sobota, 7 września 2013

DEAD: ALIVE- XIV

Długo nie było nic nowego, ale nie ma się co dziwić- szkoła. Chyba wiecie, co mam na myśli, często nawet nie włączam komputera, bo mi się nie chce i nawet nie mam na to czasu. Mam nadzieję, że to zrozumiecie i nie będziecie mnie poganiać, a cierpliwie czekać i przede wszystkim komentować, żeby wynagrodzić mi to, że jednak znajduję jakiś czas dla Was. :)

  Jesień tego roku była szczególnie nieprzyjemna, smutna, dołująca, wręcz depresyjna. Po prostu inna, obca, budząca podejrzliwość i sprawiająca, że człowiek nawet nie chciał wychodzić ze swojej nory w swoim domu. Wydawało się, że czas się zatrzymał, ludzie robią wszystko z przyzwyczajenia, popędzani przez rutynę. Wszystko stawało się wyblakłe i nudne, potrzebna była osoba, która byłaby w stanie wprowadzić coś nowego i świeżego, ale nikt nie chciał się zgłosić na ochotnika, każdy chował się pod kołdrę o coraz wcześniejszej porze. Ludzie chodzili po chodnikach bez ważniejszego celu, zgarbieni, schowani w płaszczach, czapkach i szalikach, zniknęli starzy ludzie, którzy w lato zawsze siedzieli w zadbanych parkach na drewnianych ławkach, czytający dzienniki i uśmiechający się do młodszych pokoleń, które mówiły im "dzień dobry". Taki drobny gest, a starszemu człowiekowi od razu cieplej na sercu, bo czy jest coś bardziej pocieszającego, niż oglądanie młodego, poukładanego człowieka, który za parę lat będzie nami się opiekował, zasiadając na jakimś politycznym stanowisku?
  Chociaż nie było jeszcze kalendarzowej zimy, któregoś popołudnia zaczął padać pierwszy śnieg, który zaraz się roztapiał, ale jednak było trochę inaczej i zimniej niż zwykle. Zima zawsze wprowadza coś innego, sprawia, że człowiek chociaż minimalnie budzi się ze swojego snu i zaczyna się leniwie rozglądać, bo śnieg oznacza, że zaraz przyjdzie wiosna. No, może nie zaraz, ale jest już bliżej niż dalej. A jej przyjście równa się z jakimiś nowościami i kiełkującą w nas nadzieją na lepszy rok, zaczynamy planować, bierzemy się za porządki, chcemy sobie wszystko poukładać i ponownie uwierzyć, że może być dobrze. W końcu za chmurą zawsze jest słońce. Do codziennej szarości w pewnej chwili zaczynają docierać pierwsze kolory. Człowiek zaczyna się uśmiechać. To takie nasze małe, osobiste niebo.
  Ludzie mówią, że po śmierci czeka na nas raj. Raj natomiast jest miejscem, które możemy sobie sami wybrać i będziemy się tam czuć najlepiej. Będziemy się uśmiechać z nieokreślonego powodu, proste słowa, które kiedyś nas irytowały, teraz będą dla nas przesycone satysfakcją, bo daliśmy radę i przeżyliśmy najgorsze. 
  Louis stwarzał skomplikowaną sytuację. Można powiedzieć, że już umarł, ale ktoś dobrze się zastanowił i zostawił go jeszcze na ziemi, bo nie zdążył wszystkiego pozałatwiać. I tak faktycznie było. 

- Sąd skazał Louisa Tomlinsona na dożywotnią karę więzienia za świadome zabicie trzech kobiet. Sprawę uważam za zamkniętą.
  Puknięcie drewnianego młotka mnie ocuciło i zrozumiałem, co tak naprawdę na mnie czeka. Albo co na mnie nie czeka, bo spędzenie reszty swojego życia za kratami nie było dobrą perspektywą.
- Przecież jestem niewinny - szepnąłem, ale nikt tego nie usłyszał, albo nie chciał już mnie nawet słuchać, co od długiego czasu mnie nie dziwiło, bo traktowano mnie jak śmiecia i juz powoli zaczynałem się tak czuć- czyli jak śmieć. Oglądałem swoje odbicie w lustrze i myślałem: czy ten chłopak naprawdę byłby w stanie zabić? Czy ten chłopak, który zawsze respektował kobiety, byłby w stanie którąś z nich zabić, nie martwiąc się o sumienie?
  Wychodzenie z sądu było najdziwniejszą rzeczą na świecie. Gdy tylko pokazałem się na schodach, oślepiły mnie flesze, moje oczy nie były przygotowane na tak intensywne światło. Chciałem podnieść dłoń i zakryć nią sobie oczy, w ogóle najlepiej założyłbym sobie worek na głowę i nie pokazywał się na tym świecie już nigdy więcej, bo to była jakaś jedna, wielka paranoja, to nie mogło dziać się naprawdę! Byłem tylko zwyczajnym nastolatkiem jakich wielu na tym świecie, poszedłem na imprezę, zalałem się w trupa a niedługo potem zostałem skazany na dożywocie. Policjant obok mnie jednak złapał moją rękę, gdy tylko próbowałem ją unieść, bo pomyslał, że mam zamiar uciec albo zrobić coś niezbyt mądrego. Tak, na pewno by mi się to udało.
  Z tłumu wyszedł Harry.
- Harry?
- Morderca - syknął i odszedł.
- Ale Harry, przecież wiesz, że to nie...
  Styles złapał za rękę kogoś z tłumu i brutalnie pociągnął- Zayn nawet się do mnie nie odwrócił.
- Zayn! Harry! Na litość boską, przecież...
  Odwróciłem się w stronę policjanta idącego po mojej lewej stronie i z przerażeniem zobaczyłem, że to był nikt inny, jak Niall Horan.
- Niall, puść...
- Dla ciebie "pan Horan", śmieciu - warknął i wcisnął mnie do radiowozu. Pojawił się też Liam i triumfalnie zatrzasnął mi drzwi furgonetki przed nosem.
- Boże, Liam! Liam! Przecież wy wszyscy wiecie, że to nie jest prawda! - wrzasnąłem, a do moich oczu napłynęły łzy.
  Więzienie, czeka mnie nic innego, jak więzienie.
- Louis Tomlinson już nikomu nie przeszkodzi.
- Louis Tomlinson trafi tam, gdzie jego miejsce.
- Louis Tomlinson jest gówno warty, nawet więzienie jest dla niego luksusem.
- Więzienie? Takich ludzi trzeba zabijać od razu, po co te rozprawy i szum?
  Rozejrzałem się po furgonetce, nie było żadnej szyby oprócz dwóch małych na drzwiach. I gaśnica stojąca w kącie. Chwyciłem ją i rzuciłem nią w szybę, która się stukła.
- Co on robi? Dlaczego w ogóle nikt z nim tam nie siedzi?! Zatrzymać samochód!
  Ich reakcja jednak była zbyt późna, bo drzwi zdążyłem rozwalić. Auto zwalniało, ale ja bez wahania wyskoczyłem na asfalt i wpadłem prawie pod koła jadącego za nami mercedesa, który zahamował z piskiem opon.
- Nikt nie będzie mnie tak traktować! - wrzasnąłem. Łzy leciały mi po policzkach i mieszały mi się z krwią, bo w wyniku bolesnego kontaktu z asfaltem porządnie się obiłem. Jakimś cudem wstałem, ale zaraz znowu spadłem, nic nie widziałem, nic już nie czułem. Dźwięki mi się rozmazywały.
- Louis Tomlinson powinien umrzeć.
- Louis Tomlinson sprawia wam tylko kłopoty, po jaką cholerę wzięliście go pod swoje skrzydła?
- Tomlinson? Ten nieudacznik?
- Zabić go.
- Twoje życie jest w moich rękach. Czuję się jak Bóg!
- Takie to proste.
- Taki słaby. Taki beznadziejny.
- No i masz. Louis Tomlinson umiera.
- Gdybym chciał, to byłbyś już dawno martwy.
- Nie - jęknąłem. - Nie.
- Nie, nic już go dobrego nie czeka, wiem to. Takich ludzi nic dobrego nie powinno nawet spotkać.

- NIE!

Liam

  Cisza. Zapanowała okropna cisza. Nikt nic nie rozumiał, albo rozumiał zbyt dużo. Słowa nie potrafiły opisać tego, co z nami się właściwie działo.
  Gonitwa myśli i próba poukładania wszystkiego w umyśle, analiza bez końca, chęć usprawiedliwienia pewnych zachowań. Nic nie miało swojego początku i końca. Próbowaliśmy ułożyć puzzle, tylko, że żadna ich część do siebie nie pasowała, oszukiwaliśmy siebie, że może nam się uda. Sprawa była zbyt długo lekceważona i bagatelizowana, zbyt często wzruszaliśmy ramionami i powtarzaliśmy, że "jakoś to będzie".
  Pierwszy raz siedzieliśmy w sali Nicki i żaden z nas nic nie mówił, nie licząc Stylesa, który ze zmarszczonymi brwiami mruczał pod nosem czytając tekst piosenki śpiewanej przez dziwnych ludzi na placu. Zayn bujał się na krześle, gapiąc się w ścianę, Nicki na końcu pokoju leżała w swoim łóżku i skubała kawałek rogalika z dżemem w środku, Niall wpatrywał się w czubki swoich butów Nike i czasem wzdychał ciężko, zaciskał wargi. Ja oglądałem przez okno to, co działo się na zewnątrz. Ludzie przyjeżdżali samochodami albo do kogoś w odwiedziny, albo na badania, albo żeby kogoś odebrać. Podjeżdżały karetki, większość na sygnale, ktoś umierał, ktoś miał się dobrze, ktoś był szczęśliwy, ktoś płakał, ktoś się bał operacji, ktoś właśnie wyjeżdżał z bloku. Różnorodność. Codzienność. Ludzie są bardzo inspirujący i intrygujący. Ich problemy, odczucia, obawy, ich śmiech i radość, człowiek to niedokończony cud. Niedokończony, bo nosi w sobie wiele wad, ale przecież może je zmniejszyć, może je zwalczyć. Jeśli chce.
  Tak bardzo chciałem, żebyśmy już wyszli z tego szpitala, razem ze śmiejącym się Louisem. Tak bardzo chciałem, żeby Zayn się uśmiechnął, żeby Harry odetchnął z ulgą, a Niall znowu zaczął wszystkim poprawiać humor. Ale było inaczej.
  Próbowałem zrozumieć Nicka i jego zachowanie, ale nie byłem w stanie pojąć, dlaczego w ogóle to wszystko się stało, dlaczego ten chłopak, którego uważałem za swojego dobrego przyjaciela, zdradził mnie. Przecież pomógł mi i Harry'emu, o Horanie też nie zapomniał, ale jednak stało się, do cholery.
- To nie ma żadnego sensu. - Przerwał nagle ciszę Harry i cisnął kartki papieru na podłogę. - To był przypadek, wybrali pierwszą lepszą piosenkę, żeby narobić szumu i żebyśmy skupili się na tym, a nie na Louisie.
- Gówno prawda - burknął Niall. - Czy po tym wszystkim, co się stało, wciąż wierzysz w przypadki?
- Wierzę czy nie, trzeba te dwie kwestie odróżniać. I jestem pewny, że mam rację.
- A ja jestem pewny, że nie - Zayn wstał i schylił się po kartki leżące przy łóżku, na którym rozwalił się Styles.
- I'm waking up to ash and dust, I wipe my brow and I sweat my rust, I'm breathing in the chemicals?
- Wdycham chemikalia? Może to pioseka o ćpaniu? - mruknął zniecierpliwiony Harry. Niall przewrócił teatralnie oczami, a Zayn nawet nie słuchał sarkastycznych komentarzy Harry'ego.
- I'm waking up, I feel it in my bones, enough to make my systems blow, welcome...
- Welcome to the new age się powtarzało, a potem to "I'm radioactive" - dokończył Niall.
- W tej piosence jest coś o rewolucji - wzruszyła ramionami Nicki, westchnęła ciężko i zawinęła niedobrego rogala w chusteczkę higieniczną. - Liam, wyrzuć to do kosza, proszę.
  Bez słowa wziąłem do ręki zapakowanego rogalika i wyrzuciłem go do kosza.
- Z czym kojarzy ci się radioaktywność, Harry? - odwróciłem się do chłopaka z lokami. Harry wzruszył ramionami.
- Jak ktoś mówi o radioaktywności, to przed oczami mam wojnę i bomby.
- Czarnobyl - mruknął Zayn.
- Czarnobyl? Tak, masz rację, panie Malik, może atakują nas zmutowani ludzie, którym poprzestawiało się w DNA z powodu radioaktywnych, latających gówien w atmosferze?
- Zamknijcie się, proszę - przerwałem. - All systems go, the sun hasn't died, deep in my bones, straight from inside - przeczytałem na głos, zerkając Zaynowi przez ramię.
- Uprzejmie przypomnę, że wciąż nie wiemy, co znaczy skrót ZR. Wiele by to nam pomogło, a wy skupiacie się na jakichś badziewnych rymowankach.
- Albo się zamkniesz, albo zaczniesz pomagać, albo fora ze dwora - nie wytrzymał Niall. - Harry Styles, wiedz, że nienawidzę twojego ostatniego zachowania, znowu zaczynasz być tym Stylesem, który działał mi na nerwy, ilekroć go widziałem na szkolnym korytarzu.
- Przykro mi, Niall, ale nie mam zamiaru marnować czasu na interpretację piosenek niczym na lekcji angielskiego, kiedy mój przyjaciel jest martwy! - wrzasnął Styles.
- Kto powiedział, że Louis umarł, ty kretynie?! - krzyknął Zayn i podszedł do Harry'ego. - Nikt nie zginął z naszej piątki!
- Jeszcze nie! Poza tym, nie jest nas tylko pięciu!
- Harry, możesz główkować na temat ZR, a oni będą skupiać się na temacie tego tekstu - powiedziała spokojnie Nicki. - Ja też jestem pewna, że nie bez przyczyny akurat te słowa zostały wyśpiewane na placu. Według mnie brzmią jak jakaś przestroga i budzą niepokój oraz sprawiają, że człowiek staje się czujniejszy. Radioaktywność kojarzy się z czymś złym i budzącym przerażenie, tak samo jak było z Czarnobylem, ludzie wyjechali z tego miejsca, większość z nich zachorowała, w dużym procencie śmiertelnie, a zostało to spowodowane wybuchem. Wybuchy natomiast kojarzą się z wojną, wojna z rewolucją. To wszystko się ze sobą wiąże. To jest moja opinia.
- Co robił Louis? - odezwał się Niall. Wszyscy spojrzeli na niego. - Co robił Louis w swoim pokoju przed tym wszystkim? - powtórzył. - Zawsze siedział tam przez większość dnia.
- Zazwyczaj śledził sytuację w USA, obwiniał się za to, co się teraz tam dzieje, a kolorowo nie jest - odparł Zayn.
- A jak wygląda teraz sytuacja polityczna w Stanach?
- Ostatnio wypuścili jakiegoś faceta, który podobno wprowadził kiedyś sporo zamieszania, chciał zabić prezydenta, żeby nim zostać, ale nie udało mu się to. Nie dali mu dożywocia, tylko z trzydzieści lat, nie wiem, czy dobrze mówię, ale wiem, że wyrok ostatecznie został skrócony o parę lat. Teraz jest na wolności. Media dużo o tym trąbią.
- Jak ten facet ma na imię?
- Nie wiem, nie interesowały mnie te sprawy.
- Ja wiem. Joel Zatzmichen - odkaszlnął Harry. - Ale co to ma do rzeczy?
- Myślicie, że Zatzmichen się zmienił? - spytałem. Harry ponownie wzruszył ramionami.
- Jeśli ktoś chciał zabić prezydenta, bo tak rozpaczliwie chciał sprawować władzę w USA, to chyba prędko o tym nie zapomni.
- A co z aktualnym prezydentem Stanów?
- Szykują się wybory na nowego.
- Czyli kiepsko.
- Dla takiego Joela to pora idealna.
- No tak. Wybuchła rewolucja, jest chaos. Nikt nad niczym nie panuje.
- Niall, wyobraź sobie, że jesteś Joelem. - Zwróciłem się do kumpla. - Chcesz dojść do władzy i zbijać kokosy na rządach absolutnych, o których marzysz. Co robisz?
- No... to chyba... uhm, zacząłbym od... likwidowania osób, które są dla mnie zagrożeniem i poważną konkurencją.
- Kto byłby dla ciebie konkurencją?
- Nie wiem... Boże, ktoś, kto jest lubiany przez obywateli i o którym ciągle jest głośno, ludzie chcą o nim czytać, dziennikarze nie dają mu spokoju. I który, oczywiście, ma jakiś związek z polityką.
- Kto dzisiaj jest taką osobą? - rozejrzałem się po pokoju, patrząc na zamyślone twarze chłopaków. - No kto? Kto?!
- Louis Tomlinson - szepnął Harry i podniósł się ze swojego miejsca. - Joel zacząłby od eliminacji Louisa Tomlinsona. Teraz ma czas idealny, bo w USA trwa rewolucja i jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, to niedługo wyspy brytyjskie również pogrążą się w chaosie, który przybędzie z Ameryki.
- Tekst Radioactive mówi o rewolucji. Ktoś jest gotowy na jej rozpętanie, ma plan i nie zamierza się poddać.
- Zatzmichen's Revolution - powiedział cicho Zayn.

  Podczas gdy czwórka zagubionych chłopaków próbowała dotrzeć do prawdy i ją przeanalizować, parę pokoi dalej również przebiegała kolejna rewolucja. Z tą różnicą, że chociaż gwałtownie, nagle, to cicho i na swój własny sposób spokojnie.
  Louis Tomlinson zawsze lubił zaskakiwać i obserwować, jak człowiek zmienia swój przerażony grymas w szczery uśmiech. Dlatego pewien fakt nie powinien nikogo zaskoczyć, ale i tak był dużą niespodzianką.
  Pielęgniarka właśnie zmieniała kroplówkę chłopakowi, gdy zauważyła, że jego powieka zaczęła drgać, a po paru minutach uniosła się.

cdn

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jacy oni mądrzy!ohh Lou! mój Lou żyje... @pollystylinson

alekslloyd pisze...

Tak i oto dotrwałam do momentu, gdzie stwierdzam, iz w drugiej części Dead'a ten rozdział jest moim (chwilowo) ulubionym.
Po prostu chłopcy znów byli tak jakby razem. Jakby znowu byli tymi osobami, które pomogły Louisa oczyścić z zarzutów.. Jakby znowu byli na Times Square i tłumaczyli policjantom błąd w oskarżeniach.. Znowu współpracowali. I mimo tego, że wyczuwam cholerne kłopoty, to cieszę się, iż w dotrwali do chwili, gdzie ich głośne myślenie doprowadziło ich do rozwiązania jednej z wielu zagadek. Pisałam ci kiedyś na tt, że akurat "Radioactive" przypomina mi o Deadzie. Zawsze, gdy jej słucham, a piosenka jest świetna, od razu przed oczami stają mi momenty z twojego ff. Jeszcze nigdy, żadna piosenka nie kojarzyła mi się tak z opowiadaniem. Naprawdę potrafisz tworzyć coś wspaniałego.
Louis otworzył oczy. Louis się obudził. To wspaniała wiadomość! Jednak, mimo tych wszystkich rewolucji, eliminacji, wyborów... w tym świetle Lou jest tylko jednym ziarenkiem na pustyni innych takich samych ziaren. (ech, te moje porównania -,-). Mam na myśli, że jeszcze wiele go czeka, by wszystko było dobrze. O ile kiedykolwiek będzie, a znając twoją twórczość, domyślam się, że jeszcze nas zaskoczysz.
Nie poganiam cię, co do następnego rozdziału. Życzę po prostu miłego tygodnia i powodzenia w szkole.
ily xxx

Anonimowy pisze...

Lou się budzi! :3 Rozdział świetny i liczę, że w kolejnych będzie więcej akcji niż ostatnio, skoro chłopcy doszli już co to jest ZR i w ogóle. :D @Be_my_boyfriend

Pompon pisze...

coś złego dzieje się z Zaynem.
Od kilku rozdziałów mam takie przeczucia.
Może się mylę, ale..przeczucia.

Nareszcie! 'Zatzmichen's revolution'..
od początku zżerała mnie ciekawość co ten skrót oznacza.
Powiem szczerze, że się nie domyśliłam, prowadzisz trudną grę kochana.

Dobrze, że Lou się już budzi, przechodzimy do czegoś nowego, innego świata poza szpitalem, z rozwiązanymi zagadkami.
Może Lou nareszcie powie chłopakom o kartce.
Możemy mie tylko nadzieję.

Pompon pisze...

Uwielbiam Radioactive.

Anonimowy pisze...

Okej, jest 8 rano w niedzielę, nie sądzę, aby coś mądrego z mojej strony wypłynęło.
Powtórzę - mój kochany Harry to takie mądre stworzenie. Nie żebym go faworyzowała, czy coś :D
I mają cię kupo, ty durny Joelu!
Zmartwychwstanie wyczuwam.
Nie Boże, co ja pletę? Kończmy to.
@kyycio

Unknown pisze...

LOUIS SIĘ OBUDZIŁ! OBUDZIŁ SIĘ LOUIS! SIĘ LOUIS OBUDZIŁ! Dalej to do mnie nie dociera. Znaczy wiedziałam, że w końcu musi wyjść z śpiączki, ale nie myślałam, że już w tym rozdziale!
Jeszcze ta akcja z Joelem. W końcu bohaterowie wiedzą, że za tym wszystkim stoi Zatzmichen, tylko teraz pojawia się pytanie co zrobią z tą informacją? Raczej na policje nie pójdą.
Rozdział naprawdę genialny, pełen emocji. Warto było czekać. Teraz to akcja naprawdę się rozkręciła.
Czekam na następnyxX

Anonimowy pisze...

Jej wreszcie trafili na jakiś trop i co najlepsze Louis się obudził :) :* czekam na następny

Disneyland pisze...

LOUIS SIĘ OBUDZIŁ!!! LOUIS SIĘ OBUDZIŁ!!! :D
Nareszcie! Tak się o niego bałam
Rozdział jak zwykle świetny Jak dla mnie warto było czekać :)