czwartek, 4 kwietnia 2013

XIX

Następny dzień

Nicki
  
  Śniłam o wszystkim i o niczym. Przez moją głowę przewijały się wszystkie postacie, które znałam, również i te, z którymi kontakt nieszczęśliwie się urwał; sceny, które budziły we mnie strach i różne wątpliwości. Tak czy siak, nie spałam spokojnie, bo chociaż sytuacje w mojej głowie szybko się przesuwały, jakby się wstydziły tym, że były niesamowicie nudne i nieważne, lecz jednak zostawiały po sobie strach w głowie osoby, którą tej nocy chciały odwiedzić.
  Jeszcze senna, otworzyłam oczy i mechanicznie zaczęłam je wycierać, żeby pozbyć się śpiochów. Do końca jednak rozbudziła mnie postać brata, który nieśmiało i cicho wepchnął się do mojego pokoju, delikatnie przymykając drzwi.
  Powstrzymałam głębokie westchnięcie. Czułam żal do Liama i doskonale wiedziałam, że on to zdążył wyczuć. Wyprostowałam się nieco i zaczęłam palcami czesać splątane kosmyki włosów, których nie cierpiałam.
- Nicki... - zaczął mówić, ale zamilkł. Zacisnął swoje wargi i pięści.
- Liam... - odezwałam się, przerywając milczenie. - Jestem zła na ciebie.
- Wiem. - Powiedział tylko i usiadł na końcu mojego łóżka. Wpatrywał się uparcie w swoje dłonie, jakby sobie sam z nich wróżył.
  Zapadła cisza. Chłopak przeniósł swój wzrok na segregatory, które leżały porozrzucane po mojej prawej stronie łóżka. Były tam materiały na projekt z historii, który musiałam koniecznie zaliczyć.
- Zebrałaś już wszystkie potrzebne rzeczy? - kiwnął w ich stronę. Przytaknęłam. - Ouch... miałem ci pomóc.
- Ale tego nie zrobiłeś - dodałam posłusznie. - Liam... dlaczego mi nic...
- Dobrze wiesz, dlaczego - przerwał mi, odpowiadając. - Byłem zły i równocześnie zmęczony. Sprawą ze Stylesem, z Niallem, z Zaynem i w dodatku twoje wieczne narzekania, chęć dążenia do celu. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo to jest w stanie zirytować, zwłaszcza wtedy, kiedy człowiek ma postrzępione nerwy?
- Teraz już wiem - mruknęłam. - Myślałam, że mi ufasz.
- To nie jest tak - wzdychnął. - Nie chciałem tracić czasu na tłumaczenie tej popapranej sytuacji kolejnej osobie.
- Ale wiesz, że bym ci pomogła, prawda? Potraktowałeś mnie tak, jakbym była wrzodem na dupie.
- Nicki!
- Liam!
- Nie masz prawa tak mówić, rozumiesz mnie?
- Przestałam cię rozumieć od dawna. Nie jesteś tym starym Liamem, panie Payne.
- W to nie zaprzeczę- sarknął.
  Sięgnął po jeden z dużych segregatorów i zaczął przeglądać jego zawartość.
- Wiesz co, mam wrażenie, że niedługo zobaczę cię z pistoletem.
  Spojrzał na mnie tak groźnie, jakbym przed chwilą przynajmniej zastrzeliła jego szczeniaka.
- Odnosisz złe wrażenie! - prawie wypluł te słowa.
- Co u Nialla? - zmieniłam temat, związując swoje włosy w kok.
- Dzisiaj będzie w domu, pójdziemy razem z nim po Zayna, tak jak chciałaś.
- I wzorowo - uśmiechnęłam się lekko. - To dosyć zaskakujące, nie powinni Horana już teraz wypuszczać.
  Liam wzruszył ramionami.
- Szpital to złe miejsce dla niego.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. - To Mount Sinai.
- I co z tego, że Mount Sinai? Mount Sinai, Mount Sinai! Niall nie pasuje do szpitalnej scenerii i tyle. Dodając fakt, że prawie by tam umarł.
- Co?! - krzyknęłam, a szczotka, którą przed chwilą wyjęłam z szuflady szafki nocnej, spadła na podłogę.
- Gdybym nie zauważył Chrisa, który nagle pojawił się w szpitalu z pistoletem, to Niall leżałby teraz parę pięter niżej, w kostnicy.
  Wpatrywałam się w niego bez słowa, z otwartymi ustami.
- Jezu, nie patrz się tak na mnie. Wyszliśmy na szpitalny korytarz, byłem ja, Martin i Niall. Oni ze sobą rozmawiali, a ja się totalnie wyłączyłem z tej konwersacji. Zauważyłem, że na schodach czaił się Chris, tak, ten sam, co go pobił w szkole, nie patrz się tak, błagam! Popchnąłem ich na podłogę, Chris strzelił w telewizor, rzuciłem w niego szklanym, ciężkim wazonem, dostał w głowę, spadł na schodach i wtedy doskoczyłem do niego, wyrwałem mu z ręki broń i go powstrzymałem. Potem policja się nim zajęła.
  Zaczęłam kręcić głową, nie wierząc.
- To jakieś jaja! - krzyknęłam oburzona. - Ten Chris jest... jest...
- Pojebany? - podpowiedział Liam.
- To zbyt delikatne słowo. Po prostu ten facet potrzebuje psychiatry, ja... ja... ja nie wiem, co powiedzieć!
- Niall też wtedy nie wiedział. Wyglądał jak fontanna.
- Wiecie, dlaczego Chris...
- Nie - ponownie mi przerwał, kręcąc przecząco głową. - Myślę, że Niall ma jakieś domysły, ale je zna tylko on, nikt inny. I... i wątpię, żeby chciał nam cokolwiek powiedzieć.
- Nie ufa nam do końca, prawda? - szepnęłam. Liam wstał i stanął nade mną.
- Nicki, a co byś zrobiła na jego miejscu? Przyjaciele, znajomi zostawiają cię, wpadasz w anoreksję spowodowaną depresją, masz rąbniętą matkę i nie masz do kogo gęby otworzyć, a wszyscy przypominają sobie o tobie dopiero wtedy, gdy leżysz w szpitalu z powodu pobicia?
- To cud, że w ogóle chce z nami rozmawiać - odparłam cicho.
- Bo widzi, że się staramy odbudować nasze więzi. I myślę, że w tym nie ma żadnego fałszu.
- Oczywiście, że nie - burknęłam.
- A teraz, Nicki... pomożesz mi ze Stylesem, prawda? Przyniosę do pokoju śniadanie i potem pójdziemy po Nialla. W trójkę spotkamy się z czwartym Zaynem.
- I wrócicie? Razem? Bez żadnych odniesionych szkód? - upewniłam się.
- Przyjaciele zawsze do siebie wracają, zapamiętaj to. - Uśmiechnął się leciutko Liam, po czym ucałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju, cicho przymykając drzwi.

Niall

- Jestem z siebie zadowolona. Kolejny raz odniosłam sukces! Kto to widział: strzelanina w szpitalu, gdzie leży mój chory na anoreksję syn? Widzi pan, ten szpital to jeden wielki syf. Wielkie mi Mount Sinai! Nawet mój mąż wyśmiał mnie przez telefon. Powiedział, że jestem świetną matką, szczerze mówiąc, to też tak myślę!
- Mount Sinai to dobr...
- A ma pan syna? Córkę? Żonę?
- Mam... córkę.
- A żona?
- Żony nie mam.
- Dlaczego?
- Myślę, że to nie pani sprawa, z całym szacunkiem oczywiście.
- W sumie, to nie obchodzi mnie to nawet! Chociaż podejrzewam, że to pewnie z powodu, że zwyczajnie z panem nie wytrzymała, to wieczne ględzenie faktycznie denerwuje człowieka!
- Moja żona umarła na raka.
- Och! To pewnie z tych nerwów!
- Gada pani głupoty.
- To pan jest jedną, wielką głupotą. Jak można spaść na aż takie dno? Taksówkarz? Pfu!
  Samochód zatrzymał się, zapiszczały hamulce. Westchnąłem głęboko.
- Niech pani wysiada.
- Czy dojechaliśmy już na miejsce? - moja mama zaczęła gorączkowo rozglądać się po osiedlu.
- Prawie tak. Resztę zaliczy pani pieszo.
- Żądam dojazdu pod sam dom, wydaje mi się, że to pańska praca!
- Nie pozwolę sobie na ubliżanie. Pani płaci i wysiada.
- Nie mam zamiaru...
  Bez słowa wyszedłem z taksówki i głośno trzaskając drzwiami, podążyłem w stronę domu, który był w zasadzie takim zastępczym, bo nasz prawdziwy był na Manhattanie. O wiele bardziej wolałem ten, do którego właśnie szedłem. Był dosyć duży, przestronny i bogato zdobiony, czego szczerze mówiąc nie cierpiałem, bo był taki... zimny. Nieprzytulny. Tak naprawdę to ten dom został wybudowany z dwóch powodów: gdy przyjeżdżali do nas goście, to właśnie w nim odbywały się różne imprezy, garden-party i grille, ale też mieliśmy psa husky, do którego codziennie doglądał wynajęty weterynarz. Cóż, czego człowiek nie zrobi dla kilkudziesięciu dolarów...
  ... o które kłóciła się właśnie moja matka z taksówkarzem w samochodzie. Słyszałem jej wściekłe krzyki, żebym wracał, ale nawet nie odwróciłem się za siebie. Najwyżej więcej zapłaci, naprawdę miałem to gdzieś, jak zresztą ostatnim czasy większość rzeczy i spraw.
  Wyjąłem telefon  i zacząłem pisać SMS do Liama, że jestem prawie w domu. Po paru minutach mi odpowiedział, iż zjawi się tam za jakieś dziesięć minut.
  Wszedłem na swoją posesję i zamknąłem za sobą furtkę. Podreptałem chodnikiem w głąb dużego ogrodu, za dom, gdzie był szeroki taras, a przed nim basen. Zagwizdałem cicho i roześmiałem się na widok wilczura, który tylko z wyglądu sprawiał wrażenie groźnego; wybiegł z budy i wpadł z impetem na mnie, prawie wywracając na idealnie przystrzyżony trawnik.
- Cześć, Bear! - przywitałem się z nim, klepiąc go po głowie. - Stęskniłem się za tobą.
  Pies tylko usiadł przede mną na te słowa, merdając ogonem.
- Ty stara dupo, nawet się ze mną przyzwoicie nie przywitasz?
  Wstałem z klęczek i rozejrzałem się po ogrodzie. Podszedłem do wysokiego drzewa, pod którym leżała jakaś piszcząca, gumowa zabawka. Schyliłem się po nią.
- Aport, Bear! - krzyknąłem i rzuciłem ją w przeciwną stronę od psa, ale on tylko jeszcze bardziej zamachał ogonem i nic więcej nie zrobił.
- No dalej, Bear!
  Bear wstał, a we mnie zrodziła się nadzieja, że zrobi to, na co liczę. Ku mojej irytacji, pobiegł i schował się do budy.
- Nie? To nie! Jeszcze będziesz chciał wrócić do swoich młodocianych lat - mruknąłem i kopnąłem większy kamień, który z pluskiem wpadł do basenu i opadł na jego dno. - Nawet pies ma mnie gdzieś.
  Usiadłem na tarasie, na drewnianym parkiecie i zacząłem skubać jakiegoś wyrwanego z doniczki kwiatka.
  Jeszcze jakieś dwa lata temu obchodziłeś tutaj swoje urodziny, na które zjechała się połowa szkoły.
  Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. To było coś! Wielki ogród i dom tylko dla mnie i dla moich znajomych. Jeszcze wtedy było dobrze. Nie byłem chory, nawet moja matka była trochę normalniejsza, sodówka wtedy jeszcze jej do głowy nie uderzyła, jak teraz. Lato, ciepła noc, chociaż niektórzy siedzieli w kocach, grill, podświetlany basen, muzyka i jedzenie, trochę alkoholu, ale było kulturalnie, w końcu nie zaprosiłem jakichś ćpunów czy pijaków. Wtedy potrafiłem cieszyć się tym, co mnie otacza.
  A teraz żałośnie siedzę sam na tarasie, niszczę kwiatka, odmarza mi tyłek w cieniu i tylko łapię swoje własne spojrzenia w odbiciu dużych, czystych okien. Założyłem kaptur szarej bluzy na głowę, żeby mnie nie owiewał niezbyt przyjemny wiatr.
  Sam nie wiem, ile czasu przesiedziałem w ogrodzie, na pewno nie było to krótkie dziesięć minut. Mojej matki jeszcze nie było; albo wciąż kłóciła się z taksówkarzem, albo ten się zdenerwował i wysadził ją na totalnym odludziu. Nie interesowało mnie to, mogłem całą wieczność tak przesiedzieć. Ale przeszkodził mi w tym Liam.
- Niall? Cześć.
  Spojrzałem na niego spode łba.
- Cześć - odparłem.
- Hej, Niall. - Usłyszałem drugi głos. Podniosłem głowę i wyszukałem wzrokiem drugą osobę.
- Harry Styles - wymruczałem, wpatrując się w niego. Zmrużyłem lekko oczy.
  Rozległo się szczekanie: Bear wyskoczył jak pocisk z budy i zaczął skakać wokół Stylesa.
- Czy on chce mnie ugryźć? - spytał niepewnie.
- Nie widział cię nigdy i się zmartwił, tyle. Bear! - zagwizdałem. - Zostaw go. Harry mnie nie zabije. Chyba. Mam taką nadzieję. Chociaż w sumie...
- Bez takich żartów, Niall - przerwał mi ostro Liam. Przewróciłem oczami, wstałem i złapałem Beara za obrożę. Niezadowolony uległ mi.
- Niall, czy wszystko jest w porządku? - Styles zagryzł wargę. Uniosłem brwi.
- Jasne, dlaczego miałoby być źle? Gorzej i tak już być nie może. Fajnie, że tu jesteś, że sobie o mnie przypomniałeś. To już coś, to już może być argumentem, żebym mógł rzec, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tak, Harry. Wszystko. Jest. Dobrze.
- Niall, nie możesz mnie osądzać...
- Nikogo nie osądzam. A zwłaszcza ciebie. Jesteś... nietykalny.
- Harry! Niall! - krzyknął Liam. - Jeżeli zaczniecie się tutaj kłócić, to obiecuję wam, że...
- Że co? - odezwałem się, równocześnie ze Stylesem.
- Po prostu będziecie mieć przerąbane. Niall, przejdziesz się z nami?
- Co? Masz na myśli spacer?
- Tak. Chcę ci coś pokazać, to znaczy, chcemy.
- Co takiego?
- Po prostu się z nami przejdź, przecież cię nie zjemy - burknął Harry. - Naprawdę nie masz ochoty na zwykłą, przyj... koleżeńską przechadzkę?
- W sumie, czemu nie? - odpowiedziałem pytaniem,ironizując. Podążyłem jednak chodnikiem w stronę furtki, machając na chłopaków. - Chodźcie! Bear, siedź, nie idziesz z nami.
- A twoja mama...
- Mam ją gdzieś, tak samo jak ona mnie. Prowadźcie.
  Liam westchnął i zatrzasnął bramkę. Przez chwilę szliśmy środkiem ulicy w milczeniu, każdy wpatrzony był w coś innego, co było dosyć niezręczne, jeśli miałbym być szczery.
  Odruchowo się odwróciłem za siebie i natychmiast zesztywniałem. Za nami szła czwórka dresiarzy. Szturchnąłem Stylesa w ramię, który spojrzał na mnie marszcząc brwi, ale również zerknął do tyłu. Brwi Liama powędrowały do góry.
- Kto to? - zapytał tylko.
- Kogo masz dokładniej na myśli? Bo tam jest czwórka facetów, nie jeden - zauważył Styles, nie zwalniając kroku. Poprawił swój kaptur.
- Czy to Chris? - Liam miał zacięty wyraz twarzy. Błyskawicznie się odwróciłem przed siebie, a serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Chris. Chris. Chris.
- Nie, to nie on - chrząknąłem niepewnie. - To znaczy, nie ma go tam.
- Dlaczego miałby to być Chris? - Harry nie rozumiał. Liam spojrzał na niego.
- Nie czas na wyjaśnianie, Harry - powiedział. - Myślę, że tam Chrisa nie ma, ale w związku z bezpieczeństwem... i w ogóle... Nialla, moglibyśmy... przyspieszyć.
  Harry i ja jak na komendę od razu zaczęliśmy żwawiej kroczyć, starając się nie odwracać w kierunku podejrzanych typków, co było trudne, bo głowa sama się przekręcała w tamtą stronę.
  Harry i Liam, a właściwie tylko Liam, bo to on szedł na przodzie i kierował, zaprowadził nas na niezbyt przyjemne miejsce do spaceru. Trafiliśmy na dosyć obskurną uliczkę, niedaleko przez korony drzew przedzierały się stare bloki mieszkaniowe, wszędzie były rozsypane śmiecie, rozbite szklane butelki po piwie, śmierdziało wilgocią i dymem papierosowym, co tworzyło tak obrzydliwą mieszankę, że aż brało mnie na wymioty.
- Ładna okolica, naprawdę - powiedziałem tylko na to wszystko, wciskając nos w bluzę i garbiąc się jeszcze bardziej.
- To Kudan - odparł po chwili Liam.
- Kudan? - zdziwiłem się. - To istnieje taka dzielnica? O takiej nazwie?
- Dla mnie i Nicka- owszem.
- Zaskakujące - mruknąłem, ale nie usłyszał tego.
  Przeszliśmy przez opuszczony, niezadbany park, a przed nami rozpościerało się pole namiotowo-campingowe. Zatrzymaliśmy się przed bramą.
- Ja skoczę do tamtego sklepu - Harry skinął głową w stronę jakiegoś osiedlowego monopolowego.
- Leć. Będziesz wiedział, gdzie będziemy...
- Będę, bo sam kiedyś tu byłem - przerwał mu Styles. Bez słowa poszedł w stronę spożywczaka. Liam wyjął klucz i otworzył nią bramę. Gdy złapał moje zaskoczone spojrzenie, powiedział tylko:
- To nie moje, to Nicka. Każdy, kto ma tu domek campingowy, dostaje klucz, żeby iść dalej. To ma podobno chronić przed wandalami - prychnął. - Faktycznie. Wielka filozofia przejść przez bramę.
- Widzę, że masz w tym wprawę.
- Żebyś wiedział, Niall.
  Chłopak zamknął za nami bramę, z nieznośnym skrzypieniem. Wzdrygnąłem się.
  Zaczęliśmy krążyć między domkami campingowymi. Każdy, no, prawie każdy, był najprawdopodobniej zapomniany przez swojego dawnego właściciela, bo wyglądały po prostu okropnie, dlatego nietrudno było zauważyć ten należący do Nicka, a właściwie do jego rodziców.
  Zauważyłem również dwie postacie, które siedziały pod małą furtką jego domku. Wyglądało to dosyć dziwnie, bo bez problemu przeszłyby przez bramkę, a pomimo to tkwiły na piachu przed nią. Zerknąłem na Liama, który zmarszczył brwi i zmrużył oczy, jakby niedowidział.
- Och! - krzyknął tylko i raptownie się zatrzymał. Zrobiłem to samo. Na jego twarzy malował się po prostu szok. Jeden wielki szok.
  Tajemnicza dwójka wstała. Gdy zmrużyłem oczy, zauważyłem, że to była dwójka chłopaków, mieli typową, męską sylwetkę. Jeden był wyższy, drugi niższy. Ten wyższy miał kruczoczarne włosy z jedynie blond pasemkiem, które tworzyło dosyć zabawny kontrast. Zacząłem sobie przypominać, kto to jest. Zayn Malik, nowy chłopak ze szkoły.
   Jednak zagadką pozostawał dla mnie facet stojący obok niego, blady jak ściana, jego klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, jakby przed minutą przebiegł kilometr na własnych nogach. Też miał niedbale zarzuconą na siebie bluzę i wysoko postawione włosy, nieco jaśniejsze, ale nie był blondynem, o nie, do tego było mu daleko.
  Nagle zesztywniałem i wydawać by się mogło, że świat stanął na miejscu. Nawet liście na drzewach nie zaszeleściły, zniknął wiatr, zniknęły duże ptaki, które odstraszały swoim upiornym krakaniem. Byłem tylko ja, zdumiony Liam stojący obok mnie i dwójka chłopaków naprzeciwko nas.
  Zayn Malik i...
- Tomlinson! - wydarł się nagle Liam. Na dźwięk jego krzyku aż podskoczyłem w miejscu, a to samo zrobił on.
  Zayn otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale...
- Ty morderco!
- Liam!
- Dlaczego on tu jest?! Jakim prawem tutaj stoi?!
  Zayn był zdesperowany.
- Liam, zamknij się na chwilę, błagam!
  Czasem sztuką jest wysłuchać kogoś, kto...
  ...hm, komu nie ufasz. Bo cokolwiek powie, to i tak mu nie uwierzysz.
- Zayn, ja...
  Porusz swoje sumienie.
- Spieprzaj stąd, zrozumiałeś? SPIEPRZAJ STĄD, TOMLINSON, BO OSOBIŚCIE CIĘ ZABIJĘ, KURWA!
  Zrób sobie rachunek sumienia.
 - Zamknij się, do ciężkiej cholery! - wydarłem się na Liama, łapiąc się gwałtownie za swoją klatkę piersiową, bo poczułem silne ukłucie, jakby ktoś wbił mi gwóźdź młotkiem.
- LIAM!
  Ktoś woła cię o pomoc, ale ty przed oczami widzisz tylko nieszczęścia, krzywdy wyrządzone tobie. Dlaczego miałbyś komuś pomóc, skoro sam tej pomocy nie otrzymałeś? Skoro nikt ci nie podał ręki, kiedy ty tonąłeś w swoim problemach, dlaczego ty miałbyś to robić? Dlaczego? Wytłumacz mi to, bo ja nie widzę w tym sensu.
  Lekcja pierwsza: życie nie ma sensu.
  No bo nie ma, prawda?
- Zayn, zrób coś!
  To niesprawiedliwe, mi nikt nie pomógł.
  Ty, ty, ty. Zawsze tylko ty i ty. Gdzie twoja empatia? Czy empatia dzisiaj w ogóle istnieje?
  Co to empatia?
  Co to jest, do ciężkiej cholery?
  Potrafimy czuć tylko s w ó j ból.
- Przecież on wpadł w jakąś furię!
  Przeraźliwy krzyk, który jest w stanie oszołomić najgorszego, nawet najbardziej bezuczuciowego człowieka.
  Nienawiść, nienawiść, nienawiść. Czy...
- ON CHCE MNIE ZABIĆ!
  Spojrzałem na Tomlinsona, który wyglądał...
  Wyglądał...
  Po prostu...
- Tak samo, jak ty zabiłeś te... te...
- Mam was! - krzyknął ktoś donośnie, ten mocny głos aż zadudnił w uszach. Odwróciliśmy się wszyscy, ale jeszcze przed tym zdążyliśmy usłyszeć mrożącą krew w żyłach groźbę.
- Niech ktoś z was się ruszy, a odstrzelę mu tyłek.
  Nie potrafiłem nic z tego zrozumieć.

cdn

***
 Pozwolę sobie dzisiaj użyć metody czytasz=komentujesz. Żałosne, wiem. Ale korci mnie, żeby dowiedzieć się, co czujecie przy czytaniu tego.



 

30 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Szybko pisz nowy bo normalnie się na niego trzęse! twoje opowiadanie jest super i po prostu miałam ciary i tak jakby sama to przeżywała ... @pollystylinson

Anonimowy pisze...

Jeju ! Uwielbiam twój blog i strasznie przeżywam historię każdego bohatera. Jesteś niesamowita :) xxxx

Pompon pisze...

Niesamowity <3

Anonimowy pisze...

Któż to się tam przybłąkał? Może Nicki? Może znalazła pistole, który Liam zabrał Chrisowi. Przecież Payne się go nie pozbył. Albo ja coś pokręciłam? Ale obstawiam, że to Nicki.
Nie mam do Ciebie słów kobieto. Jesteś za dobra! Pracę mi zabierzesz!
@knyycio

nikt ważny ._. pisze...

super! szybko dodawaj nowy błagam! szybko! ;D

Carrie pisze...

o cholera .. TO. JEST. GENIALNE ! WOW ! chyba nigdy czegoś lepszego nie czytałam.. o masakra ! ile się tu dzieje ! muszę przyznać że szczęka mi opadła do samej ziemi.. wow. nie wiem normalnie co napisać. mowę mi odebrało.
kłaniam się nisko. jesteś geniuszem ! jak można tak dobrze pisać ? kocham cię normalnie !
o boże ..
dobra ja już więcej nic nie piszę bo pewnie tego nie zrozumiesz :p

JESTEŚ GENIALNA ! KICHAM CIĘ I TEGO BLOGA !

PS. przepraszam że pisze jak jakaś potłuczona ale rozwaliłaś mnie tym rozdziałem i wgl tym opowiadaniem :p
z niecierpliwością czekam na następny !

Unknown pisze...

Jezus kolejny świetny rozdział :)
Ekstra opisujesz retrospekcje i uczucia towarzyszące bohaterom ^^
Naprawdę bardzo mi się podoba to opowiadanie ;)
@agatahiraoka

Anonimowy pisze...

No nienawidzę tej matki Nialla z opowiadania :'') Ale jak zwykle jest pięknie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D

Anonimowy pisze...

Wiem, że pewnie często spotykasz się z opiniami typu "kocham tego bloga", "jesteś świetna" itp. i może nie wywierają one na tobie już większych emocji, ale zrozum, dla mnie jesteś geniuszem, nigdy nie czytałam tak wciągającego bloga. Nigdy nie spotkałam się z kimś kto miałby taką wyobraźnię i takie zdolności pisarskie. Podziwiam Cię, jesteś moim blogerskim Bogiem. A jeśli kiedykolwiek postanowisz wydać książkę, to choćby w samej piżamie i kapciach, pobiegnę jako pierwsza do księgarni, wykupię cały nakład i rozdam ludziom na ulicy, żeby każdy mógł ją przeczytać i podziwiać twój geniusz. Pozdrawiam @systemsamowolka :)

Anonimowy pisze...

kocham twojego bloga, co rozdział to lepszy! trzymasz w napięciu! już niemogę sie doczekać kolejnego rodziału! ;)

Anonimowy pisze...

Napięcie jest wręcz nie do zniesienia. Zaskakujesz mnie niemal w każdym zdaniu. Jesteś świetna! Uwielbiam twój styl pisania. Twoje rozdziały nigdy mnie nie nudziły i mam nadzieję, że tak pozostania. :)

Anonimowy pisze...

Możesz mnie informować o rozdziałach ? xx @foreverhungry69

Anonimowy pisze...

Możesz mnie informować o rozdziałach ? xx @foreverhungry69

Anonimowy pisze...

Możesz mnie informować o rozdziałach ? xx @foreverhungry69

Forever me pisze...

super. czekam na następny rozdzial jak moglas w taki momencie przestac pisać noo... jak!?

test pisze...

o oh wpadli . :D nie moge sie doczekac co dalej :D
PS. Ostatni moj komentarz nie byl dodawany przeze mnie, mialam wtedy szlaban, wiec dodala go moje kumpela i podpisala sie moim linkem z tt. Przepraszam za nieporozumienie, wiecej ich nie bedzie.
PISZ SZYBKO NEXT BO OSZALEJE!
@Mikax333

Anonimowy pisze...

to jest po prostu wow


pati pisze...

wiem,nie zawsze komentuję nowe rozdziały,za co przepraszam,ale zawsze je czytam,uwielbiam twój blog.rodzialy zawsze są cudowne.dziękuję że piszesz kocham Cię<3 @drimsik

Unknown pisze...

przepraszam że nie komentowałam poprzednich ale nie byłam w stanie, wiesz ciocia mi umarła...
A co do rozdziału to świetny, i znowu pozostaje ta ciekawość? kto m chcę odszczelić tyłki?!
Pisz szybko następny

Anonimowy pisze...

Przy każdej możliwej okazji doceniam Twoją twórczość więc myślę, że tym razem jest to zbędne :) Bardzo spodobał mi się rozdział i szkoda że urwałaś go w takim momencie (chociaż to zbudowało napięcie), bo teraz czuje niedosyt i nie mogę się doczekać żeby odkryć kto ich tam "przyłapał". Twoje opowiadanie skłania mnie do myślenia za każdym razem i tego ci gratuluje :)Nie mogę się doczekać nexta.
Pewnie ci sie to nie uda bo zawiesili mi konto na TT, ale możesz mnie informować o next'cie :) @justKJx

Julia pisze...

co ja czuję przy czytaniu tego?! Boże.. wiesz jak mi serce wali podczas czytania?! nie mogę się doczekać następnego rozdziału :))

Heaven. pisze...

Genialne ! Powaliłaś mnie na kolana. Bije ci poklony. Wiesz co ? połowa pisarek które odniosły sukces jakas bzdetną książeką po przeczytaniu tego ósmego cuda świata spakowala by sie wyjachala na Syberie albo gdzieś do Afryki i ukryła sie ze wstydu ze jakaś nastolatka, ktora pezeciez powinna miec jakis beznadziejny poglad na swiat, bk jest jeszcze gówniarą potrafi napisać coś tak... Tak niesamowitego. Boże co ty tam masz w swojej mlodej główce, hmm? Jesteś oprostu geniuszem. Zazdroszcze ci wszystkiego, tego jak piszesz, w jaki sposob przedstawiasz to wszystko.... Zmiarzdżyłaś mnie tym opowiadaniem. jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak fenomenalnego.
Życzę ci, abyś wydala jakas książkę. Masz ogromny talent!
Pozdrawiam, Heaven.

Natalia9954 pisze...

Kto przyszedł?! Dresy??! A może policja? Co z tego wyjdzie? Mam mnóstwo pytań, ale następny rozdział chyba mi na nie odpowie. Więc szybko dodaj nowy :)
Pozdrawiam!
@Tuska54

Anonimowy pisze...

nie moge to takie ekscytujące nie umię sie doczekać co bedzie dalej

@SaraZapora

Unknown pisze...

Boze.. znów nie wiem co powiedzieć. I siedzę tak przed monitorem i kminię. Cóż, jest po pierwszej, w mojej głowie jest totalna pustka. Ale.. przy końcówce.. Boże święty. Powiem Ci, że wszystko przestało istnieć wokół, tylko czytałam i miałam wszystko przed oczami. "Mam was!" - chyba najstraszniejsze słowa w tym rozdziale, choć jakby tak wyrwać z kontekstu i nie znać treści bloga są zwykłymi literami połączonymi w dwa słowa. Cholera no, boję się. Nie wiem, czy wolałabym, żeby to był Chris, czy policja. A może wkręcisz jeszcze kogoś? Kobieto, jesteś tak w cholerę nieprzewidywalna, że to aż straszne ._. Nadal czuję takie dziwne uczucie w żołądku, mam go chyba związanego w jeden, wielki supeł. Mój znak rozpoznawczy: kocham Cię i nienawidzę.
AMEEEEEEEEEEEN!
@thebelieverx

Unknown pisze...

woow genialnie zajebiste.Czekam na następny :* @krajowaaa

Aleksandra pisze...

no więc jak już mówiłam, siedziałam do 3 nad ranem czytając to, bo jesteś po prostu genialna! w jedną noc przeczytałam wszystkie rozdziały. proszę, pisz szybciej! i jakbyś mogła to informuj mnie na tt o nowych rozdziałach: @ahmydarling x

Loca Malfoy pisze...

Jesteś genialna. To jak piszesz... po prostu jestem w szoku. Nigdy nie czytałam niczego równie dobrego, chociaż 'dobre' to za mało.
Jeśli możesz informuj mnie o nowych rozdziałach na TT:
@LocaaOfficial .

Anonimowy pisze...

Zajebiste *_* bardzo, ale to bardzo zaintrygowało mnię to opowiadanie... naprawde masz talent:)

Anonimowy pisze...

o Matko! Cudo!
Kurde, kiedy następny? nie moge się doczekać! Xxx <3