Harry był chodzącym kłębkiem nerwów. Zanim prychniesz pod nosem, że każdy był postawiony w tak beznadziejnej sytuacji, że nie było to pod żadnym względem dziwne i nie tylko Styles był nieźle wkurzony, uprzedzę Cię jednym- Styles od początku był inny, śmiem twierdzić, że nawet trochę dziwny, tylko trudne jest sprecyzowanie, czy ta jego dziwność była pozytywna, czy negatywna. Harry czuł po kościach, że ten chłopak, który leżał w śpiączce, odwrócił jego życie do góry nogami. I tutaj znowu nie wiadomo, co stwierdzić- czy jego życie stało się lepsze, czy jeszcze gorsze niż było. Chłopak z burzą loków na głowie najbardziej z całej czwórki polubił Louisa, co było zadziwiające, zważywszy na to, że chciał go zabić. Nieprawdopodobne skutki mają niedomówienia i kłamstwa, prawda? Ludzie są tacy obłędni, że pastwiąc się na jednej osobie, mogą sprawić, że nie tylko ta jedna osoba zostanie pokrzywdzona i wprowadzona w paskudny błąd i potem trzeba cudze głupoty samemu naprawiać, co jest najbardziej irytującą i mega totalnie niesprawiedliwą rzeczą na świecie- ponosić winę za kogoś innego.
Harry cały czas chodził zamyślony, był nieobecny, miał huśtawki nastroju. Raz z nerwów zachował się niezbyt męsko (ale czy to jest istotne?)- usiadł obok Zayna, uścisnął go i zwyczajnie się popłakał. Zdumiony Malik w pierwszej chwili chciał go odepchnąć zdezorientowanym gestem, ale w chwilę się opamiętał i go przytulił, wzdychając ciężko, jakby wiedział, co on czuje. Następnego dnia Styles był zły jak osa i z Zaynem się pokłócił, a ostre słowa Zayna, że "szuka sobie worka treningowego, żeby wyładować swoją frustrację" sprawiły, że chłopak wyszedł z sali, a potem ze szpitala i skierował się na plac niedaleko hotelu. Patrzył, jak jakieś dzieciaki chichoczą i biegają na torze przeszkód na placu zabaw. Zastanawiał się, czy on też tak robił i czy w okresie dzieciństwa też tak mało wiedział o otaczającym go świecie. Dzieci są niesamowite, ich kreatywność, ufność i pozytywne myślenie zwala z nóg. Tak właściwie, to kiedy ten optymizm się kończy? Kiedy człowiek, patrząc na szklankę do połowy napełnioną wodą, myśli, że przecież połowa szklanki jest pusta, a nie, że aż połowa jest napełniona piciem? Kiedy z nosa spadają te różowe okulary? Kiedy jest ten moment, kiedy ktoś ucina nam skrzydła i ciężko opadamy na ziemię i widzimy ją już zupełnie inaczej? Kiedy pierwszy raz rozumiemy, co tak naprawdę znaczy: jest źle, jest bardzo źle, jest cholernie źle?
Myśl pozytywnie. Uśmiechaj się. Tylko jak to robić, kiedy wokół ciebie wszystko się psuje i wali? Twój mur obronny budowany od dzieciństwa zostaje zburzony? Ile można wysłuchiwać czyjegoś płaczu, ile można samemu płakać? Ile można nosić na swojej twarzy ten obrzydliwy, sztuczny, automatyczny uśmiech?! Stwarzanie pozorów jest dobre tylko przez krótką chwilę, ale nie przez miesiące. Przecież człowiek nie jest maszyną, każdy z nas czuje ból, smutek, strach, przerażenie, ściska nam się żołądek, łzawią nam oczy, zaciskają nam się wargi, paznockie wbijają się w ręce, byle nie reagować, byle obojętnie przejść obok, i tak każdy ma ciebie gdzieś. Nie masz dla kogo być sobą, bo nikt nie lubi twojej naturalnej odsłony. Wiesz dlaczego? Bo najprawdopodobniej nikt jej nigdy nie widział. Jesteś spięty, jeżysz się na widok osób, których nie lubisz, to widać jak na dłoni, kogo się darzy sympatią, a kogo by się wręcz zabiło na miejscu. Prawda boli, ale nikt nie przepada za spiętymi, skupionymi tylko na sobie ludźmi. Jasna sprawa, że są takie osoby, które nie zasługują naszej uwagi ani przez minutę, ale większości ludzi tak naprawdę nie znamy, tak samo jak ty mówisz, że ciebie nikt nie zna. Naszym największym błędem jest to, że nie pozwalamy innym ludziom nas poznać i w rezultacie wszyscy są spięci i już nie wiedzą, kim tak naprawdę są i jak powinni reagować w niektórych sytuacjach. Tak rodzi się znieczulica i obojętność. Nie możesz twierdzić, że każdy ma cię gdzieś, jeśli ty sam masz innych w głębokim poważaniu. Musisz się otworzyć, to działa w dwie strony. Nie zapominajmy też, że każdy ma wady, ty również. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka twierdząc, że te osoby i tak są durne, więc nie ma sensu się z nimi zadawać. Wypominasz w myślach ich chwile słabości, momenty, w których zachowali się niefajnie. Ale były też takie chwile, kiedy spojrzałeś na kogoś i pomyślałaś, że w sumie to on nie jest taki zły, jak się wydaje. Łatwo powiedzieć, że społeczeństwo schodzi na psy, jest w tym ziarno prawdy, ale nie zapominaj o jednym: ty też do tego społeczeństwa należysz i tacy ludzie jak ty powinni je ratować, a nie stać z boku i milczeć.
To Harry Styles wbrew pozorom przeszedł największą metamorfozę. Z egoistycznego kolesia zamienił się w chłopaka, który wręcz zbyt dużo myślał o innych i w pewnej chwili nie zdołał unieść ciężaru przesadnej empatii. Po czasie zobaczył, kto jest warty jego uwagi, a kto nie. I do jakiego wniosku doszedł? Że najbardziej zależy mu na osobie, której kiedyś nienawidził, nonsens. Wystarczyło parę rozmów z mężczyzną, który siedział w więzieniu długi czas, odsiadywał niesprawiedliwy wyrok, a gdy chciał zabrać głos, znowu mu nie pozwolili i musiał się ukrywać. Louis Tomlinson, znienawidzony przez wielu ludzi chłopak, stał się inspiracją i symbolem sprawiedliwości. Gdyby cały czas milczał, wciąż siedziałby w więzieniu, Styles błądziłby w fałszywym towarzystwie, Niall chorowałby na anoreksję i byłby osamotniony, Liamowi nikt by nie przemówił do rozsądku, że były przyjaciel go potrzebuje, bo przeżywa dramat, Zayn wciąż czułby się jak intruz w domu Nicki i jej brata i w dodatku myśl o Louisie nie dawałaby mu spokoju i powoli go zabijała. Jedna osoba potrafi tyle zmienić. Jedna osoba potrafi zrobić potężną rewolucję na amerykańską, a potem europejską, azjatycką, aż w końcu światową skalę. I nie chodzi tutaj tylko o rewolucję w polityce. Rewolucja przeszła również w zaśmieconych przez stereotypy i rutynę sercach ludzi. Ty też powinieneś wyjść z cienia. Zawsze najgorsze są początki- kto pierwszy wyjdzie przed szereg? Zaufaj osobie na górze, która rozpisała sobie już twój życiorys i bądź tym ochotnikiem, jednym z pierwszych. Rozpocznij swoją własną rewolucję.
Harry nawet bał się myśleć, ile zostawił pieniędzy w automacie do gorącej czekolady, herbaty i kawy, chciało mu się już wymiotować tym brązowym piciem, którego zapachu powoli nienawidził. Ale nie chciał zasnąć, chciał być czujny, gdyby coś go ominęło, nie darowałby tego sobie. Irytował tym przede wszystkim Zayna, który następnego ranka miał zostać wypisany ze szpitala- warczał na Stylesa, żeby poszedł spać i żeby następnego dnia był stuprocentowo przytomny, ale Harry tylko przewracał oczami i nic sobie z uwag przyjaciela nie robił. Była dwudziesta druga, Malik spał, Nicki również, Liam poszedł ze swoją mamą najprawdopodobniej do baru z fast foodem żeby coś zjeść, Niall zapewnie siedział w hotelowym pokoju i albo sprawdzał coś na laptopie, albo spał, wszystko jedno. Jedynie Harry wciąż stał na szpitalnym korytarzu i czasem łapał zaniepokojone spojrzenia pielęgniarek.
- Panie Styles, lepiej będzie dla pańskiego zdrowia, jeśli pan już pójdzie spać i przestanie pić tyle kawy, zwłaszcza późnym wieczorem.
- Wie pan, że od kawy można dostać raka?
Ale Harry tylko uśmiechał się przez łzy i siadał przy stoliku, przeglądał dziesiąty raz te same gazety, uczył się tekstów artykułów na pamięć, wstawał po kolejne kubki kawy albo do toalety. Czasem rozlegał się dźwięk sygnalizujący nadejście nowej wiadomości tekstowej, ale ignorował to, bo doskonale wiedział, że napisał albo Niall, albo Liam, a ich smsy były zawsze tej samej treści: Harry, kretynie, przyłaź do hotelu w tej chwili, albo sam do ciebie pójdę, czego byś nie chciał. Jednak nie przyszedł ani Niall, ani Liam- doskonale wiedzieli, że Harry należy do ludzi, którzy są uparci i jeśli Styles zechce spać-nie spać w szpitalu, to tak zrobi, koniec kropka.
- Panie Styles? Proszę pana?
Och, litości.
- Zasnął pan na fotelu, chyba czas najwyższy pójść do kolegów przespać się i rano wrócić. Nie sądzi pan?
Burknąłem coś w odpowiedzi i zły na siebie szybko wstałem, ignorując nieznośny fakt, że bolała mnie głowa i szyja, bo źle się ułożyłem.
- Może tak zrobię - wzruszyłem ramionami, chociaż wcale nie było mi to obojętne.
- Jest jeszcze jedna sprawa - pielęgniarka miała zacięty wyraz twarzy.
- Dobra, kapuję. Nie będę już spał w szpitalu i denerwował pielęgniarek.
- Nie o to chodzi - pokręciła głową. - Pan Tomlinson obudził się jakieś... dwie godziny temu.
- Co?!
Spojrzałem zdezorientowany na blondynkę, a serce podeszło mi do gardła. Przypomniałem sobie smak obrzydliwej, czarnej kawy ze szpitalnego automatu i zacząłem się martwić, że zaraz zwymiotuję na podłogę, która niedawno była zdezynfekowana.
- Dlaczego nikt mnie nie obudził?!
- Sęk w tym, że pan jeszcze nie spał. Nie mogliśmy pana zawołać, bo konieczne było przeprowadzenie badań, a pan by nam tego nie ułatwił.
Ale ja już jej nie słuchałem, zapominając o rozsądku wpadłem do salki Louisa. Część urządzeń została odłączona, wyglądał lepiej bez kabelków i wbitych w niego igieł.
- Boże, Louis!
Ale Louis miał wciąż zamknięte powieki.
- Przecież on wciąż śpi! - wrzasnąłem. - Louis wciąż śpi!
- W rzeczy samej, z tą różnicą, że to nie jest śpiączka, tylko normalny sen.
- Spał parę dni, obudźcie go! Na litość boską, muszę...
Poczułem, jak ktoś silnie odciąga mnie od przyjaciela, więc insynktownie poderwałem się do przodu, ale nie miało to dobrego skutku.
- Mówiłam, że to zły pomysł - mruknął ktoś.
- Proszę skontaktować się z resztą chłopaków.
- Do cholery, niech ktoś w końcu zrobi coś z tymi dziennikarzami, stoją pod szpitalem dniami i nocami, czy policja tego nie widzi?!
Wszystko mi się mieszało, nie wiedziałem, kto co mówi, co robi, dlaczego mnie odepchnięto i dlaczego zachciało mi się wymiotować. Wyczulone pielęgniarki szybko zareagowały i nie zwróciłem kawy na podłogę. Zrobiło się cholernie głośno, zbiegły się wszystkie pielęgniarki z dyżurki, para lekarzy, w niektórych salkach zapaliły się światła. Cisza nocna została przerwana. Leżałem na kolanach na zimnych kafelkach, pochylając się nad miską i spazmatycznie oddychając, w pewnym momencie zrobiło mi się tak zimno, że zacząłem się okropnie trząść.
- Panie Styles?
Ktoś kaszlnął, jęknął, znowu zaczął się krztusić. Szpital to przerażające, wręcz obrzydliwe miejsce. Można nazwać je apartamentem śmierci, naprawdę. Gra w papier, kamień i nożyce z Bogiem i jeśli wygra, to wybiera sobie kolejną ofiarę, patrząc z zadowoleniem na ludzkie łzy i żałobę.
Ktoś naprawdę zaczął się krztusić, nie był to przyjemny dźwięk. Wtedy przypomniałem sobie, jak kiedyś Louis się zakrztusił colą i męczył się przez bite pięć minut.
I również pięć minut minęło zanim zrozumiałem, że to właśnie on się krztusił.
- Zayn. Zaaaayyyn. Zayn, otwórz te pieprzone oczy, no!
- Rany, czego ty znowu chcesz? - jęknąłem, przewracając się na bok. Moja wypowiedź zabrzmiała raczej jak "Rnyzeotywucesz".
- Zayn, proszę. Jest trzecia w nocy, Harry'ego nie ma.
Westchnąłem i podniosłem się, próbując otworzyć powieki. Niall z workami pod oczami i z blond buszem na głowie stał nade mną, spodnie dresowe prawie mu zjechały z tyłka, a poza tym to wyglądał na naprawdę zmartwionego.
- Dzwoniłeś do niego? - zapytałem, wstając leniwie z łóżka i zapalając światło.
- Nie odbiera.
- Pewnie siedzi w szpitalu, dobrze wiesz, że zawsze wraca później niż my.
- Maksymalnie o pierwszej w nocy, tak, ale nie o trzeciej!
- Istnieje jeden sposób, żeby upewnić się, że Styles wciąż siedzi w szpitalu. Podaj mi mój telefon.
Niall bez słowa odłączył telefon komórkowy od ładowarki i podał mi go. Wyszukałem kontakt do pielęgniarki, która udostępniła mi swój numer w razie wypadku. Teraz była taka sytuacja i musiałem to wykorzystać.
Odebrała po czwartym sygnale.
- Halo? Uhm, dobry, eee, wieczór? - odezwałem się, chodząc po pokoju i szukając bluzy. - Tu Zayn Malik, eee, mam takie... jedno pytanie, bo...
- Coś się stało?
- Dobre pytanie - mruknąłem. - Czy jest tam gdzieś Harry?
W słuchawce przez chwilę zapadła cisza. Kobieta odchrząknęła i zaczęła mówić.
- Ogólnie rzecz biorąc, to nie wie pan o jednej sprawie. Harry Styles tutaj śpi, fakt, ale również obudził się Louis Tomli...
To mi wystarczyło.
- Niall, zbieraj się. Louis Tomlinson z łaski swojej się obudził. - Rzuciłem tylko, chwytając bluzę leżącą na fotelu.
cdn
komentarz-mój banan na twarzy, że doceniacie to, co piszę c:
11 komentarzy:
Ahhh jacy oni wszyscy słodcy i poukładani... moja zdolna pisareczka... tym razem bez nick'u - domyślisz się
Jak zwykle cudnie! :D
Haha Malik i ten jego tekst na końcu jak zwykle pasuje do niego
I ogólnie to genialne jak zawsze :)
Ubóstwiam Cię, dziewczyno. Rozdział jest genialny, taki nawet trochę słodki i wgl kgneroihgoiebg Kocham <333
przepraszam ze wczesniej nie czytalam anie nie komentowalam... po prostu na koncu lipca wyjechalam i wrociłam w polowie lipca a ze mialam tez inne blogi do nadrbienia do deada (??) mi sie nie chcialo czytac...
ale teraz postanowilam to zrobic i jestem w szoku zawsze wiedzialam ze jestes wspaniala pisarka wiedzialam to juz po pierwszej czesci ale teraz przechodzisz sama siebie nie moge uwierzyc ze liczba komentarzy malej wszczegulnosci teraz jak akcja sie rozkreca... moze nie maja czsu... ale podziwiam cie za to ze pomimo wszystko wciaz piszesz dla tych "najwierniejszych" czytelnikow
:)
Końcówka mnie przede wszystkim rozbawiła. Nie wiem, czy taki miał być zamiar ale mnie rozsmieszyla.
Bardzo dobry rozdzial. Dzisiaj tak krótko. Wybacz.
Nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Xx
Nie wiem już co mam pisać bo za każdym razem po przeczytaniu następnego rozdziału moja odczucia są takie same tzn TALENTALENTALEN, cudowne, wciągające, niezapomniane, oryginalne, niepowtarzalne, wspaniałe itp. @Be_my_boyfriend
Jffjydvjidzbjkpgew tylko tyle mogę z sb wydusić <3
Wspaniały.
Malik rozwala system swoimi tekstami xD
Cudowny rozdział.
Czekam na następnyxXjavascript:void(0)
Jest świetny, na prawdę się postarałaś kochana ;D <3
ilysm
Dawno nic nie komentowałam tutaj. Bardzo cię przepraszam. Ogólnie jestem zdziwiona tym, jak stosunkowo niewiele komentarzy masz, skoro tak dużo osób informujesz i DEAD jest taki popularny. Cóż, to zwykłe lenistwo ludzi. Ja obiecuję, że teraz będę komentowała każdy rozdział. To opowiadanie jest naprawdę cudowne. Masz taki ogromny talent, że dałabym się pokroić, żeby móc tak pisać. Eh.
Co do samej fabuły drugiej części, to jedno wielkie JA PIERDOLE. Jest idealnie. Obawiam się, jak to wszystko się skończy... Nie wierzę w to, co zrobił Nick. Chociaż w sumie nigdy nie byłam jego zbytnią fanką. Nie mogę też pominąć pocałunku Nicki i Zayna, jezuuu bvhfkdgdfk. Ciesze się, że Lou w końcu sie wybudził. Ale boję się tego, co stanie się dalej. Czy przezyje?
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Zapraszam do siebie: http://sztuka-zemsty.blogspot.com/
@greaseblow
Prześlij komentarz