środa, 31 lipca 2013

DEAD: ALIVE- VII

Louis

  Nigdy nie byłem fanem dłuższych jazd samochodem, chyba, że miałem kierować, to było już odrobinę lepiej, bo nie skupiałem się na tym, że niespecjalnie się czuję, tylko na drodze. Dlatego również i z tego powodu nie chciałem jechać do Manchesteru, ale wiedziałem, że dalsze kłótnie nic by nie dały. Siedziałem grzecznie na swoim miejscu obok kierującego Zayna, czasem przymykałem oczy ze znudzenia i wyrywałem się co pięć minut ze swojego płytkiego snu. Jak by to określił Harry, byłem kompletnie zamulony i sflaczały, wręcz jak balon, z którego powoli ucieka powietrze.
  Zasnąłem na parę minut, a gdy otworzyłem powieki, Zayn właśnie zjeżdżał z autostrady na stację benzynową, obok której był mały bar.
- Chodź, odetchnij świeżym powietrzem - odezwał się chłopak, uśmiechając się lekko. Ziewnąłem i rozciągnąłem się na fotelu, po czym otworzyłem drzwi i leniwie wyszedłem z samochodu. - Chcesz coś jeść?
- Co prawda coś bym sobie wziął, ale wolę nie ryzykować - odparłem, kaszląc, starając się pozbyć chrapliwego głosu. - Wiesz, o co chodzi.
- Domyślam się - mruknął i zaczął tankować samochód. Zapach benzyny również źle na mnie działał, więc oddaliłem się nieco i usiadłem na ławce naprzeciwko wejścia do lokalu. Byłem koszmarnie zmęczony i wszystkie dźwięki zlewały mi się ze sobą: warczenie silników samochodów pędzących na autostradzie z głosem kasjerki pracującej na stacji i pobierającej opłaty za tankowanie, szelest liści na drzewie z głośną muzyką w srebrnej hondzie, marudzenie pięcioletniego dzieciaka z rozmową starszego faceta przez telefon. Ta różnorodność w każdej dziedzinie życia mnie bawiła, ale też irytowała, bo ludzie obok jadą właśnie na wakacje, a ktoś siedzi od pięciu lat w domu, bo go nie stać na taki wyjazd. I gdzie tu jest sprawiedliwość? Dlaczego ludzie nie są traktowani równo?
- Masz, napij się! - Zayn rzucił mi butelkę wody i wsiadł do samochodu, żeby zaparkować go gdzie indziej i zwolnić miejsce innemu. Odkręciłem ją i pociągnąłem łyk.
  Na parking wjechał duży, terenowy samochód z przyciemnianymi szybami i stanął w miejscu, gdzie żadne inne auto nie było zaparkowane, jakby właściciel tego cacka chciał tym sposobem zwrócić na siebie uwagę. Nikt jednak z niego nie wychodził. Zresztą, to nic mnie to nie obchodziło.
- Idziesz do toalety?
  Spojrzałem na Zayna i mimowolnie wstałem z ławki. Wolnym krokiem przeszliśmy obok tego samochodu. Malik zagwizdał cicho.
- Ale piękny - powiedział, ilustrując terenówkę wzrokiem.
- Nie patrz się tak - skrzywiłem się.
- Dlaczego?
- Bo to dziwnie wygląda, speszysz kierowcę.
- Litości, facet zaparkował tak, jakby celowo chciał zwrócić na siebie uwagę.
- Facet? A może to kobieta?
  Zayn parsknął śmiechem.
- Błagam cię, Louis. Kobieta utonęłaby tam. Przecież taki samochód jest przeznaczony tylko dla facetów.
  Przewróciłem oczami, ale uśmiechnąłem się.
  Wszedliśmy do ubikacji. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i wewstchnąłem ciężko.
- Jezu, wyglądam jak trup.
- Nie chcę być nieuprzejmy, ale masz całkowitą rację, Louis. Czy ty w ogóle się wysypiasz?
- Szczerze mówiąc, to nie - odkręciłem kran i chlapnąłem zimną wodę na twarz. Zamiast wytrzeć ją papierowym ręcznikiem, zrobiłem to swoją koszulą, bo zazwyczaj albo wcześniej wspomnianych ręczników nie było, albo były takie, które nieprezyjemnie pachniały i wolałem już mieć mokrą kurtkę, niż pachnieć starym papierem.
- W sumie to odechciało mi się już tego Manchesteru - Zayn ziewnął i umył ręce.
- Nie denerwuj mnie. Jak mam się męczyć w samochodzie, to już do końca, okej?
  Rozległ się jakiś huk. Spojrzeliśmy na siebie.
- Wypadek?
- Skąd mam to wiedzieć? - Malik wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia, kiedy coś mnie tknęło i szarpnąłem nim tak, że się zatrzymał. Odwrócił się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy. - Co ty robisz?
- Czekaj.
  Wystawiłem głowę na zewnątrz, ale ponownie coś huknęło. Zdążyłem tylko zauważyć, że drzwi czarnej terenówki są otwarte. Schowałem się gwałtownie do środka, wpadając na zdezorientowanego Zayna.
- Ktoś strzela - wyszeptałem.
- Louis, to już jest jakaś schiza, wiesz? Nie wydurniaj się, to stacja dla samochodów, może komuś się rozwaliło auto i głośno je naprawia, albo coś. Jest wiele wyjaśnień, ale nikt nie strzela, krety...
  Zakryłem mu boleśnie usta dłonią, żeby nic już więcej nie mówił i ponownie się wychyliłem.
- Widział pan może Louisa Tomlinsona? Zna go pani, prawda? Ma takie ciemne włosy, to ten z Nowego Jorku. Nie? A może taki blondyn był? Albo Mulat z czarnymi włosami? Tak?
  Spojrzałem na Zayna, który zniecierpliwiony ugryzł mnie w palec i zaczął kręcić głową.
- Jesteś chory psychicznie, Lou. Idziemy.
- Zayn, stój, do cholery! - syknąłem, ale było już za późno: Malik wyszedł z pomieszczenia na zewnątrz, rozejrzał się i gdy upewnił się, że nikogo nie ma, odwrócił się do mnie i wzruszył znowu ramionami.
- Chodź, idioto, do samochodu!
  Wściekły wyszedłem z toalety, czując się tak, jakbym stał na linii ognia.
- Tam są! - ktoś krzyknął. Spojrzałem do tyłu: za nami biegła dwójka facetów, ubranych na czarno, mieli jedynie czerwone chusty zakrywające połowę ich twarzy. Jeden z nich był czarnoskóry, drugi był biały. Na czerwonej chuście były wyszyte dwie litery: ZR.
  Czarnoskóry mężczyzna trzymał broń.
- Zayn, biegnij! - wrzasnąłem na niego i zaczęliśmy biec w stronę samochodu, który wydawał się być nieznośnie daleko. - Teraz mi, kurwa, wierzysz?!
- W co mam wierzyć, do ciężkiej cholery?!
- Że ktoś chce nas zabić!
- Nas?! Założę się, że tutaj chodzi tylko o ciebie, Louis! Tylko o ciebie! I to zaczyna być wkurwiające!
  Zatrzymałem się nagle, oddychając ciężko.
- Wiesz co?
- Louis, chodź! Już!
- Wiesz co? - powtórzyłem spokojnie. - Masz rację. Masz cholerną rację. Jestem już tylko wrzodem na dupie.
- Louis, do kurwy nędzy, jak cię zaraz walnę w twarz, to się w końcu ruszysz!
- Idź. Wracaj do chłopaków. Wasza męczarnia i życie w stresie właśnie się kończy. Nie powinieneś był mnie szukać. Powinienem siedzieć w więzieniu, albo już dawno nie żyć. Przez ciebie wciąż tu jestem i narażam kolejne, niewinne osoby na pewną śmierć.
- Louis, NIE!!!
  Poczucie winy jest wyjątkowo paskudne. Sumienie zabija, zżera człowieka od środka. Wstrzykuje w jego psychikę mnóstwo nienawiści, aż w końcu sam się zabija, bo nie może na siebie patrzeć. Brzydzi się swojego ciała, swojego głosu, całego siebie. Ale przede wszystkim brzydzi się swoich czynów. Nawet już nie prosi o wybaczenie. Bóg zrobił z człowieka swojego niewolnika. Jeśli nie przeprosi go za swoje grzechy, będzie w nich dryfować tak długo, aż zacznie sam tonąć. I nikt mu nie pomoże, bo słowo przepraszam w takiej sytuacji jest okropnie sztuczne. Nie przeprasza z dobra serca- przeprasza, bo musi, bo sytuacja tego wymaga, bo potrzebuje pilnej pomocy. Ale kto ma mu pomóc, skoro wszyscy się od niego oddalają, nie chcą już słuchać wiecznych wyzwisk, krzyków, wrzasków, nie chcą czuć obrzydliwego zapachu krwi?
  Mnóstwo w nas rozczarowania. Ludzie nas zawodzą. Ale przecież my też nie jesteśmy bez skazy. Może czujemy się źle, że ktoś nie zrobił czegoś, na co my w duchu liczyliśmy, ale może ta osoba też ma do nas jakiś żal? Nigdy o tym nie pomyślałeś, przyznaj się. To jest właśnie ludzki egoizm. Nie chcemy rozmawiać, jesteśmy obrażeni i przez to rodzi się wiele pytań, nic już nie jest jasne, plączemy się we wszystkim i nie wiemy już nawet, dlaczego właściwie jesteśmy źli? Ale skoro jesteśmy, to chyba jakiś powód był, prawda? Wydaje nam się, że to nas inni krzywdzą, ale my też innych krzywdzimy! To działa w dwie strony, nie tylko w jedną. Ofiara nie jest jedna, nie tylko ty nią jesteś. Jest ich wiele. Naszym celem jest zmniejszenie ich ilości, ale najpierw musimy zacząć od siebie. Czy jest przepis na bycie szczęśliwym? Czy istnieje jednoznaczna definicja szczęścia? Nie. Musisz sam sobie odpowiedzieć, co dla ciebie jest szczęściem. I żyj tym szczęściem. Jeśli będziesz miał tego szczęścia już spore zapasy, podziel się z nim innymi, bo szczęście rośnie jak na drożdżach. Tylko najpierw trzeba mieć te drożdże. Żeby je stworzyć, trzeba mieć składniki. Każdy je ma. Całe życie uczymy się je mieszać tak, aż w końcu nam się to udaje i tak oto rodzi się szczęście. Nikt nie da nam gotowych. Jedynie może nam trochę podpowiedzieć. Ale nigdy nie poda dokładnie sprecyzowanej odpowiedzi. W tej kwestii sami stawiamy sobie pytanie i sami na nie odpowiadamy. Żadne nasze pytanie nie może pozostać bez odpowiedzi.
  Otwórz w końcu swoje oczy i zapytaj się sam siebie: kogo zraniłeś? Kto zasługuje na twoje przepraszam? Na pewno ktoś jest. Może to twoja matka, może to twój dawny przyjaciel. Może ta osoba już nawet zapomniała o swojej złości, ale nie zniknie ona całkowicie, jeśli czegoś z tym nie zrobisz.
  Tak często jesteśmy obojętni na ludzkie nieszczęście. Narzekamy na znieczulicę, a sami ją siejemy. Twierdzimy, że jesteśmy ofiarami, bo może faktycznie nimi jesteśmy. Ale nie wolno ci zapomnieć o jednym: ofiar jest jeszcze więcej. I w ten paradoksalny sposób nigdy nie jesteś sam.
  Z okresu mojego dzieciństwa niewiele pamiętałem. Nie była to szczególna sielanka, ale nie było też źle. Moi rodzice byli dobrym małżeństwem. Jedynie raz ojciec uderzył matkę. Jeden jedyny raz. Nie rozumiałem jego zachowania, zapytałem się tylko: co ty właściwie robisz? Ale przeprosił. I widać było, że jego "przepraszam" było z głębi serca. Rzadko kiedy te słowo ma taką moc w sobie. Jednorazowy incydent, ale wbił mi się w pamięć. Ale byłem nimi rozczarowany. I pomimo, że często to w sobie skrywałem, tęskniłem za nimi. Za łagodną twarzą matki i ojca, już nawet nie pamiętałem ich głosów. Za to nieodgadniony wyraz matki z mojej rozprawy codziennie mi towarzyszył. Nie chciałem tego widzieć, ale jednocześnie bałem się, że to jedyne, najwyraźniejsze wspomnienie rodzicielki całkowicie zniknie i nie będę miał już nic, w mojej głowie zapanuje kompletna, przerażająca pustka, której nic już nie wypełni. Bo nikt, nic nie zastąpi matki.
  Dlatego tak bardzo zazdrościłem Liamowi, chociaż jego dzieciństwo też nie było kolorowe. Ale jednak w każdej chwili mógł skontaktować się ze swoją mamą, która nigdy go nie odrzuciła. Nie to, co mnie.
  Stałem bezruchu i spojrzałem na Zayna, który do mnie biegł, ale był za daleko. Ostatnim moim wspomnieniem z tego świata był przyjaciel, który w końcu przemówił mi do rozumu. Właściwie to tak tłumaczyłem sobie jego słowa. Że cała ta sytuacja robi się denerwująca. Bo przeze mnie naprawdę mógł ktoś zginąć, ktoś, kogo kocham. Nie chciałem tego. I jedynym wyjściem była moja śmierć.
  Usłyszałem strzał i ogromny ból, który rozniósł się po całym moim ciele. Zacząłem krzyczeć jak opętany, ale po paru sekundach wrzask ten utknął mi w gardle i upadłem na asfalt, myśląc tylko, czy pójdę do nieba, czy piekła.
  Jeśli w ogóle coś mnie czeka po śmierci.

cdn

***
Hm, trochę pytanie nie na miejscu po emocjonującym rozdziale, no ale: jak Wam mijają wakacje? Chwalcie się, gdzie wyjeżdżacie, Londyn, Nowy Jork, Hiszpania czy Grecja (*rzuca pustą portmonetką* pozdrawiam z domowego zacisza ;-;)?

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wakacje dzielę miedzy Hiszpanię, dom i góry.........
Czy ty właśnie zrobiłaś to co zrobiłaś? Czy ty mi właśnie kurwa cholera pierdolona zabiłaś Louisa?!
Poskarżę się mamie!
@knyycio

Anonimowy pisze...

Jak w domu,to częściej rozdziały poproszę!Ja też w domu,ale to nic...Powiedz mi co ty bierzesz?I powiedz proszę,że on żyje...błagam on musi żyć

Anonimowy pisze...

Emn i ten to ja --> @pollystylinson

alekslloyd pisze...

O boże. Rozdział jako całość jest niesamowity i jednocześnie wstrząsający. Pewne odczucia Louisa są obwiniające się o coś. W jednej sekundzie zdał sobie sprawę, że niby jego istnienie rani jego prZyjaciół. Więc dlatego, aby ratować w jakimś stopniu Zayna, dał sobie wlepic kulke. Trochę bezmyślnie, jednak próbuje go zroZumieć i powoli zaczynam. On nie może się cieszyć z najmniejszych rzeczy, bo każdy go o wszystko obwinia, mam na myśli ludzi którzy go nie znają. Rozumiem, że jest mu z tym cholernie ciężko. Stał się więźniem własnych uczuć. Ugh, mój komentarz nie ma zbytnio sensu. Wybacz mi to. :-)
Co się stało z Louisem, który byl, albo gral, silną osobę? Gdzie zgubił te część siebie, która myśli racjonalnie?
Kocham twoje opowiadanie <3

Unknown pisze...

O Cholera!!! Nie wierze, że go postrzelili!! Nie, nie, nie!!! NIE! Przepraszam poniosło mnie. Po prostu nie mogę przyjąć do świadomości, że Louis jest ranny, że chciał się poddać, że czuje się kłopotem dla swoich przyjaciół. Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego. Podsumując: emocjonujący rozdział.
A co do pytania to przez resztę wakacji siedzę na tyłku i pewnie będę oglądać beznadziejne seriale :/ Rutyna
Do następnegoXX

Pompon pisze...

O mój Boże!
Jak mogli postrzelić Louisa! :o
Niesamowity jak zwykle, ale takiego zwrotu akcji się nie spoodziewałam! ;D
Co do wakacji to właśnie wróciłam z obozu a w sobotę jadę w Bieszczady :D

humant ☻ pisze...

Trochę z innej beczki.
Pola - dziewczyna, która prowadzi koczowniczy tryb zycia - raz Chicago, raz Miami, a teraz? Co los przyniesie? Jak na razie zamieszkuje, spokojne i słoneczne Miami. Czas spędza ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi: Cassie, która cierpi na anoreksję, oraz Chris'em, który ukrywa cos przed swoimi przyjaciółkami. Mniejsza.
Pola to dziewczyna, która nie ma marzeń, nie dąży tak naprawdę do niczego, żyje teraźniejszością i nie pogłębia swojej wiedzy w przyszłość i przeszłość. Uczy się na własnych błędach, jest dziewczyna inteligentna i bystrą. Ze zwykłej ciekawości, ukrywa się w garderobie gwiazdy Rossa Lyncha, który tak w rzeczywistości nie nalezy do osób wyrafinowanie miłych.
Czy Pola i Ross poznają się? Czy między nimi zaiskrzy? Czy w końcu dowiemy się co ukrywa Chris? Czy Cassie wyleczy się z anoreksji? Czy ich przyjaźni nic nie rozburzy?

Wszystko na: http://t-t-turnituploud.blogspot.com/, zapraszam :)

Swila pisze...

Rozdział jest wspaniały. Taki trochę smutny, ale właśnie oto chodzi w tym opowiadaniu. Biedny Zayn przez swój błąd po raz kolejny stracił najlepszego przyjaciela. Mam nadzieję, że Louis wróci do nich cały i zdrowy. Jestem ciekawa dalszych przygód wspaniałej piątki.

SPAM.
Jako że skomentowałaś ostatni rozdział, który opublikowałam na swoim blogu, postanowiłam poinformować cię o kolejnym, który dodałam już dość dawno. Mam nadzieję, że skomentujesz go z przyjemnością. Jeżeli coś ci się nie spodoba w moim stylu pisania, lub znajdziesz dużo błędów, to chętnie poczytam w czym mam się poprawić.
http://ciemnosc-wciaz-sie-ukrywa.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Wakacje mijają ZA SZYBKO. Od wrześnie ide do nowej szkoły, w której nie znam nikogo i trochę się stresuje. A tak w ogóle to w tym roku byłam w Grecji (Chalkidiki). :) Co do rozdziału to jak zwykle mistrzowski. Mam małe zaległości, z powodu mojego zepsutego komputera oraz wyjazdu, ale postaram się je jak najszybciej nadrobić. :) @Be_my_boyfriend