czwartek, 6 czerwca 2013

FALLING- III

Niall

High dive into frozen waves, where the past comes back to life,
Fight fear for the selfish pain, it was worth it every time.
Hold still right before we crash, cause we both know how this ends,
Our clock ticks till it breaks your glass, and I drown in you again.

  Ustawiłem muzykę w samochodzie tak głośno, że czułem, jak dudni mi w dłoniach, które miałem położone na kierownicy swojego nowego, srebrnego i drogiego jak diabli, kabrioletu porsche. Poprawiłem swoje czarne okulary przeciwsłoneczne Ray Ban na nosie i następnie przejechałem dłonią po włosach, które, jak zawsze, miałem ułożone tak, by "szły" w górę. 
  Zjechałem z autostrady, która zdawała się nie mieć końca, w ulicę, która za jakieś dziesięć minut miała mnie zaprowadzić do dosyć sporego miasta, a dokładniej pod dom Liama, położony na obrzeżach Wolverhampton.
  Ostatnio Liama widziałem miesiąc temu, jak zresztą każdego z bandu. Z tą jednak różnicą, że Payne był jedyną osobą, z którą utrzymywałem kontakt. Albo inaczej: był jedyną osobą, która w ogóle chciała utrzymywać kontakt ze światem i nie miała zamiaru chować się po kątach, czego nienawidziłem. Ogólnie rzecz biorąc, znienawidziłem wielu rzeczy. Zgubiłem gdzieś równowagę i spokój ducha, nie mówiąc już o radości, która ulotniła się dnia, kiedy zobaczyłem Harry'ego w szpitalu. Od tamtego momentu nic już nie było takie samo. Chociaż szczerze mówiąc, to wypadek Stylesa był jedynie punktem, w którym wszystko się skumulowało- każdy stracił nerwy i cierpliwość, której nie da się tak od razu ponownie uzbierać. Przecież całe życie jest taką jedną, wielką baterią, w której mieści się kilka mniejszych: nazywają się "ludzie", "uczucia" i "ja". Te baterie są załadowane w stu procentach w chwili naszej śmierci. Wtedy nie da się już nic więcej z nas wycisnąć. Wszystko jest idealne. I właśnie dlatego umieramy. Bo idealne życie nie ma sensu, właśnie o to w nim chodzi. Prawda?
  Nawet nie ukrywałem swojej goryczy i rozczarowania, bo Zayn, Harry i Louis cholernie mnie rozczarowali. Oprócz Liama. Payne jeszcze chciał coś zrobić, jak zawsze chciał wszystko naprawić i odzyskać dawną równowagę. Ale na tamtą chwilę, to tylko on był zaangażowany. Louis nie odpisywał na żadne listy, tak, dopuściłem się nawet do pisania listów, bo tylko one były dla mnie małym dowodem, że je czytał. Bo przecież telefon może się rozładować albo zepsuć, podobnie jak laptop, a szczerze wątpiłem, że w ogóle włączał coś, co sprawiałoby, że utrzymywałby jakiś kontakt z rzeczywistością, ze światem, a listy, czy tego chciał, czy nie, zawsze dochodziły. I wiedziałem, że je trzymał w dłoniach i przesuwał swój wzrok po nich, bo jednak ignorowanie bliskich i ważnych dla niego osób, nie było w jego stylu. Jedyną idiotyczną sprawą był fakt, że nie chciał dać znaku, że to robi. Że nie ma mnie w dupie, że nie ma nas gdzieś. I tego nie byłem w stanie pojąć, Liam również. O Harry'ego martwiłem się tylko w pięćdziesięciu procentach. Głównie mącił mi w głowie jego pobyt w szpitalu i to, że został pobity. Nie chciał nic mówić, siedział na łóżku i na przemian płakał i się darł, szukając ofiary do wyładowania swoich negatywnych emocji. I wyszło na Louisa, który wyglądał wtedy jak kupka nieszczęścia. Jako jedyny, co mną wtedy totalnie wstrząsnęło, starałem się ich uspokoić i dać Louisowi dojść do głosu, bo cały czas otwierał usta i chciał coś powiedzieć, trząsł się tak, jakby zaraz miał dostać padaczki czy coś w tym stylu, ale potem Styles go wyrzucił z pokoju. Rozczarowanie Louisa było wręcz namacalne, zresztą jak każdego z nas. Teraz wiedziałem, że Styles siedzi w swoim domu z rodziną i nic mu nie groziło, znałem jego mamę i samego Harry'ego- rodzina była w stanie go uspokoić najbardziej. Zawsze. Kiedyś przeszła mi przez głowę myśl, że przecież można do niego pojechać, ale jeśli miałbym być szczery, to się bałem, jego reakcji. I tego, co mi powie, bo na pewno do opowiedzenia miał dużo, ale był tak jakby przez coś blokowany. 
  Czasem na Twitterze trafiałem na Tweety w stylu, że Louis najbardziej się zmienił od czasu sukcesu One Direction. Nie mogłem uwierzyć w to, jak bardzo fani byli przez ten czas ślepi, bo prawda była taka, że to Louis był wciąż taki sam, jeśli chodzi o charakter. To znaczy, jasna sprawa, że każdy z nas, bez wyjątku, dojrzał i zmienił się na swój sposób, ale przecież nie były to jakieś totalne, wielkie zmiany, to przecież jest proces, przez który każdy człowiek przechodzi. Ludzie najbardziej zauważają to w osobach sławnych i dlatego sądzą, że to oni najbardziej się zmieniają. I to pewnie zabrzmi dosyć skomplikowanie, ale ludzie się zmieniają przez ludzi. Człowiek coś powie innemu człowiekowi, coś mu zrobi, a ta druga osoba to zapamięta i to doświadczenie w jakimś stopniu go zaczyna kształtować. Kształtuje jego psychikę, a ta psychika jest bardzo plastyczna, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką siłę mają nasze słowa. Mogą nawet zniszczyć drugiego człowieka. Tak samo druga osoba może zniszczyć nas, niekoniecznie posiadając broń, czy coś w tym stylu. Wszystko odbija się na naszej psychice, która jest unikatowa. Niepowtarzalna. To nie wygląd sprawia, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju, tylko to, co siedzi w nas. Louis był również jedyny w swoim rodzaju- często ironizował i łatwo się irytował, miał cięty język, ale pomimo tego, był, wciąż jest osobą budzącą zaufanie. Tomlinson to Tomlinson, jego rzekoma zmiana była tylko pozorami. To Styles uległ największej zmianie. I głupie było to, że fani, którzy wiedzieli o nas mnóstwo rzeczy, nie byli w stanie tego zauważyć. Widzieli tylko zmiany zewnętrzne: to, że jego loki trochę mu się wyprostowały, że ma więcej tatuaży, że wyrobił sobie sześciopak, że jest wyższy od Louisa. Ale co z jego zachowaniem? 
  Fani to w ogóle dosyć zastanawiający temat, bo albo nic nie zauważali (albo zauważać w ogóle nie chcieli, żyją w wyidealizowanym świecie), albo robili nie wiadomo jaką histerię, jakby zaraz miał w naszą planetę uderzyć meteoryt. Nie znaczy to, że ich nie kochałem, bo przecież to dzięki nim nasz zespół odniósł taki sukces, ale czasem miałem wrażenie, że trzymali nas na smyczy. Jakbyśmy byli ich marionetkami. Poproszą o nowe daty na trasę koncertową, to mamy to zrobić, bez żadnego gadania, bo to oni kupują nasze płyty i inne gadżety, więc mamy u nich zaciągnięty dług wdzięczności. Totalny paradoks, przecież nie o to w tym wszystkim chodzi! 
  Zayn natomiast był osobą, o którą martwiłem się najmniej, co nie znaczy oczywiście, że w ogóle byłem o niego spokojny w stu procentach. Ale przecież nikt nie zaprzeczy, że Malik był zawsze osobą wyciszoną i spokojną. W sumie to nie rozumiałem, dlaczego fani uważali, że to Payne jest największym racjonalistą z nas wszystkich- w tym aspekcie Zayn wygrywał! Gdy my snuliśmy plany na przyszłość, że będziemy mieć własną wytwórnię płytową, że będziemy pracować z największymi gwiazdami, że przebijemy The Beatles, Zayn tylko uśmiechał się pod nosem i kręcił przecząco głową, mrucząc, żebyśmy o tym nie myśleli, bo na tą chwilę jest to niemożliwe. Czasem myślałem, że Malik miał zbyt dużo spraw na głowie, żeby dodatkowo rozmyślać o czymś, co było nierealne. I szczerze mówiąc, to nawet mu tego zazdrościłem. Był osobą uporządkowaną, a taką być jest coraz trudniej w dzisiejszych czasach.
  Błądziłem po osiedlu mieszkaniowym na przedmieściach Wolverhampton, próbując przypomnieć sobie, w którym domu mieszkał Liam- nie byłem u niego od roku, a może nawet i więcej. Po dziesięciu minutach rozpoznałem brązowy, ładny domek, z drzwiami garażowymi o nieintensywnym, czerwonym kolorze. Ładnie przystrzyżony trawnik, wolne miejsce na podjeździe... automatycznie przypomniało mi się, jak kiedyś przyjechałem do niego z Louisem, Harry'm i Zaynem, kiedy był chory i musieliśmy przerwać trasę koncertową, bo musiał porządnie się wyleczyć- ucieszył się jak małe dziecko, które zobaczyło swój prezent pod choinką na Boże Narodzenie. Dostaliśmy kawę i ciasto, było w porządku. Albo przypomniały mi się zdjęcia, jego i Danielle przed jego domem, z tego, co opowiadał, stała tam grupka fanów i nie był w stanie ich zignorować. Wtedy jeszcze było wszystko dobrze. Westchnąłem ciężko. Ściągnąłem okulary, bo zaparkowałem w cieniu, wcisnąłem je do swojej kieszeni, wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i wyszedłem z kabrioletu, ściągając bluzę, bo było ciepło. Pokonałem w podskokach kilka niskich schodków i zapukałem do drzwi. 
  W drzwiach stanął Liam. Gdy tylko mnie zobaczył, uniósł brwi do góry i oparł się o framugę drzwi. Miał na sobie szare spodnie dresowe i biały t-shirt, który opinał jego mięśnie. Co jak co, ale Liam zawsze był najlepiej zbudowany z nas wszystkich, być może dlatego, że potrafił się zmotywować, żeby pójść na siłownię i pocić się na niej bite trzy godziny z krótkimi przerwami. Uśmiechnął się lekko, ale nie był to jego prawdziwy, szeroki uśmiech. Doskonale o tym wiedziałem. Wzdychnąłem ciężko.
- Co za szajs - powiedziałem tylko. 
- Cały czas miałem nadzieję, że przyjedziesz z resztą - odparł. 
- Gdybym tylko zdołał się z nimi skontaktować, Liam.
- Wchodź, nie stój tak na progu - chłopak odsunął się, żebym mógł przejść, a po chwili mnie uścisnął. Mimowolnie się uśmiechnąłem, odwzajemniając uścisk.
- Spytałbym się, czy chcesz kawę, czy herbatę, ale wiem, że herbatę - zamknął za mną drzwi. 
- Dzisiaj kawę. Nie chcę zasnąć w drodze powrotnej.
- Przecież możesz zostać na noc.
- Nie, dzięki, nie jestem przygotowany i nawet mi się nie chce. Jesteś sam? - rozejrzałem się po sporym salonie. Palił się ogień w kominku, grał wiszący na ścianie telewizor, na ławie przed dużym, bordowym fotelem, stał laptop. Zaskoczony zauważyłem, że chłopak był zalogowany na Twitterze.
- Tak, jestem sam. Mama pojechała do miasta, ojciec w pracy. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle pracuje, jak problemów finansowych nie ma i nie będzie, nawet moi przyszli wnukowie mają zagwarantowaną spokojną przyszłość z tymi milionami, które mam na koncie - skrzywił się.
- A co innego ma robić? Siedzieć i gapić się w ściany? Najwidoczniej twój tata jest typem człowieka, który nie potrafi usiąść na miejscu - wzruszyłem ramionami. - Tweetujesz?
- Nie, jestem incognito, przez miesiąc nie dałem znaku życia na swoim koncie.
- Dlaczego? - usiadłem na kanapie.
- Durne pytanie, Niall. A dlaczego ty tego jeszcze nie zrobiłeś?
- Zbyt wiele niewygodnych pytań, brak odpowiedzi.
- No właśnie.
- Ale ja nawet nie wchodzę na Twittera, a ty tak.
- Bo chcę wiedzieć, czy ktoś o nas jeszcze pamięta.
  Szczerość Liama mnie zaskoczyła. 
- No cóż.
- Och, Niall, nie udawajmy, że nic to nas nie obchodzi - zirytował się. - Ty też chciałbyś powrócić do tego, co było kiedyś. Do wiecznej sielanki i podróżowania, równocześnie wykonując robotę, o której zawsze marzyłeś.
- No tak. Nie da się ukryć.
- Więc dlaczego nie zrobimy pierwszego kroku do tego powrotu?
- Zrymowało ci się. Hm, nie wiem, być może nie mam zielonego pojęcia, jak się do tego zabrać. I najprawdopodobniej jest to nierealne.
- Wszystko jest możliwe, Niall. 
- Liam, taki Louis nie chce nawet wysłać do mnie wiadomości ze zwykłym "żyję", a ty chcesz powrócić do przeszłości. Oczywiście w przenośni.
- Teraz tobie ci się zrymowało.
- Nieważne. Najpierw musimy odzyskać kontakt z Louisem, a potem już z górki.
- Nie do końca z górki, bo jest jeszcze Zayn i Harry. Boże, to naprawdę jest nierealne.
- Z którym z nas Louis miał najlepszy kontakt?
- Z Harry'm.
- Myślisz? - zawahałem się, wspominając ostatni incydent. 
- Oczywiście, że tak. 
- Więc dlaczego Harry tak negatywnie zareagował na obecność Louisa, wtedy w szpitalu? 
- Niall, w kwestii pobytu Harry'ego w szpitalu nie wiemy nic oprócz tego, że ktoś go pobił. To nie jest takie proste. Styles jest osobą upartą, to nieważne, że przebywaliśmy ze sobą wszyscy praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę przez prawie całe cztery lata, jeśli Harry nie chce czegoś powiedzieć, to on po prostu tego czegoś nie powie, będzie milczeć, aż w końcu puszczą mu nerwy i wszystko wyśpiewa, ale do tego potrzeba czasu. My nie mamy czasu, tak samo jak nie znamy zbyt wielu faktów, które są teraz istotne. Życie to nie bajka, Niall, nie jesteśmy teraz tego wszystkiego naprawić. Nie wiemy zbyt wielu rzeczy! Nie udawajmy superbohaterów, to rzeczywistość, nie film!
- My może wszystkiego nie wiemy, ale Louis wie.
- Dlaczego sądzisz, że Louis coś wie? Zna powód nagłego załamania Harry'ego? Wie, czy ktoś faktycznie pobił Stylesa, a jak tak, to dlaczego? Lou to jakiś jasnowidz, czy co?
- Wtedy w szpitalu wyraźnie chciał coś powiedzieć, to było widać po nim, po tym, jak się zachowuje, po jego reakcji na to, że Harry leży w szpitalnym łóżku, nie udawaj, że tego nie widziałeś!
- Louis rozbeczał się, bo Styles go wywalił z pokoju. I tyle.
- Sranie w banie - zirytowałem się. - Myślisz, że Louis rozpłakałby się, bo wykopano go z pokoju? Gdyby był sobą, to by to zwyczajnie zignorował! Lou jest twardym facetem, nie do zbicia, nie jest jakąś ciotą i najprawdopodobniej gdyby było z nim wszystko w porządku, wparowałby do pokoju i zacząłby wypytywać się o stan jego przyjaciela wszystkich możliwych lekarzy i pielęgniarek, a nie stałby pośrodku pokoju, trzęsąc się jak galareta i cały czas otwierając i zamykając usta jak ryba, bo chce coś powiedzieć, ale nikt mu nie pozwala zabrać głosu. A potem puściły mu wszystkie nerwy i wyszedł z pokoju, słowa Harry'ego były tylko pretekstem do odejścia.
  Liam postawił przede mną filiżankę z kawą.
- Przyjmijmy, że twoje przypuszczenia są prawdą...
- One są prawdą.
- ... i co wtedy? Pojedziesz do Louisa, on ci wszystko wyśpiewa, wpadniesz do Harry'ego, on również wszystko ci opowie, po drodze zabierzesz Zayna i wszyscy przyjdziecie do mnie, opowiemy sobie wszystko ze szczegółami i będziemy żyć długo i szczęśliwie?
- Oczywiście, że nie!
- To jak to sobie wyobrażasz? Jaki masz plan?
- O tym chciałem z tobą porozmawiać i pomyśleć.
  Zapadła cisza. Sięgnąłem po kawę i zacząłem sobie grzać dłonie- filiżanka zrobiła się gorąca od wrzątku.
- Myślisz, że Larry istnieje? - Liam odezwał się nagle. Zmarszczyłem brwi.
- Co? Larry?
- No wiesz, to połączenie Harry'ego i Louisa, wymyślone przez fanów - przewrócił oczami.
- Czy ty się mnie spytałeś o... to znaczy... czy Harry i Louis są gejami?
  Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie... myślę, że nie - wydukałem po chwili. - Skąd w ogóle ta myśl?
- Na Twitterze niektóre fanki wypisują rzeczy tego typu. W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, wszystko trzeba brać pod uwagę.
- Ale nie takie coś! Przecież... Boże, jakby oni byli... no... to by nam powiedzieli!
- Nieważne - machnął ręką. - A Ed?
- Czy Ed jest gejem?!
- Jezu, nie, to było pytanie ogólne, co tam u niego. Utrzymujesz z nim jakiś kontakt?
- Nie... z całej naszej piątki, to chyba Styles najczęściej z nim rozmawiał.
- Racja.
- Hej, czekaj, jeśli Harry najbardziej zaprzyjaźnił się z Edem z nas wszystkich, to znaczy, że Ed również go polubił, prawda?
- Do czego zmierzasz? - Liam zmarszczył brwi.
- Do tego, że może Ed wciąż z nim utrzymuje kontakt i coś wie!
- Świetnie, a masz numer telefonu Sheerana?
- Nie.
- To fajnie, bo ja też nie mam.
  Westchnąłem.
- Ed teraz ma dobry czas, myślę, że nawiązanie z nim kontaktu nie byłoby specjalnie trudne. Moglibyśmy ewentualnie dostać się jakoś do Taylor Swift, bo ostatnio bardzo się polubili, a poza tym, to Ed pomagał jej przy płycie, więc Taylor na bank ma jego numery telefonu i w ogóle.
- Tak, albo ty zadzwoniłbyś do Justina Biebera, ten pogadałby z Seleną, która z kolei powiedziałaby Demi Lovato, żeby tamta poprosiła Taylor o numer Eda.
- Bez przesady - mruknąłem.
- To nie ma sensu. Sami rozwiążmy ten problem, bez pośredników.
- Skupmy się! - straciłem cierpliwość. Odłożyłem filiżankę na ławę i pochyliłem się w kierunku Liama. - Ed nam teraz nie pomoże, albo pomógłby, tylko nie mamy jak się z nim skontaktować. Więc Sheeran odpada. Z Louisem kontaktu nie nawiążemy, bo ma nas w dupie i nawet nie wiemy, gdzie aktualnie jest.
- Jak byłem tydzień temu w Doncaster, nikt mi nie otworzył drzwi - Liam przytaknął głową.
- To jest jednoznaczne. Co z Harry'm?
- Harry pewnie jest w Holmes Chapel, ale wiem, że nic nam nie powie na temat bójki i pobytu w szpitalu. Nie ma szans, on musi ochłonąć.
- Chłonie już miesiąc, Liam.
- Harry odpada.
- Został nam Zayn. Jak myślisz, gdzie on może być?
- Zayn nie lubi robić zamętu, zwłaszcza wokół siebie, sądzę, że siedzi w Bradford.
- A jak myślisz, komu Louis mógłby dać swój aktualny adres?
- Mi nie dał, tobie nie dał, a ze Stylesem pewnie też nie utrzymuje kontaktu, bo Harry z niewiadomych przyczyn jest na niego zły. A Lou nie przeprowadzał się przed tym pamiętnym wydarzeniem.
- Czyli...
- ... czyli Zayn po prostu musi coś o tym wiedzieć.
  Spojrzałem na Liama.
- Kiedy?  - spytałem tylko, bo cała reszta była już jasna.

cdn

Siemano, powiem Wam szczerze, że ta wycieczka była mi mega potrzebna, musiałam głęboko odetchnąć, i wiecie co? Te mini wakacje chyba dodały mi kopa weny, bo mam jakieś 80% Falling rozplanowane! *fanfary*
Być może irytują Was te wieczne sekreciki, mam na myśli pobyt Harry'ego w szpitalu itp., nie zrażajcie się tylko, bo tak samo było z Deadem, jednak wytrwaliście i z tego, co mi tak wypisywaliście, to wywnioskowałam, że chyba nie żałujecie ;d Dlatego keeeep caaalm i czekajcie na więcej, o komentowaniu chyba nie muszę wspominać, gdzie podziały się te czasy, kiedy 30 komentarzy było na lajcie pod każdym rozdziałem? :>
Kocham Waaas!

PS. W sumie krótki ten rozdział, ale maszyną w końcu nie jestem, nie możecie wymagać ode mnie kilometrowych rozdziałów, wierzcie mi, ale nie mam zielonego pojęcia, jak niektóre blogerki są w stanie pisać takie mega długie rozdziały- w każdym razie, ja w swoje wkładam całe serce i wylewam wszystkie swoje emocje, mam nadzieję, że to doceniacie.
PS2: Sam prolog Deada ma aktualnie 1108 wejść, DZIĘKUJĘ WAM BARDZO MOCNO! <3

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie mam siły pisać ci chwalebnych komentarzy, bo ty wiesz, że łokieć cię kocha. Więc łokieć tylko ucałuje twe stopy i oddali się czym prędzej, nim zadzwonisz po policję lub zakład psychiatryczny.
Tak w ogóle to kocham ten moment:
- Ale nie takie coś! Przecież... Boże, jakby oni byli... no... to by nam powiedzieli!
- Nieważne - machnął ręką. - A Ed?
- Czy Ed jest gejem?!
A konkretnie ostatnią wypowiedź. Śmiałam się, jak porąbana daltonistka.
@knyycio

Anonimowy pisze...

Czyli jedziemy do Zayna...nie mogę się doczekać! @pollystylinson

Natalia9954 pisze...

Ciekawe czy Zayn coś wie. No cóż nic tylko czekać na następny cudny rozdział. Weny! Xxx
@Tuska54

alekslloyd pisze...

Czytałam to jak zahipnotyzowana. Jeszcze nigdy nie czułam się w taki sposób, czytając Twój rozdział. Spajałam każde słowo, dosłownie.
Nie jestem w stanie określić tego, co czuję. Już wiele razy pisałam Ci, że Twoje rozdziały są niesamowite i intrygujące. Dzisiejszy tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Takie tajemnice w opowiadaniach bardzo mi się podobają. Dodają "tego czegoś" całej historii i u Ciebie to jest :)
Mhm, podobał mi się pomysł Liama, co do uzyskania numeru Sheerana (rymy, rymy, ach te rymy, ugh). Tak, nadał komizmu sytuacji. xd
Ogólnie, to cholernie mi się podoba ten rozdział i nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać, aby to wyrazić. Po prostu jest nieziemski i tyle.
Czekam jak zwykle na kolejny rozdział. No i życzę miłego weekendu !
Looove, xoxo

Anonimowy pisze...

Nie mogłaś się powstrzymać z tym Larry'm, wiem to. xD

Unknown pisze...

Po pierwsze chciałabym cię przeprosić za to że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów i postaram się to wszystko nadrobić. Cóż mogę rzec, Falling bardzo przypadł mi do gustu i już wiem że będzie to moje 2 ulubione opowiadanie (zaraz po Dead) Faktycznie widać że zmieniłaś styl, ale to dobrze, bo gdyby było ciągle tak samo było by nie oszukujmy się nudno. Bardzo się cieszę że Falling jest tajemniczy, jest super oryginalny (tak jak Dead). Więc ja ci ciągle mogę tylko gratulować talentu, energi, wyobraźni i tej "magii" która jest zawarta w każdym zdaniu.
@nikiwi2468
PS: Jestem na TAK co do drugiej części Dead! Czekam na książkę!

nikt ważny ._. pisze...

supcio! :DDD podoba mi sie i to bardzo! tylko szkoda, że w takim momencie przerwałaś! ;p błagam cię! dodawaj jak najszybciej! jeżeli nie dodasz szybko to wiem gdzie mieszkasz XDD ^^

Pompon pisze...

Uwielbiam Falling.
I ciebie.
To jest idealne.
Tak, zdecydowanie jest idealne.

Unknown pisze...

OMG!!!!!!!! Żygam ręczą!!! Zajebistee dawaj nn jak najszybciej ;)

coto jest pisze...

jeeea

Julliet Scott pisze...

WOW!!! *.*
Sądzę, że to co piszesz jest boskie!!! Właśnie pochłonęłam pierwsze rozdziały FALLING. Hmm, ciekawa, czy Zayn coś wie... Z początku myślałam, że odnajdą Sheerana xD
Jeszcze dzisiaj zamierzam zabrać się za DEAD ; )
A, i jeśli mogłabyś to bardzo chciałabym być informowana o nowych rozdziałach, jak niektórzy :D Mój tt to: @TyNieWieszxD Serio, będę wdzięczna :*
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :P

Julliet Scott pisze...

Jeszcze jedno, zapomniałabym ; )
Nie wiem czy inni czytelnicy też tak myślą, ale miałabym prośbę, żebyś mogła może zmienić kolor czcionki na jaśniejszy, ponieważ trochę niewygodnie się czyta... Wystarczył by tylko kilka stopni jaśniejszy. Mam nadzieję, że to dobry pomysł ; )
Pozdrawiam :D

Anonimowy pisze...

Zajebiste, zajebiste, zajebiste...
Przeczytałam każdy rozdział Twoich opowiadań i mam takie pytanie...
KIEDY WYDASZ KSIĄŻKĘ!!!????
TAKIEJ PRZYSZŁEJ PISARKI W CAŁEJ POLSCE NIE MA!!!!
A KIEDY JUŻ JĄ WYDASZ, CHCĘ MIEĆ PIERWSZY EGZEMPLARZ ;)
@ANDFORGRTHETIME

Anonimowy pisze...

Jak zwykle bardzo ciekawie. Prosisz nas żebyśmy pisali o dobrych i złych stronach twojego opowiadania, w takim razie mam tylko jedno zdanie opisujące obie te rzeczy: ZŁE STRONY NIE ISTNIEJĄ! Pozdrawiam i czekam na nowości. :)