środa, 10 kwietnia 2013

XX

Harry

  Nie musiałem mieć dużo czasu, żeby zrozumieć, iż mój spacerek do sklepu w takiej sytuacji był nieodpowiedni, mówiąc delikatnie, ale nawet nie przeszła mi ta myśl przez głowę, gdy przekraczałem próg osiedlowego sklepu. Nie bałem się, że ktoś mnie rozpozna czy coś, to było wręcz niemożliwe na takim odludziu.
  Za ladą siedział stary mężczyzna. Jego włosy były całkowicie siwe, wręcz białe, twarz miał posianą zmarszczkami, a swoje brwi zmarszczył w grymasie, jakbym był tu niemile widziany. Ziewnął potężnie, odłożył gazetę z szarego, łatwo drącego się papieru, na ladę przed sobą. Nie ruszył się jednak ze swojego miejsca.
  Starając się zachować normalnie, wręcz niewidzialnie, żeby nie budzić żadnych jego podejrzeń, zacząłem wpatrywać się w produkty ustawione na półkach. Po namyśle sięgnąłem po butelkę wody mineralnej i postawiłem ją przed owym facetem. Ten ją chwycił i zaczął przekręcać w dłoniach i jakby wyrwał się z głębokiej zadumy, położył swój wzrok na mnie.
- They're calling you some kind of ghost, but I know that's not true.
  Spojrzałem na starego mężczyznę, zaskoczony.
- Co? Co pan powiedział?
- Powiedziałem: siedemdziesiąt centów.
- Nie, pan powiedział, że ludzie nazywają mnie...
- Och, niech mi pan daje pieniądze i bierze butelkę, albo wypad! - warknął.
  Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, jak go zripostować, więc wyjąłem drobniaki i mu je rzuciłem na ladę. Nie czekając na resztę, wziąłem wodę i bez żadnego następnego słowa, wyszedłem ze sklepu, niechcący jednak trzaskając drzwiami.
- Cholerny przeciąg - mruknąłem. Odkręciłem butelkę i pociągnąłem duży łyk wody. Odetchnąłem z ulgą. Zauważyłem, jak jakiś czarny kot przebiegł przez podziurawiony asfalt, który chyba jeszcze pamiętał drugą wojnę światową.
  To chyba zły znak.
- Time and time again I spoke, and I have spoke with you.
  Zatrzymałem się i zacząłem rozglądać się za siebie.
- To są chyba jakieś jaja - powiedziałem sam do siebie. Czy ten facet rozpuścił w powietrzu w swoim sklepie jakiś dziwny gaz, którego wdychanie skutkuje słyszeniem dziwnych, nierealnych głosów? Nawet po prochach nie miałem takiego czegoś.
  Nieco szybciej i trochę mniej pewniej siebie niż zazwyczaj, zacząłem dreptać w kierunku bramy, którą Liam zostawił otwartą, żebym mógł bez problemu wejść na pole campingowo-namiotowe. Szczerze mówiąc, zaskoczył mnie fakt, że pozwolił mi iść do sklepu, no bo wyobraźcie sobie: czy w trakcie poszukiwania swojego przyjaciela, który wpadł w niezłe tarapaty, zaszlibyście na chwilę do sklepu po picie? Domyślam się, że wasza odpowiedź zabrzmi: nie, dlatego możecie to dodać jako kolejny punkt do wyimaginowanej listy pod tytułem "Powody, dlaczego Harry Styles jest idiotą i egoistą bez żadnych odczuć ludzkich".
  Przeszedłem przez bramę i zacząłem rozglądać się po terenie. Nic ciekawego, naprawdę. Stare, opuszczone przez ludzi pole campingowe. Zarośnięte podwórka, zgniłe drewniane domki, zbite okna, rozwalone płotki. Dziwiłem się, że mama Nicka chciała tutaj mieć swój, na tej najprawdopodobniej najgorszej dzielnicy na terenie Nowego Jorku. No, na terenie przedmieść Nowego Jorku.  Nie zmienia to jednak faktu, że na najgorszej. Byłem tutaj chyba tylko raz, więc to był mój drugi i miałem nadzieję, że ostatni. Zauważyłem jakąś ciężką i dużą łopatę, leżącą w krzakach sięgających mi do pasa. Miałem zamiar obejść ją i pójść dalej przed siebie, ale coś mnie tknęło i omijając pokrzywy, złapałem ją za rączkę i przerzuciłem przez ramię. Takim sposobem w jednej dłoni chwytałem prawie pełną butelkę wody, a drugą ręką trzymałem nielekką łopatę.
  Nie wiem, może trzeba będzie zakopać czyjeś zwłoki, na przykład Tomlinsona.
  Zaśmiałem się kpiąco pod nosem.
  Pokonałem ostatnią kępę kujących krzaków i zauważyłem Liama z Niallem. Chciałem zawołać, że już wróciłem, ale w ostatniej chwili, gdy już otwierałem usta, zauważyłem resztę osób.
  I omal nie padłem na zawał.
  W lekkim rozkroku przed nimi stał dosyć wysoki facet. Wyglądał na dobrze zbudowanego. Miał granatową koszulę na krótki rękawek, spodnie z tysiącem wypchanych kieszonek, które kolorem podchodziły pod czarny, ale czarne jednak nie były; ciemne, ciężkie buty, idealne na takie warunki, w jakich teraz my wszyscy się znajdowaliśmy. To nie wszystko. Miał zawiązany pas z pokaźną kolekcją broni, kajdanek i innych rzeczy w tym stylu. No i jak na amerykańskiego policjanta przystało, miał również granatowoczarną czapkę i pistolet w ręku.
  Mężczyzna sięgnął do jednej kieszonki, z której wyciągnął krótkofalówkę.
- Potrzebuję pomocy, znalazłem Tomlinsona, tutaj, gdzie mówiłem, czyli...
  Nie zdążył dokończyć, bo z całej siły, którą przez ten czas zdążyłem w sobie uzbierać, walnąłem go ciężką łopatą prosto w głowę. Straciwszy przytomność, upadł na ziemię. Rzuciłem łopatę na ziemię obok wcześniej już butelki z piciem.
  Serce biło mi tak mocno, jakbym przynajmniej go przed chwilą zabił. Butem zepsułem krótkofalówkę, depcząc, wręcz skacząc po niej. Odwróciłem się w stronę chłopaków.
  Liam schylał się w kierunku Nialla, który uklęknął, mocno trzymał się za klatkę piersiową i oddychał ciężko. Był cały blady, co zresztą żadną nowością nie było.
  I dopiero gdy obydwoje się schylili czy uklękli, zobaczyłem, że nie jesteśmy sami.
  Tuż przed domkiem Nicka stała dwójka chłopaków.
  To był Zayn...
  ...i Tomlinson we własnej osobie.
  Zaczęliśmy mierzyć się wzrokami, a w mojej głowie, lub bardziej w sercu, obudziła się tłumiona wściekłość i okropna nienawiść do tego chłopaka.
  Moim jedynym celem, jedynym pragnieniem, które doprowadzało mnie do najprawdziwszej pasji, było zrobienie mu krzywdy.
  Zranić, uderzyć, zabić.
  Nigdy takiego czegoś nie czułem.
  Przede wszystkim: nie czułem się sobą.
  Rzuciłem się w jego kierunku jak wygłodzony lew.

Louis

  Nawet nie minęła sekunda, gdy znalazłem się w więzieniu.
  Gdy policjanci prowadzili mnie do celi.
  Czułem szydercze spojrzenia na sobie. Zresztą, one zawsze były, są i będą.
  Momentu, gdy stanąłem za zimnymi kratami, nie zapomnę do końca życia.
  Spojrzałem wtedy na swoje dłonie.
  Czy te dłonie mogły zabić? Czy były w stanie wyrządzić komuś krzywdę? Uderzyć? Wyciągnąć broń i z niej do kogoś strzelić? A potem czy były w stanie odkręcić kran i zmyć z siebie krew niewinnej osoby?
  Odpowiedź znałem i trzymałem się niej kurczowo przez całe swoje dotychczasowe życie.
  Nie.
  Nie byłem taki. Nie należałem do takich ludzi. Nie chciałem zepsuć siebie i swojego życia. To nie ja jestem zepsuty. To ten świat jest zepsuty i ja do niego zwyczajnie nie pasuję, bo nie jestem, do ciężkiej cholery, zepsuty!
  Ale mogłem się usprawiedliwiać tylko ścianie. Bo nikt mnie nie chciał słuchać.
  Nikt.
  Więzienie miało mnie zmienić. Zobojętnić. Zrobić ze mnie maszynę, która tylko je, śpi i chodzi do toalety.
  I mnie zmieniło. Ale nie na takiego człowieka.
  Chciałem walczyć. O siebie i o swój honor, który mi odebrano bez pozwolenia. Potraktowano mnie jak psa. I nawet tak się czułem. Jak pies. Skopana kupa sierści, która zdechnie za czyimiś drzwiami, za którymi jest zupełnie inny świat.

- Dlaczego nikt mnie nie chce słuchać? - to była jedna z wielu nocy w zakładzie karnym. Nie liczyłem, która to była. Nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie nic. Zimna noc, zimna podłoga, wszystko zimne, nawet ludzie, których współczesny świat pozbawił emocji. Szeptałem sam do siebie.
- Ludzie znają cię widocznie lepiej, niż tym sam - odezwał się ktoś. Przekręciłem głowę w stronę, z której dobiegł ten głos. Moje brwi powędrowały do góry, tak samo jak dłonie, którymi poprawiłem swoje włosy. 
- Ludzie mnie nie znają. - Powiedziałem do więźnia w celi obok. 
- I tu masz rację. Ale pomimo tego sądzą, że wiedzą o tobie wszystko. Dla nich jesteś otwartą księgą.

  Więzienie było jednym z miejsc, o których nawet bałem się myśleć. To była wręcz choroba, jakaś psychoza, fobia. Każdej jednej nocy wracało do mnie wspomnienie z tego piekła.
  Byłem duszą, która została źle osądzona przez Boga.

  Poznałem tego chłopaka. Jeśli miałbym być szczery, na jego widok serce zaczęło mi bić tak mocno, że obawiałem się o zawał. Miałem również niemiłe uczucie, że on też mnie rozpoznał. Z tą różnicą, że nie miał dobrych zamiarów, nawet jeśli pomógł mi, nam, w kwestii z tym przeklętym policjantem, którego uderzył z całej siły w głowę.
  I chociaż nie powinienem być zszokowany jego reakcją, to i tak byłem.
  Chłopak wpadł na mnie tak agresywnie, że nawet w jego oczach było widać to szaleństwo, które nim zawładnęło od stóp do głowy.
  Przewrócił mnie na ziemię, boleśnie upadłem na ziemię plecami. Zaczęliśmy się szarpać, starałem się wyswobodzić z jego żelaznego uścisku i chciałem znaleźć się poza zasięgiem jego dłoni, które chciały mnie chwycić za szyję. I to normalne z pewnością nie było.
  Złapałem gwałtownie haust powietrza, bo prawie mu się to udało. Chwycił mnie za szyję, a jego uścisk był coraz silniejszy, a mi zabrakło sił i tlenu.
  Zacząłem przymykać z wysiłku oczy, co nie było mądrym posunięciem, ale to było silniejsze ode mnie. Poczułem jeszcze większy ciężar na sobie; na lokowatego chłopaka wpadł Zayn i szarpiąc się z nim jak z wilczurem chorym na wściekliznę, siłą niedźwiedzia zepchnął go ze mnie i oplótł w pasie, tak, że tamten nie mógł wykonać żadnego groźnego ruchu.
  Podniosłem się i zacząłem gwałtownie łapać powietrze. Moja szyja okropnie mnie bolała, zresztą jak wszystko. Czułem się, jakby mi ktoś wykręcił kark, a ja wciąż magicznym sposobem siedział wśród żywych.
- Louis, ty skurwysynie - wycharczał mój niedoszły morderca. Spojrzałem na niego i bez słowa osunąłem się na ziemię, twarzą do podeptanej ziemi.
  Chciałem powstrzymać drgawki, które mną doszczętnie zawładnęły, ale bałem się, że wyjdzie na jaw mój stres i rozpacz, w którą nagle wpadłem. Byłem wściekły na Zayna, że zadzwonił po tego całego Liama, który też mnie chciał zabić. Być może również i ten blondyn, ale nie miał wystarczająco dużo sił. Widać było jak na dłoni, że jest z nim coś nie tak; był przeraźliwie chudy, wyglądał wręcz jak zapałka, oraz dostał jakiegoś zastanawiającego ataku, bo osunął się na ziemię jak marionetka i chwycił mocno za brzuch oraz za klatkę piersiową.
- Harry, przestań! - usłyszałem głos Zayna. Jego głos, może to mówiłem albo i nie, był jednym z najpiękniejszych dźwięków na tym świecie. Zawsze budził we mnie nadzieję. Ale nie tym razem. Teraz nic nie było w stanie mnie podnieść na duchu, wszystko było w czarnych kolorach i nie mogłem nic na to poradzić, chociaż tak bardzo chciałem. Tak bardzo chcę.
- Zayn, powiedz mi - do moich uszu doszedł dźwięk innego głosu- co on tu robi. Boże, Zayn, co...
- Nieważne, co on tu robi! - rzekomy Harry wtrącił się, wściekły. - Ważne, co zrobił!
- A co takiego zrobił?! - wydarł się Zayn. - Poza tym, że uciekł z więzienia, bo został niewinnie skazany?!
- Niewinnie?! Niewinnie?! On zabił, idioto! Zabił!
- Louis Tomlinson nigdy nikogo nie zabił!
  Krzyk Zayna zawisł w powietrzu.
- Skąd ta pewność? Może nie znasz swojego... przyjaciela? - wypluł te słowa chłopak w lokach, nie szczędząc jadu.
- Przyjaciela. Dobry mi przyjaciel.
- Liam, nie po to do ciebie zadzwoniłem, żebyś teraz go atakował.
- Zayn, widziałem twoje stare zdjęcia i zdążyłem sobie wszystko poskładać w jedną całość. Jestem na ciebie wściekły.
- Ufasz mi?
- Ufałem.
  Na te słowo odwróciłem twarz od ziemi i spojrzałem na chłopaka, który miał na imię widocznie Liam. Stał przed Zaynem i wpatrywał się we mnie, jakby był głodnym tygrysem, a ja jego ofiarą.
  Niezdarnie zacząłem zbierać się z ziemi i strzepałem z włosów grudki ziemi.
- Pozwoliłem Zaynowi zadzwonić po ciebie tylko dlatego, że wiedziałem, iż Zayn tobie ufa. A zaufania Zayna nie da się zdobyć tak łatwo - odezwałem się. - Znam się z Zaynem praktycznie całe życie... Liam. Kontakt się urwał, a prawda jest taka...
- Nie podchodź do mnie! - przerwał mi szorstko.
- ...prawda jest taka, że twoje informacje na mój temat są gówno warte.
  Zapadła cisza. Harry się nie wierzgał, ale Zayn wciąż zachowywał czujność i nawet nie rozluźnił swojego uścisku.
- Wrobiono mnie, Liam. To nie ja zabiłem te trzy dziewczyny. Nie mógłbym. Nie byłbym w stanie. Nie miałem żadnego powodu do zabójstwa, a nawet gdybym miał, to i tak bym tego nie zrobił. Myślisz, że jestem szczęśliwym człowiekiem? Że więzienie to była słuszna kara? Że prasa i media mówią o mnie tylko prawdę, żadnych plot? Nikt mnie nie chciał słuchać. Nikt. Nigdy. Dopiero teraz Zayn do mnie wrócił, jak na prawdziwego przyjaciela przystało. On wierzy w to, co mówię i chce mi pomóc. I nie pozwolę sobie kolejny raz na takie traktowanie, Liam. Nie zasłużyłem sobie.
  Chłopak patrzył się na mnie tak uważnie i badawczo, że poczułem się wręcz skrępowany, ale nie zamierzałem odwrócić swojego wzroku.
  Zza Liama wstał blondyn i chwiejnym, wolnym krokiem zaczął do nas podchodzić, trzymając się za swój bok. Znowu się spiąłem, czekając na atak z jego strony.
  Ale nie zrobił tego.
  Podszedł do mnie najbliżej z wszystkich, oczywiście nie licząc Zayna. Ba, stanął ze mną twarzą w twarz. Na jego malował się spokój i pewność siebie.
- Wierzę ci, Louis. - Powiedział tylko.
- Niall, czy ty... - odezwał się oburzony Liam, ale blondyn mu przerwał:
- Liam, postaw się w jego sytuacji. Trochę empatii nie zaszkodzi.
- Czy ty robisz sobie jaja?! Facet nas zabije przy pierwszej lepszej okazji! - krzyknął Harry.
- To jest, kurwa, paranoja! - Zayn gwałtownie poderwał się na równe nogi, odrzucając w tył Harry'ego. - Liam, Louis jest moim przyjacielem. Od dzieciństwa. Rozumiesz to? Świetnie, więc zrozum jeszcze jeden fakt: obydwoje doskonale się znamy i wiem, że Louis nigdy, ale to nigdy nikogo nie zabił. Nigdy! Czy jesteś w stanie poczuć potęgę tego jednego wyrazu? Tego słowa? N-i-g-d-y! Poprosiłem cię o pomoc, wyciągnąłem do ciebie rękę w zrozpaczonym geście, a ty mnie odpychasz. Wrobiłeś mnie. I teraz nie wiem, co zrobić, Liam. Równie dobrze możesz współpracować z policją, albo nie stracić zaufania, które sobie u mnie wypracowałeś. Byłeś, jesteś dla mnie autorytetem. Ty też miałeś badziewne życie, a zachowujesz się, jakby wszystko u ciebie było w różowych barwach. Tak nie jest, Payne. Witaj we współczesnym świecie, obudziłeś się już, czy nowojorski klimat cię doszczętnie otumanił? Louisa wrobiono, i żeby dowiedzieć się, kto to zrobił i dlaczego, potrzebujemy pomocy kogoś, kto wie, co robi i ma poukładane w głowie. I wiem, że taką osobą jesteś ty, Liam. Czy mi pomożesz?
- Ja w to wchodzę - powiedział błyskawicznie Niall i stanął pewnie obok mnie.
- Robię to tylko ze względu na ciebie, Zayn - Liam ścisnął usta w wąską kreskę. Wszyscy spojrzeliśmy na Harry'ego, który siedział w krzakach.
- I tak mamy do pogadania, przez ciebie i tak moje życie jest spieprzone, więc nie mam nic do stracenia.
- Świetnie! - Zayn wyglądał na zadowolonego z siebie, ale zaraz jego twarz stała się znowu poważna. - Od teraz nie toczymy między sobą żadnych wojen i musimy pomóc Louisowi. - Wyciągnął przed siebie rękę. - Liam?
  Liam, co prawda z wahaniem, położył swoją dłoń na dłoni Zayna. To samo zrobił Niall, ale z tą różnicą, że pewnie i z entuzjazmem. Po chwili Harry wygrzebał się z krzaków i z jakimś liściem między palcami, położył swoją dłoń na dłoni Nialla. Zayn spojrzał na mnie wyczekująco.
  Z bijącym jak młot sercem w piersi, przełykając ciągle nerwowo ślinę, moja drżąca dłoń dopasowała się do czterech pod spodem.
- A teraz... - Zayn wpatrzył się w jakiś punkt przy bramie na pole - zacznie się adrenalina. Gliny.

21 komentarzy:

Loca Malfoy pisze...

Po prostu brak mi słów. Tak świetnie piszesz, że to zwala z nóg.
Gdybyś kiedyś oddała to do druku i to by wyszło w postaci książki, to byłabym pierwszą, która by to kupiła.
Czekam na następny, już nie mogę się doczekać,
xx, @LocaaOfficial.

P.S. Też prowadzę bloga z opowiadaniem, ale mimo że nie jest taki świetny jak twój, może kiedyś zajrzysz ? ;) http://they-stole-my-heart.blogspot.com

Unknown pisze...

woow świetne, pierwszy raz czytam opowiadanie tak napisane i o takiej tematyce. Na serio cudownie piszesz, doszłam do wniosku że piszesz tak realistycznie że da się poczuć wręcz jakby się tam było. Zazdroszczę talentu pisarskiego :) czekam na nastepny rozdział :3

Unknown pisze...

Ja pierdziele,ale super rozdział.Przeszedłaś samą siebie! Kocham,kocham! Normalnie idę to wszystko drukować! @pollystylinson

Natalia9954 pisze...

No! Zaczyna się coraz więcej dziać! Udowodnią, że Tomlinson jest niewinny? I co się wtedy stało na imprezie? Ja chcę więcej!! Czekam na następny rozdział :) Błagam nie każ mi czekać za długo, bo chyba zwariuję! Pozdrawiam! xoxo @Tuska54

nikt ważny ._. pisze...

EXTRA!!! ;D czekam z niecierpliwością na następny! ♥

Anonimowy pisze...

Mam przed sobą jeszcze zadanie z matmy, biologii i chemii, ale rzuciłam to wszystko, żeby móc przeczytać ten rozdział i jestem zadowolona z mojej decyzji.
Nie spodziewałam się takiego przebiegu zdarzeń i jestem zaskoczona, ale w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.
Boże, kocham Ciebie i tego bloga, uwielbiam, ubóstwiam, wielbię i nie wiem jakiego słowa mogę jeszcze użyć.
Po prostu jhgbjdkjhrgbndjfhrgbdnjdhfgrbdnjhfgrbdnhfrgbfnhfgbrh *o*
No i oczywiście te pochwały są jak najbardziej zasłużone, czytałam, że masz bardzo zawalony tydzień i cudem udało ci się napisać ten rozdział, tak więc z całego serca dziękuję, bo zaspokoiłaś moją ciekawość, a teraz czekam na kolejny.
JESTEŚ CUDOWNA! <3
Pozdrawiam po raz kolejny @systemsamowolka :)

Anonimowy pisze...

kjdshjkhasjashdksa UMARŁAM, ja nie wiem jak ty to piszesz, ale to wszystko jest takie posrane, ale fajne! ~@bonjourhaz <- informuj mnie :)

Alex pisze...

okay. ten rozdział totalnie mnie zmiażdżył. wohoo! najlepszy był moment, gdy Harry rzucił się na Lou XD
i jest! adrenalina, będzie. gliny będą. ucieczka? walka? aaaaaaaaaa! nie mogę się doczekać.
a więc masz tu swoje wynagrodzenie :D xD
a jeszcze coś. Harry ma zwidy? XD

Anonimowy pisze...

ROZDZIAŁ ŚWIETNY, ŻE ADSDIGAIERTHRIBFM. Najlepszy ze wszystkich, bardzo mnie zachwycił. Tak bardzo, że aż nie wiem, co teraz mam myśleć. No matko...genialne. Chcę deada jako lekturę szkolną. Jesteś wspaniałą pisarką, kocham Ciebie i to opowiadanie. ♥

Unknown pisze...

Naprawdę powinnaś dostać wynagrodzenie. Rozdział genialny, na prawde trzymał w napięciu, a wiesz że ja to lubię! Dobrze że tak jakby chłopaki sie ze sobą połączyli, ale dalej jestem cholernie ciekawa kto zabił te dziewczyny!
Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału
Pozdrawiam @nikiwi2468

Unknown pisze...

Naprawdę powinnaś dostać wynagrodzenie. Rozdział genialny, na prawde trzymał w napięciu, a wiesz że ja to lubię! Dobrze że tak jakby chłopaki sie ze sobą połączyli, ale dalej jestem cholernie ciekawa kto zabił te dziewczyny!
Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału
Pozdrawiam @nikiwi2468

Pompon pisze...

Ahhhhh! Ale się nazekałam :D <3 cudny <3 czekam na następny ^^

humant ☻ pisze...

Jak zwykle świetny! @VenusRequiem

greaseblow pisze...

wow wow wow ncdjhbvdhvbgjdv
oddaj. mi. do. jasnej. cholery. swój. talent.
Ale do rzeczy. Przepraszam, że ostatnio nie skomentowałam rozdziału. Właściwie teraz powinnam iśc spać a nie ukrywać się z laptopem i czytać blogi. Whatever.
Się narobiło, na pierdole nxjdsvchd
Z jednej strony nie dziwie się, że Liam i Harry tak zareagowali. Ale z drugiej, mogli wysłuchać Zayna i Louisa. Słodki był entuzjazm Nialla. Mój mały promyczek.
Kurde, gliny. Mam nadzieję, że uda im się zwiać. Wszystko coraz bardziej sie komplikuję. To opowiadanie jest naprawdę boskie. Masz ogromny talent, serio.
Ściskam, @greaseblow

Nika pisze...

Właśnie dziś nadrobiłam 20 rozdziałów, i postanawiam dodać komentarz. Nie bardzo wiem co chcę napisać ale chcę żebyś wiedziała, że piszesz zajebiste opowiadanie! NIGDY nic takiego nie czytałam. To wciąga mnie coraz bardziej. Zastanawiam się- co dalej? dlaczego to się tak potoczyło? boję się o bohaterów. Jestem pod wrażeniem całego tego opowiadania. I tak nie umiem obrać swoich emocji w słowa ale mam nadzieję, że chodź w części oddałam moje odczucia <3

Ollie pisze...

Idę się kuźwa obrazić, bo ja chce Nicki i ja potrzebuję Nicki i ja Ci tu snuję moje domysły, a Ty mi potem nie chcesz napisać, czy dobrze myślę. I po co ja kilka dni wymyślałam sobie scenariusz tej sceny?! Patrz! Idę i się obrażam... :c
@knyycio

Anonimowy pisze...

Wszyscy razem - to mnie rozczuliło, choć okoliczności nie są najwspanialsze. Rozdział bardzo, bardzo dobry i czekam na następny z ogromną niecierpliwością, ponieważ podejrzewam, że będzie dość szybka akcja, a to bardzo sobie cenię i lubię. :)

Alex pisze...

tu @AlexwantsZayn, informowałaś mnie o rozdziałach, ale zmieniłam nazwę na @my_harreh. proszę, nadal mnie informuj :')

Heaven. pisze...

O Boże... Nie wiem co napisac, jestem totalnie sparalizowana. Dziewczyno, jestes genialna. Uwoelbiam twoj styl pisania. Rozdzial jak zwykle cudny! A teraz dosyc slodzenia. Jak, pytam się JAK mogłaś przerwać w TAKIM mokencie?! Dodaj szybko rozdial !
Pozdrawiam, Heaven.

Unknown pisze...

Dziewczyno to jest boskie
zgadzam się w 100% z komentarzami wyżej :D
mam nadzieję, żę jak będziesz miała chwilkę czasu to wejdziesz do nas
http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Wow, znalazłam to opowiadanie przez przypadek, z Twitter'a i powiem szczerze, że jest boskie. Naprawdę masz talent. Chciałam Ci jeszcze podziękować za to, że wo gule zaczęłaś pisać tego bloga. Mam tyci prośbę... Czy mogłabyś napisać mi na Twitterze, że dodałaś rozdział mój tt---->@smile131008 z góry dziękujęXD