czwartek, 18 lipca 2013

DEAD: ALIVE- V

Pierwszym ryzykiem, które trzeba podjąć dla pokoju, wydaje mi się dialog, który otwiera nas i czyni przejrzystymi- dla nas samych i dla innych. (...) Podstawowym założeniem dialogu (...) jest poszukiwanie tego, co prawdziwe, dobre i sprawiedliwe dla każdego człowieka; dialog wymaga otwartości i gotowości przyjęcia (...). Nie można jednak rozpocząć żadnego procesu pokojowego, jeżeli nie dojrzeje w ludziach postawa szczerego przebaczenia. Bez niego stare rany będą nadal krwawić, podsysając w kolejnych pokoleniach zawziętą nienawiść, która jest źródłem zemsty i wciąż nowych zniszczeń. Udzielenie i przyjęcie przebaczenia to nieodzowny warunek wspólnego dążenia do prawdziwego i trwałego pokoju.
Zayn

   Zapukałem do pokoju Nialla i nie czekając na pozwolenie, czy mogę wejść, zrobiłem to i zamknąłem za sobą cicho drzwi, bo z własnego doświadczenia wiedziałem, że w trybie pod tytułem "jestem zły i dajcie mi wszyscy spokój, do ciężkiej cholery" nawet najdrobniejszy hałas był w stanie mnie jeszcze bardziej zirytować.
- Niall, dlaczego tak się wkurzyłeś, hm?
- Ludzie mnie denerwują - odpowiedział niemal natychmiast, rzucając się na swoje szerokie, niepościelone łóżko.
- Nie tylko ciebie - mruknąłem zrozumiale. - Ale tak czy inaczej, nie można dać się wyprowadzić z równowagi, bo...
- Daj mi już spokój święty z tymi wiecznymi kazaniami na temat życia i psychiki człowieka, Jezu. Ile można? - warknął i schował twarz w poduszce. - Tutaj nawet nie trzeba co tłumaczyć, ludzie z dnia na dzień są coraz gorsi, nie myślisz? Zresztą, nieważne.
- Nie mów "nieważne", bo to ważne. Ludziom brakuje dobrego autorytetu.
- Gówno prawda. Autorytet jest tylko dodatkiem, każdy z nas ma własny rozum i poglądy.
- Mniejsza już z autorytetami, dobra? Chciałbym pogadać o Louisie.
- Co z nim?
- Sam chciałbym to wiedzieć - uśmiechnąłem się smętnie. - Co nie podoba ci się w jego zachowaniu?
- Hm... - Niall zastanowił się chwilę. - To znaczy, każdy z nas ma wady, co nie? Nie można mu ich wytykać.
- Nie mam zamiaru nic wytykać. Po prostu powiedz mi, co cię w nim irytuje. Jakie jest jego zachowanie. Gdzie według ciebie popełnia błąd.
- Cóż... Louis jest... chyba zbyt wrażliwy, wiesz? Cholernie mnie to irytuje. Zamiast przyjąć coś na klatę, to on rozkłada to na czynniki pierwsze i siedzi w tym, dłubie to, wszystko analizuje, marnując jednocześnie swój czas. To znaczy, dobrze, że nie chce, żeby coś poszło źle i stara się, ale czasem trzeba ruszyć swoją dupę i zacząć szybko działać, bo czas nie stoi w miejscu, ugh.
- W tej kwestii mam taką samą opinię, Niall.
- Ale też nie ma co mu się dziwić, bo... długi czas nie miał nic. Dosłownie nic. A teraz ma wszystko. On boi się to stracić. Chce jak najlepiej i nie jest w stanie pojąć, dlaczego ludzie nie widzą, nie doceniają jego starań. Moja podświadomość mówi mi, że chciałby wrócić do Stanów Zjednoczonych, chociaż nienawidzi tego miejsca, bo odczuwa wrażenie, że się pojawił, nabałaganił i pojechał, zostawił wszystko w złym stanie, w totalnym syfie. Boli go sumienie - prychnął.
- Razem z Harry'm i Liamem pomyśleliśmy, że jemu brakuje wsparcia rodziny.
- Ale Zayn... on już nie ma rodziny.
- Ma. Rodzice wciąż żyją.
- Skąd wiesz?
- Niall, błagam, tak czy inaczej, Lou wciąż ma na nazwisko "Tomlinson" i tego się nie zmieni. Zawsze, gdy ktoś umiera, rodzina zostaje poinformowana. Jego rodzice na pewno normalnie żyją i mieszkają w Bradford. Louis za nimi najzwyczajniej tęskni, przecież to widać.
- I co w związku z tym? Chcesz pobawić się w superbohatera i umówić go z własnymi rodzicami?
- Zbliżają się święta i urodziny Louisa. To idealny moment. Poza tym, dla rodziców święta bez własnego dziecka muszą być okropne. To będą jednocześne najlepsze święta od lat, oraz urodziny.
- Jesteś pozbawiony racjonalizmu.
  Niall owinął się kocem jak naleśnik.
- A ty jesteś pesymistą. Powinniśmy spróbować, dla Louisa.
- Boję się jeszcze jednego. Cały czas siedzi mi w głowie scena z placu. Ta dziwna grupa ludzi. Bawią mnie te domysł i plotki, że to jakaś sekta, ale w gruncie rzeczy, to oni naprawdę byli dziwni.
- Śpiewali jakąś piosenkę, tak?
- Taaa.
- Jaki był jej tekst?
- Coś o radioaktywności i rewolucjach, nie wiem. Czy to ma jakieś znaczenie? - wzruszył ramionami.
- Oczywiście. To na pewno ma jakiś sens.
- Potem pobawisz się w detektywa, moje obawy nie skupiają się wokół jakiejś badziewnej piosenki, tylko niepokoi mnie fakt, że Louis dostał w twarz, oraz to morderstwo obok... zabito młodego chłopaka, przeciętny, porządnie ubrany facet. Szedł z dziewczyną za rękę. Chwilę potem leżał martwy na bruku. Wiesz, co mnie najbardziej dobiło? Nie wiem, czy Louis to zauważył, czy nie, ale z tyłu, to ten chłopak był praktycznie identyczny, jak on. W jednej sekundzie nawet się wystraszyłem, że to Lou jest zabity, ale on stał obok mnie i trzymał się mnie za ramię, bo go ludzie popychali.
- Czy ty myślisz, że...
- Można? - rozmowę przerwał nam Liam, który bez zbędnych ceregieli wpakował się do pokoju Nialla. Gdy miał kaca, zawsze rozśmieszało mnie jego zachowanie, bo był wiecznie zirytowany i cały czas chodził z butelką wody pod pachą. Marszczył brwi, wzdychał ciężko, oblizywał zaschnięte usta, miał zachrypnięty głos i przeklinał. A przede wszystkim, nie chciało mu się używać nawet mózgu. Pomimo, że wszystkich tym dookoła denerwował, to nikt na niego nie naskakiwał, bo własne doświadczenie nie dawało o sobie zapomnieć. W te dni Liama trzeba było po prostu omijać szerokim łukiem, żeby obyło się bez zbędnych konfliktów, a wieczorem powoli wracał do normalności. - Zayn, zrób coś dla mnie i odbierz ten pierdolony telefon, bo zaraz dostanę kurwicy. Mam echo w głowie.
- Ale kto to... - Payne wcisnął mi swój telefon komórkowy do dłoni i wyszedł, trzaskając drzwiami. Spojrzałem na wyświetlacz. Nicki.
- Super - westchnąłem. - Zaraz wrócę, Niall.
  Przyjaciel tylko przytaknął i zakrył się całkowicie kocem, chowając twarz w poduszce. Wyszedłem z pokoju i odebrałem połączenie.
- Halo? - odezwałem się, schodząc do kuchni.
- Cześć, Liam. Nie zadzwoniłam na ploty, tylko chciałam powiedzieć, że... - chciałem jej przerwać i powiedzieć, że to ja, Zayn, ale gdy usłyszałem jej głos, to odrzuciłem tą myśl. Dotarło do mnie, jak dawno jej nie widziałem i szczerze mówiąc, to nie miałbym nic przeciwko spotkaniu z nią. Była sympatyczna, ładna i żartobliwa, no i nie brakowało jej temperamentu, a nie przepadałem za tchórzliwymi dziewczynami, które najchętniej siedziałyby na dupie w pokoju i piłowały paznokcie. Nawet głos miała idealny, rany... - no więc, jak będę w Manchesterze, to nie wiem, czy do was przyjadę, bo sam dobrze wiesz, że nie czuję się swobodnie u was - uniosłem brwi do góry i wyjąłem szklankę z szafki - zwłaszcza przy Zaynie, bo jest zawsze taki skryty, ale ma ładny uśmiech, to tak między nami - rozejrzałem się po kuchni i zdałem sobie sprawę z tego, że końcowo picia przecież nie kupiono, a ostatnią butelkę zabrał nakacowany Liam.
- Kurwa.
- Mówiłeś coś?
- O, uhm, cześć Nicki, tutaj Zayn - nalałem do szklanki wodę z kranu. Nienawidziłem jej, ale nie miałem wyboru. - Co tam?
- Zayn? Cały czas byłeś przy telefonie? Dlaczego nic nie mówiłeś? To nie w porządku, nie odbierz mnie źle, to znaczy tego, co powiedziałam, a i...
- Uspokój się - przerwałem jej paplaninę i wypiłem wodę.- Jest okej. To jedziesz do Manchester, tak?
- Taaa, ale powiedz mi, dlaczego odebrałeś ty, a nie Liam?
- Twój brat nie czuje się najlepiej i...
- Co mu się stało? Złamał coś?
- Co? Nie, jest na kacu i nie może wydusić z siebie słowa. W sumie to mogłabyś zadzwonić wieczorem, bo zazwyczaj o tej porze jest już z nim lepiej, ale wciąż łatwo go zdenerwować, więc lepiej zadzwoń jutro, o ile chcesz.
- Chcę czy nie, muszę.
- Ale dlaczego nie chcesz do nas wpaść? Przecież wszyscy cię tu lubią, hm?
- Zayn, przestań, piątka facetów i ja jedna? W życiu. W takiej sytuacji nie da się czuć swobodnie. A co do aspektu, że każdy mnie u was lubi... dyskutowałabym.
- Że co?
- Louis.
- Co z nim? Jest okej.
- Ale nie w stosunku do mnie. To znaczy...
- Na serio nie zauważasz tego, jak Lou stara się, by każdy go lubił? Nicki? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że należysz do grona ludzi do niego uprzedzonych? - westchnąłem, starając się powstrzymać rosnącą we mnie irytację. - Louis jest w porządku facetem. Nikt nie każe ci go od razu lubić, ale zmniejsz do niego dystans, bo jest... nieszkodliwy. Matko, co za beznadziejne określenie: nieszkodliwy. A tak na dobrą sprawę, to nawet z nim czasu nigdy nie spędziłaś, więc...
- Zayn, nie rozmawiajmy o Louisie. W ogóle już będę kończyć, skoro Liam... źle się czuje, cokolwiek to znaczy.
- No na kacu jest, mówiłem już.
- Zadzwonię do niego jutro, przekaż mu to, dobra? Do zobaczenia!
- Ale...
- Niezły z ciebie romantyk - spojrzałem na Harry'ego, który cały czas słuchał mojej rozmowy, opierając się o framugę drzwi. Przewróciłem oczami i odłożyłem telefon Liama na stół.
- Odezwał się kobieciarz - mruknąłem pod nosem.
- Ja? Co ty, to nie jest dla mnie, serio.
- Nicki jedzie do Wielkiej Brytanii, ale nas nie odwiedzi.
- Skoro czuje się przy nas nieswobodnie, to dlaczego miałaby się męczyć?
- Wiesz co...
- Jezu, Zayn, bądź racjonalistą. Nie zmuszaj dziewczyny do niczego. Jak będzie chciała się umówić, to się umówi, spokojna głowa.
  Jesteś pozbawiony racjonalizmu.
  Bądź racjonalistą.
- Kto powiedział, że chcę się z nią umówić?!
- Już podnosisz głos, czyli miałem rację - Styles wyszczerzył się. - Nicki wydaje się być w porządku, ale nic na siłę, bo ją odstraszysz.
- Idiota.
- Tak się dzisiaj dziękuje za rady? No więc, nie ma sprawy, też cię lubię, Zayn. Jesteś całkiem spoko. - Poklepał mnie po ramieniu. - O, Louis!
- Gdzie jest woda? - Lou stanął i zaczął się rozglądać po kuchni. Parsknąłem śmiechem.
- Trudne jest życie z facetem na kacu, co nie?
- A, no tak. Liam.
- Louis, byłeś kiedyś w Manchesterze? - zatrzymałem go tymi słowami w połowie schodów. Spojrzał na mnie, podejrzliwie mrużąc oczy.
- Chyba raz, jak miałem dziesięć lat. A co?
- Może chciałbyś się tam wybrać?
- Zastanowię się.
- Masz czas do jutra.

Arty

- Jak to zabiłeś złą osobę?! - wrzasnąłem, pochylając się nad Nathanem. Nathan był młodym chłopakiem- miał dziewiętnaście lat i ambitne plany- chciał pracować na czarno. Gdzie i u kogo taka praca była najbardziej opłacalna? Oczywiście, że u Joela Zatzmichena, a jak? Problem tkwił w tym, że wybrał kompletnego idiotę. - Jak mogłeś pomylić Louisa Tomlinsona z jakimś zwykłym przechodniem?! Poza tym, on szedł z dziewczyną! Dziewczyną, debilu, a Tomlinson dziewczyny nie ma!
- Skąd miałem wiedzieć?! Nie mi oceniać, czy ma kogoś, czy nie, moim zdaniem było zabić i był z tyłu cholernie do niego podobny!
- Zamknij mordę, jak do ciebie mówię, kretynie! Przecież Joel mnie zabije! Jak Zatzmichen's Revolution ma działać cicho, bez większego zamętu, jak pierwsze zadanie spierdoliłeś i zabiłeś niewinnego faceta, który szedł z kimś do sklepu, żeby kupić żarcie na śniadanie?!
- Uspokój się, Boże, pryszcze ci zaraz wyskoczą - mruknął. - W ogóle to nie ma sensu, robicie jakieś uliczne teatrzyki, udostępniacie swój znak, wręcz ustawiacie się do odstrzału, a płaczesz nad jednym chłopakiem!
- Ty nic nie rozumiesz! - syknąłem. - Ten twój "teatrzyk" miał wystraszyć. Zastanowić Tomlinsona, bo on tam był, na samym przodzie, idioto. Miał się w-y-s-t-r-a-s-z-y-ć. Miał nad tym myśleć. Miał się czuć osaczony, bo gdy człowiek ma coraz mniejsze pole manewru, tym łatwiej wpada w pułapkę. A ty zabiłeś publicznie jakiegoś chłopaka i znając moje szczęście, Tomlinson zauważył, że był do niego podobny, i co? Idiotą nie jest i może być teraz nawet w Azji! Joel mnie zabije!
- Przecież to było dopiero pierwsze zadanie, calm down, człowieku. Poza tym, Tomlinson nie jest sam, łazi wszędzie z czwórką chłopaków. Louis jest osobą dosyć skrytą i pewnie zacznie działać samodzielnie, a powie im o swoich domysłach dopiero w sytuacji krytycznej. Niedługo wpadnie w pułapkę, którą sam wymyślił.
- Och, wynoś się stąd, idioto!
- Gdybyś był babą, pewnie dostałbyś już okresu z nerwów - burknął i wyszedł z mojego samochodu, trzaskając drzwiami tak mocno, że podskoczyłem na swoim siedzeniu.
- Mocnij pierdolnij tymi drzwiami, pedale jebany!
- Znajdź sobie dziewczynę, bo nie masz na kim wyładować napięcia seksualnego, a wiesz...
  Nie chciałem go dalej słuchać, więc z towarzyszącym mi rykiem silnika, odjechałem swoim czarnym Range Roverem, zostawiając Nathana w tyle.
- Co za idiota, to się w pale nie mieści - mruknąłem do siebie.

cdn

***
Dzisiaj krócej, ale nie miałam zbytnio czasu, a dzisiaj jest czwartek, więc nie będę Wam kazać dłużej czekać :)
Cytat na początku to słowa Jana Pawła II. Sama prawda.
No więc, tydzień temu napisałam, że jeśli ktoś ma jakieś pytania, to niech zada je w komentarzach. No i parę się znalazło, więc przejdę od razu do nich, bez zbędnego gadania.

Chyba najbardziej zaskoczyło mnie te: czy Twoje opowiadanie jest już tłumaczone na inne języki? Przysięgam, gdy przeczytałam to pytanie, to mi mina zrzędła, haha. Chciałabym podkreślić, że Dead nie jest wcale opowiadaniem popularnym i do zagranicznych tłumaczeń to jeszcze dłuuuga droga. Gdyby ktoś postanowił Deada tłumaczyć, a zwłaszcza na angielski, to bym chyba zemdlała, serio. Myślę, że największym problemem jest to, że piszę po polsku, naprawdę, bo angielskie opowiadania mają największą szansę na wybicie się ponad przeciętność (Dark, Danger, Cold, Bronx...) i każdy ten język zna na jakimś poziomie i jest w stanie przeczytać rozdział w tym języku i coś zrozumieć, no i spójrzcie też, ile jest tłumaczeń z angielskiego na polski... tak więc szczerze wątpię, żeby ktoś podjął się tłumaczenia, no chyba że ktoś z Polski, kto świetnie zna angielski i chciałby mi pomóc, wtedy bym się zgodziła, chociaż najlepiej by było, gdyby ktoś, kto mieszka w USA czy UK tłumaczył, bo źle tłumaczone opowiadanie traci swój urok. Ale liczę, że ktoś taki się znajdzie. Warto również wspomnieć, że często obserwuję statystyki Deada i odwiedziło go dużo ludzi ze Stanów czy Wielkiej Brytanii i innych krajów, no ale wiadomo, że tam nikomu nie jest polski język potrzebny, nie posługują się nim, więc opowiadania nie ogarną :)
Czy zamierzasz coś pisać po Deadzie, oprócz Falling? Na przykład kolejną, trzecią część Deada? Co do trzeciej części Deada- nie, to już by było za dużo, a historia stałaby się naciągana. W ogóle drugiej części też być nie miało, ale dałam się namówić, no i miałam w głowie pewien pomysł, który teraz realizuję. Ale trójki nie będzie, przecież to się musi w końcu kiedyś skończyć, haha. Nawet nie jestem w pełni przekonana, czy Falling będzie kontynuowany. Bo Deada 2 najprawdopodobniej skończę pod koniec wakacji, może gdzieś na końcu września, a potem chce się skupić na szkole, bo poprzedni rok totalnie spierdzieliłam i nie jestem z siebie dumna. Chciałabym odsapnąć. Kocham pisać, ale nie na zasadzie obowiązku, mam nadzieję, że zrozumiecie. Wiążę z pisaniem swoje plany na przyszłość, ale to jest moja pasja, a nie, jak wspomniałam, przymus, bo czasem zdarzają mi się dni, kiedy wena mnie opuszcza, a bez niej nie jestem w stanie nic sensownego napisać i tkwię w martwym punkcie. Nie oznacza to też, że Was zostawię już na amen i z niczym nowym nie powrócę, bo w ogóle Dead odniósł sukces i pisząc prolog pierwszej części nie sądziłam, że będzie aż tak dobrze. Nie chciałabym tego zostawić, ale z drugiej strony nie można czegoś ciągnąć w nieskończoność. Ile masz zamiar mniej więcej napisać rozdziałów? Już to kiedyś pisałam: nie jestem w stanie tego przewidzieć, naprawdę. Nie wiem, co dokładnie napiszę w siódmym, co w dwunastym, a co w dwudziestym, o ile taki będzie. Nie mam specjalnie długich rozdziałów, super krótkie też nie są, myślę, że są w sam raz. Często różne pomysły przychodzą mi podczas pisania i pierwsza wersja opowiadania cały czas się zmienia, aż w końcu staje się zupełnie niepodobna do końcowej wersji. Pierwsza część Deada miała się skończyć inaczej, miałam nawet ochotę już kiedyś kogoś uśmiercić, ale to byłoby pójście na łatwiznę, nie miałabym serca. Nie lubię chodzić na skróty. Dlatego nie mogę określić, czy rozdziałów będzie piętnaście, czy dwadzieścia cztery, jak w pierwszej części. Nie wiem, co mi wpadnie do głowy jutro, a co za tydzień, podczas pisania szóstki. Czy to opowiadanie skończy się happy'endem? Czy będą jakieś powiązania miłosne? Czy masz zamiar kogoś uśmiercić? Czy Nicki będzie pojawiać się częściej? Pojawi się ojciec Liama i Nicki? Na pytania dotyczące fabuły nie odpowiadam, to moja tajemnica i wyobraźnia :> Czy myślałaś kiedyś nad stworzeniem osobnego konta na Twitterze, na którym informowałabyś o nowych rozdziałach itp. i nie spamowałabyś na swoim normalnym? Tylko raz, kiedy Twitter mnie zawiesił dwa razy za spam blogiem, czyli między innymi za informowanie Was o nowych rozdziałach. Ale to było wtedy, jak mnóstwo osób było banowanych, więc przeczekałam trochę i znowu zaczęłam to robić i nic się nie dzieje (jeszcze). Poza tym, to nie miałoby nawet sensu, bo mam sporo followersów i informowanie Was jest jednocześnie informowaniem tych czytelników, którzy nawet nie komentują, a tylko widzę, jak favują moje Tweety o Deadzie itd., haha. To jest dla mnie dobra reklama. I szczerze mówiąc, to mi osobiście to nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się i moi Followersi chyba też :d Gdy piszesz o zachowaniach ludzi, przemyślenia te bierzesz ze swojego doświadczenia, czy z obserwacji? To i to. Mnóstwo sytuacji opisanych na tym blogu są z mojego własnego doświadczenia. Ale dosyć sporo kwestii jest zwykłym stwierdzeniem faktów. Bo to wszystko dzieje się wokół nas, niczego nie zmyślam. Chcę Wam zdjąć te klapki z oczu, chcę Wam wcisnąć do tej psychiki trochę więcej wrażliwości na ludzkie nieszczęście, na to, co codziennie ma miejsce, tylko tego nie zauważamy, bo może nawet nie chcemy. Świat i ludzie cholernie mnie inspirują, mogłabym na ten temat gadać godzinami. W opowiadania wciskam często swoje wspomnienia, nawet nie jesteście tego świadomi. Inspiruję się muzyką, tekstami piosenek, tym, co mówią ludzie, ich reakcjami na różne rzeczy. Inspiruję się Wami.

Pytanie: powiększyć czcionkę, bo dostajecie oczopląsu, czy nie, jest ok? Hahaha

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Weź w końcu coś zepsuj,bo nie wierze,że aż tak genialna jesteś! kc i dead'a @pollystylinson

Anonimowy pisze...

Jak dal mnie taka czcionka może zostać. :) Bardzo ciekawie - czekam na kolejne rozdziły. Pozdrawiam, @Be_my_boyfriend :D

Pompon pisze...

Jesteś niesamowita.
Niesamowicie piszesz i za to cię kocam <3
Czcionka jest ok :)

Natalia9954 pisze...

Jak zwykle cudnie! Bardzo dobrze, że Nathan nie zabił Louisa!
Super wygląd bloga :) A co do czcionki to możesz odrobinkę powiększyć :)
Weny życzę!
@Tuska54

alekslloyd pisze...

Pierwsze, co przyszło mi na myśl : "o ja pierdolę", kiedy przeczytałam ten rozdział. To Louis miał być celem Nathana, a ten to schrzanił. Boże. Tak mi się wydaje, że to dopiero początek tego, co chcą zrobić Tomlinsonowi Ci ludzie od Joel'a. Masakra.
Aww, monolog Nicki. Słodkoo. Oczywiście Zayn postawa zajebista. Haha. ;)
[w tym momencie siedziałam 5min nad klawiaturą i zastanawiałam się, co napisać dalej]'
Pomysł, co do urodzin i świąt i spotkanie Lou z jego rodziną wydaje się być dobry, jednak czy taki będzie. To się okaże.
Jeszcze przychodzi do ocenienia postać Niall'a. Ten chłopak jest cudowny w tym opowiadaniu. Tyle przeszedł. Może nie na taką skalę jak Louis, ale wie, co to znaczy, kiedy nie ma się nikogo w życiu, komu można by było się zwierzyć czy porozmawiać.
Zastanawia mnie jeszcze jedno.. DLACZEGO MASZ TAK MAŁO KOMENTARZY POD ROZDZIAŁAMI!? Ok, rozumiem, są wakacje itp. ale podczas szkoły było grubo ponad 20 (chyba nawet więcej) komentarzy! Co jest zaskakujące, bo to opowiadanie jest nie-sa-mo-wi-te! Ughh, ludzie się nie znają.
No, to chyba by było na tyle.
Przeczytałam to wczoraj w nocy, ale nie chciało mi się komentować, bo było późno i oczy mi się zamykały, a na telefonie to słabo się pisze ^^
Czekam na następny rozdział.
Loooove, xoxo

coto jest pisze...

...

Ollie pisze...

Jestem se i już wróciłam i będę na bieżąco!
Nicki i Zayn - ptaszek.
Nie byłabym zła, ani nawet zawiedziona, gdyby oni tak jednak wrócili do tej Ameryki, a tam ich ktoś złapał, czy inne te takie pierdoły. Muszę się ciągnę poprawiać: dupo, przecież oni są w Europie! Ale pewnie się niedługo przyzwyczaję.
CO TU TAK MAŁO KOMENTARZY KUŹWA?!
Kocham Cię!
@knyycio

Unknown pisze...

Przepraszam, że tak późno komentarz, tak wyszło :/
Mam prośbę, mogłabyś troszkę powiększyć czcionkę, bo gdy czytam na telefonie, to trochę mało widoczne.
Rozdział niesamowity!
Nathan ma racje. Lou i tak będzie działał samodzielnie.
Zastanawiam się czy chłopcy wrócą do USA.
Dziękuję, że piszesz dalej to cudo :)