monitor Apple. Nick  opowiadał mi kiedyś, że jej zazdrości tego cacka, ale dziewczyna zbierała pieniądze na ten monitor bite dwa lata, więc... cóż, kupiła sobie i ma. A Nick nie może sprawić sobie chociażby laptopa Apple, bo jego rodzice nie mają tylu pieniędzy. Cóż, Ameryka, wbrew pozorom, nie jest światem nadzianych celebrytów i ludzi jedzących śniadania w Starbucksie.
   Odwróciła się do mnie, a jej twarz wyrażała tylko zdziwienie. Po chwili jednak na jej usta wypłynął typowy dla jej osoby uśmieszek, irytujący każdego normalnego człowieka.
- Liam Payne, co za zaszczyt.
- Dla mnie nie.
- Więc co chcesz? - odszczekała.
- Ehm... Nick szukał u siebie jakiegoś słownika angielsko-włoskiego, ale u siebie takowego nie znalazł, więc wysłał mnie do ciebie, żebym się zapytał, czy czasem ty nie masz.
- Sranie w banie.
  Zapadła cisza. Zacząłem przesuwać wzrokiem po zdjęciach, którymi obkleiła całą jedną białą ścianę. Domyśliłem się, że jej autorstwa, Nick również coś kiedyś mówił, że jedyną jej zaletą to robienie zdjęć. Posiadała dosyć drogą i wypasioną lustrzankę, a często widziałem ją, jak po szkole wyciągała go z plecaka i gdzieś szła z nim, w kierunku zupełnie innym, niż dom. Zdjęcia były różne. Manhattan, Brooklyn, jakieś obskurne dzielnice, przypadkowi ludzie, street fashion. Ładnie obrobione, wyglądały naprawdę w porządku, a nawet bardzo.
  Ale na żadnym zdjęciu nie była ona, co mnie trochę zastanowiło.
- Sama robisz? - kiwnąłem głową w ich kierunku. Spojrzała na zdjęcia i machnęła ręką.
- Ta.
- Ładne.
- Dobra, możesz iść. I tak nie wyjdę na korytarz. Nawet mi się nie chce.
  Zerknąłem na nią, pytająco uniosłem brew. Hannah w odpowiedzi przewróciła swoimi piwnymi oczami i wstała ze skórzanego krzesła.
- Nie jestem taka durna. Styles nie potrafi być cicho. W nocy robił hałas, tak jakby duchy na strychu były. Pierwszej nocy posrałabym się w gacie ze strachu, to nie było fajne uczucie.
- Ale... skąd wiesz, że...
- Liam, litości, nie udawaj durnego. Sama tam poszłam, w dzień już. Nie jestem taką suką, mam to w dupie, co on tam robi i co wy knujecie. To wy będziecie ponosić karę, jeśli coś wam się nie uda. Nie ja - wzruszyła ramionami. - Do Harry'ego nigdy nic nie miałam, dlaczego miałabym podkablować na niego? Skoro mu pomagasz, ty Liam, to coś musi być na rzeczy.
  Zapadła cisza. Poczułem się okropnie niezręcznie.
  Szczerze mówiąc, nie tego bym się po niej spodziewał, zawsze myślałem, że wszystko chce zepsuć i potrafi tylko zawadzać, a tymczasem ona nam... pomogła. Ogromnym zaskoczeniem był fakt, że nie pogorszyła sytuacji, w którą się wkopałem z Nickiem.
- Poza tym, kryłam Stylesa, jeśli chcesz wiedzieć - dodała, jakby czytała w moich myślach i wiedziała, o czym teraz rozmyślam. - Gdybym nie ja, to by tam albo zdechł z głodu, albo z powodu braku ubikacji. Kiedy nie było rodziców, szedł do kuchni sam, coś podgryzał, szedł się myć. Nie pisnęłam o nim słówka. Ale szczerze mówiąc, to myślałam, że wam już to powiedział.
- Nie - zauważyłem. - Nic.
- Cóż. Więc teraz już wiesz.
- Ja...
- Nic nie mów, Payne. I tak pozostanę głupią, pustą i brzydką dziewczyną. Idź już.
  Przełknąłem ślinę. Nieco speszony sytuacją, zacząłem się wolno cofać w kierunku drzwi, nie miałem pojęcia, co człowiek powinien odpowiedzieć i co w ogóle zrobić, jak postąpić w takiej sytuacji, która mi się nawet nie śniła.
  Praktycznie chwyciłem klamkę, kiedy Hannah znowu się odezwała, już ponownie wpatrzona w monitor swojego komputera:
- I tak na marginesie: nikt tutaj nie uczy się włoskiego. Z tym słownikiem ci nie wyszło.

Zayn

  To był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia.
  Pewnie to zabrzmiało pedalsko, ale nawet nie sądziłem, jak bardzo brakowało mi Louisa. Jego śmiechu, jego często irytujących, a jednocześnie zastanawiających huśtawek nastroju, energii, która go prawie rozsadzała, nieuczesanych włosów. Jego zapachu. A zawsze pachniał męskim Chanel, ekskluzywnym perfumem, który dostał ode mnie na urodziny. Już dawno temu. Bardzo dawno temu.
  Po prostu Louisa.
  Gdy dotknąłem go pierwszy raz od cholernie długiego czasu, gdy usłyszałem, przypomniałem sobie barwę jego dźwięku, gdy mogłem go przytulić i wypłakać się w jego ramionach, co zresztą robił to samo w moich, poczułem, że powoli świat wraca na swoje miejsce, chociażby nie wiem co. Pojawiła się iskierka nadziei w mojej brudnej, czarnej, ciemnej duszy, niczym u jakiegoś demona, który się nawraca, który przede wszystkim chce się nawrócić.
  I praktycznie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że jesteśmy bezdomni i że ściga nas policja.
  Jednak ja w głowie miałem już jakiś minimalny plan działania. I wiedziałem, że Lou będzie się wahać, żeby go użyć. Ale na dobrą sprawę, to co miał do stracenia? Miałem czekać, aż rozładuje mi się telefon komórkowy i aż skończy mi się kasa? A w zasadzie pieniądze Louisa, bo nadal miał ich trochę przy sobie, w końcu miał polecieć do Europy, a tak na pustą kieszeń... byłoby nieciekawie. Ale i tak nie udało mu się to.
  Gdy opowiadał mi, co przez ten cały czas robił, co przede wszystkim ludzie z nim robili, gorycz w jego oczach przepełniała również i mnie. Byłem wściekły, tak samo jak on kiedyś, bo teraz nawet nie miał siły, żeby się denerwować. Mógł tylko siedzieć i płakać, użalać się nad sobą, gapić się w niebo, na którym raz pojawiało się słońce, a raz chmury dające deszcz. Louisowi z dnia na dzień wszystko stawało się coraz bardziej obojętne. Nie wiedział, który jest dzień miesiąca, który w ogóle jest miesiąc. Pobyt w więzieniu i "tułaczka" były tak naprawdę jego dwoma różnymi rozdziałami w życiu, ale obydwa były równie bolesne. Można by rzec, że przez ten czas... zdziczał. Nie mógł nawet skierować się do centrum miasta, wiadomo, jakby się to skończyło. Łapał okolicznych żebraków, którzy go nie kojarzyli, byli tak samo samotni i postawieni w żałosnej sytuacji, jak on. Tyle razy próbował rozgryźć, co tak naprawdę stało się tamtego wieczoru, tamtej nocy, na tamtejszej imprezie. Kto to zrobił. I dlaczego? Przecież zanim sprawa przejęła taki obrót, wszystko było w porządku. Louis miał dziewczynę. Opowiadał mi, że rzuciła jakiegoś innego, bo tamten się nad nią znęcał. Jakiś Chris czy coś. Nie znałem go. Nawet nie mieszkał w Bradford, pojawił się tak szybko, jak zniknął. Nie był żadną sensacją czy coś. Dla mnie ważne było szczęście przyjaciela, które trwało do pamiętnej imprezy, na którą nie poszedłem. Wtedy nastąpiła jakaś anarchia i nic się nie powodziło. Brakowało szczęścia mi i Louisowi, którego złapała policja. Nie miał pieniędzy na prawnika, rodzina była całkowicie rozbita, tak naprawdę, to pochodził z patologicznej rodziny. Starannie to ukrywał, porządnie się ubierał, nie wpadł w żadne nałogi. Naprawdę sprawiał pozory, jakby pochodził z bardzo dobrej i porządnej rodziny. Rodzice chcieli wziąć ze sobą rozwód, ale ostatecznie do tego nie doszło. Każdy wyjechał w swoją stronę, zostawiając prawie dorosłego Louisa pod opieką dziadka, który zmarł prawie przed tym całym incydentem. Na zawał. Cóż, dosyć normalna sprawa w tym wieku. A innej rodzinny Tommo nie miał. W zasadzie to cały czas przebywał u mnie, u moich rodziców, jak jeszcze matka żyła z ojcem. Potem moja mama również zmarła, zostałem z tatą, ale on odwrócił się od Tomlinsona, nie wierzył nam w żadne wypowiedziane słowa. Twierdził, że to szaleniec. Nie byłem w stanie mu pomóc, byłem bezsilny. A bezsilność to naprawdę paskudne uczucie.
  Słowem mówiąc, nasze życie było jedną, wielką pomyłką. Aż w końcu się znaleźliśmy. I pogodziliśmy się. Tak jakby człowiek odnalazł swojego Anioła Stróża, którym byłem ja, a owym człowiekiem Louis.
  To wszystko wydawało się zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
  Dlatego w końcu wyciągnąłem swój telefon z kieszeni. Louis nie wiedział, co robię, aż w końcu skojarzył fakty.
- Nie, Zayn! - był wystraszony. Za wszelką cenę nie chciałem już go straszyć, zbyt wiele przeżył w swoim tak naprawdę krótkim życiu, ale ja byłem już zdecydowany.
- Louis, nie mamy wyjścia. Liam pomoże, wiem o tym.
- Na litość boską, oni myślą, że jestem mordercą! To nie Bradford, Zayn! To Nowy Jork! - krzyczał.
- Louis. Zaufaj mi.
  Louis coś krzyczał, ale ja byłem pewny i miałem zamiar dopiąć swego, chociaż teraz. Chociaż raz.
  Byłem w pełni zdecydowany, żeby zadzwonić do Liama i żeby wziąć sprawę w swoje ręce. Żeby zakończyć ten koszmar i żeby udowodnić wszystkim, że się, do cholery, pomylili. Żeby usłyszeć w końcu od winowajców marne "przepraszam".
  Po raz pierwszy od długiego czasu poczułem, że robię dobrze. Że podejmuję dobrą decyzję.
  Że nawet ojciec byłby ze mnie dumny, chociaż popełniłem tyle błędów.

25 komentarzy:

Unknown pisze...

http://across-the-world-with-problems.blogspot.com/ proszę o wejścia. Dzięki :>

test pisze...

nie ma sprawy za opuznienia, ja na swoim dodawalam po bitych 11 dniach :) bardzo mi sie podoba ten rozdzial, czekam na nn :> masz naprawde talent i super pomysly. I przyznam, ze zazdroszcze Ci az tylu wyswietlen. :) / @Mikax333

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział. Wiesz co mnie urzeka w Twoim opowiadaniu? Jest inne niż wszystkie. Każdy bohater ma swoją własną, indywidualną historię, charakter. Ogólnie piszesz tak dramatyczniej niż wszyscy i piszesz o sprawach które dzieją się na świecie prawie codziennie (te sprawy z policją, anoreksja Niallera itd). Cenię twoją twórczość. Chciałabym żeby ktoś odkrył twój talent i przeczytać kiedyś jakiś dramat albo kryminał Twojego autorstwa <3 Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział ! @justKJx

Anonimowy pisze...

Chociaż nie czytuję opowiadań, to mnie bardzo wciągnęło. *o* Uwielbiam Twój styl pisania.

Anonimowy pisze...

jesteś zajebista....teraz sobie tak myślę ,że kiedyś skończysz to pisać ... aż mam dreszcze :D jesteś mistrzowska i ogóle rozdział mega :D xx @pollystylinson

Anonimowy pisze...

Jesteś zajebista, ;* pisz dalej i mnie informuj (@louis_love_you) :3 :*

nikt ważny ._. pisze...

SUPER! EXTRA! zwaliście! czekam! szybko dodawaj! :)

humant ☻ pisze...

Świetny, zresztą jak zawsze :3 /@Requiem_

Unknown pisze...

dobra... przeczytałam 'Chris' i od razu miałam dreszcze i serce zaczęło mi mocniej bić, skojarzyłam fakty, nie wiem czy tylko ja więc nie będę na ten temat pisać... kurde niby tak dużo już zaczyna się łączyć w jedną całość, ale dalej jest to tak cholernie tajemnicze i zawierające dech w piersiach! Naprawdę od tego opowiadania można się uzależnić, masz niesamowity talent do pisania (czekam na twoją książkę) i do trzymania w napięciu! Czego ci naprawdę zazdroszczę. Przyznam się że nawet przez chwilę się uśmiechnęłam gdy Nick opowiadał co mówił Harry po wzięciu proszków...
Pozdrawiam @nikiwi2468

Carrie pisze...

genialny ! uzależniłam się od czytania tego bloga ! te ciągłe tajemnice... aż ciarki przechodzą :D z niecierpliwością czekam na następny ! weny życzę ! :)

pati pisze...

nvcinhgnfbjfdnoihf ja pierdole świetny.z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział / @drimsik

Ollie pisze...

Za co ty nas przepraszasz? To taki dziwny blogowy nawyk i czasami i ja się na nim potykam, ale nie przepraszaj, że nie pisałaś, bo to tylko i wyłącznie TWOJE widzi mi się, kiedy dodajesz rozdział, a kiedy nie! I kurde muszę się tego oduczyć...
Chris... To mi tak przemknęło, jakby nigdy nic i nie mam zielonego pojęcia co z tym zrobić? Głupi fant, po co mi on?! Ja chcę spać przez noc, wiesz?
Twój styl jest jedyny w swoim rodzaju. Żadna podróba, tylko i wyłącznie Ty. Albo ja po prostu nie znam tego kogoś od kogo kopiujesz... Nie, przecież nie ma kogoś takiego, prawda?! Prawda!
Hannah jednak nie jest taka głupia, jak się wydaje. Jednak pod tymi odrostami kryje się coś co jest najwyraźniej używane - mózg! I chwała jej za to, niech broni nasz kobiecy autorytet.
Nooo i, koniec. Co ty na to?
Kocham cię! <3
@knyycio

Anonimowy pisze...

@myeachbreath <3

Natalia9954 pisze...

Jak zwykle przecudownie!! Ja też chce umieć tak pisać!! To niesprawiedliwe... No ale cóż. Weny życzę! @Tuska54

monster. pisze...

nominuję cię do The Versatile Blogger Award :D
tu więcej: http://mojemarzeniasadospelnienia.blogspot.com/2013/03/eleventh.html :]

Unknown pisze...

Hejoooooo. Piszę to z trumny. Taaak pisałam Ci to na tt ale umarłam *_* Wiesz jak bardzo kocham Twojego bloga? Jak bardzo go uwielbiam? OMG może nie ale wiedz, że baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa[.......]rdzo *_*
No i ten. TO JUŻ NIE JEST TAJEMNICZE! XD Żebyś sie ze mnie nie śmiała. Mi się to już składa.. Może nie w jedną całość ale zaczyna mi część wydarzeń pasować, jakbym układała puzzle, ale wciąż brakowało mi kilku puzzli. Ugh. Tego nie lubię. Albo.. CZEKAJ! O BOŻENKO! WŁAŚNIE ROZKMINIŁAM.. ŻE JUŻ CHYBA MAM WSZYSTKIE PUZZLE :O OMGOMGOMG. OMG. JESZCZE RAZ OMG. JAAAAA JUŻ WSZYSTKO CZAJĘ! ALE NIC NIE POWIEM!
Czekam na potwierdzenie moich przypuszczeń w kolejnych rozdziałach!
I ciesze sie że nadrobiłam zaległości, mam opanowane wszystkie rozdziały, jestem na bierząco. FUCK YEAH! I musze to utrzymać, hehs :3
Więc czekam na kolejne rozdziały!
+ NIENAWIDZĘ CIĘ I JEDNOCZEŚNIE KOCHAM. UGGGGGGGGGHHHHHHHHH!!!! ;_;
@makemewannadiex z Twittera się kłania, dziekuje za uwagę. DOBRANOC!
PS niech Ci sie noga wyleczy, mam nadzieję że Cię już nie będzie bolała! :*

Anonimowy pisze...

Świetny blog. Chyba mój ulubiony jaki czytałam :) Masz wielki talent :D xx

Forever me pisze...

super! Jejku kocham twój styl pisania~!

Alone world pisze...

Suuuuuper! Wcześniej nie wiedziałam nic o tym blogu ale jak sie dowiedziałam to pochłonęłam te wszyyystkie rozdziały w trzy dni! Jeśli chodzi o tekst to jest świeeetny! Ale mam małą prośbe...
Nie widzę zbyt dobrze, a tekst jest ciemny więc trudno mi się czyta. Gdyby można było go trochę rozjaśnić byłambym wdzięczna!!!♥♥♥♥
CZEKAM NA NEXTA! KIEDY BĘDZIE?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?

ewwta. pisze...

omfg świetny *-* Ciekawe jak Liam zareaguje na ten telefon, dużo ma na głowie chłopak XD

Anonimowy pisze...

Jezuu. Dziewczyno ty masz talent i to jaki !!! Czekam na twoja ksiazke, bo jestem pewna ze kiedys taka wydasz :) mam jeszcze pytanko. Tez mam bloga na bloggerze. Zaczelam pisac historie o 1D ale wchodzlam na inne blogi i zobaczylam jenego z podobna historia wiec zaczynam pisac od nowa zeby nie bylo ze plagiat. Postanowilam tez zmienic wyglad bloga. Jak zrobilas te przypisy (menu) na gorze np. 'co to jest dead!',rozdzialy itp i to zdjecie Lou na gorze bo juz od dawna probowalam cos takiego zrobic ale nw jak. Z gory dzieki za odpowiedz xxx. Odpisz na TT @blahblahblah69x :)

Anonimowy pisze...

Hannah mnie zaskoczyła swoim zachowaniem. Teraz zachowała się naprawdę dojrzale. Liam jest niesamowity. Każdemu chce pomóc, a jak wiadomo czasem taka cecha jest przekleństwem, dlatego czekam na ciąg dalszy. :D

Unknown pisze...

Zajebiste . cudownie piszesz kocham to opowiadanie,kocham twój styl pisania ogólnie ię uwielbiam :**

ClaudiaPayne pisze...

Przepraszam że nie dodałm komentarza od razu po przeczytaniu ale mam problem z netem ;c a pzez tele nie moge dodawać ;c wiem że to sąlbe wytłumaczenie ale jeszcze raz sorki ♥
1 aww cieszę się że jest rozdział
2 myślę że to Chris stoi za tym wszystkim wrobił Hazze i Tommo i na dodateg chciał zabić NIalla
3 Bardzo mnie zaskoczyła postać Hannah.. Może jednak wcale nie jest takim pustakiem za jaki ja uważałam..
4 prosze cię dodawaj kolejny rozdział bo nie moge wytrzymać i opanowac ciekawości co z Harrym i czy go policja złapie
5 Dlaczego Zayn dzwoni po pomos do LIASIA a nie Nicki ? Może by wkońcu znalexli jakiś wspólny jezyk i byli by parą ( kiedys tam w przyszlości na to liczę ) :D CZEKAM NA NEXTA @kllauduchy

Anonimowy pisze...

mogłabyś dodać w układzie na tym blogu "Statystyki"? tak z czystej ciekawości, żeby ludzie mogli zobaczyć jak wielu ludzi Cię odwiedza i czyta Twoje dzieło <3
@justKJx