czwartek, 8 sierpnia 2013

DEAD: ALIVE- VIII

Chociaż ból nie jest przyjemny
to czasem go potrzebuję, żeby znowu sobie uświadomić,
że to już nie sen i znowu wróciłem do teraźniejszości.
Jednak od dłuższego czasu ten ból nie chce do mnie przyjść
i zatracam się w swoim umyśle,
zaczynam się bać.
Chociaż ból nie jest przyjemny,
to chciałbym, żeby w końcu ktoś mnie spoliczkował
i siłą otworzył moje powieki.
Tylko problem tkwi w tym,
że nie ma osoby obok mnie, która mogłaby to zrobić.
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Nigdy nie biegłem za ludźmi, bo miałem cichą nadzieję,
że to oni pobiegną za mną.

 Harry

  Ten dzień zapowiadał się dziwnie od samego rana. Obudziła mnie kłótnia Liama z jego siostrą przez telefon, a potem kolejna awantura toczyła się pomiędzy Louisem i właściwie każdym z nas. Najpierw byłem przeciwny jego wyjazdowi, no na litość boską- nie chce, to nie, przecież ma swój rozum i wkrótce pogodzi się z Nicki (Najgłupsze w tym wszystkim było to, że oni nawet się ze sobą nie pokłócili), czy tego chce, czy nie. Ale Zayn mnie przekonał i po czasie przyznałem mu rację, że trzeba zakończyć te dziecinne fochy i nadeszła pora na to, by Nicki i Lou zachowali się jak na dorosłych ludzi przystało. Niestety, ale Louis nie popierał tych argumentów i zdenerwowany wsiadł z przymusu do samochodu i pojechał z Zaynem do Manchesteru. Istniały dwie opcje: albo zanocują u koleżanki Nicki i jutro rano wrócą, albo będą już w nocy, bo w końcu Manchester specjalnie blisko nie był.
  Dzisiaj o siedemnastej miał zacząć się czyjś mecz i Niallowi zależało na tym, żeby go obejrzeć, więc mieliśmy już jakiś plan na popołudnie. Szczerze mówiąc, to niespecjalnie przepadałem za piłką nożną, ale co miałem robić? Siedzieć w pokoju i spać? Bez żartów. O szesnastej w trójkę poszliśmy do pobliskiego sklepu po jakieś śmieciowe żarcie i piwo, wydaliśmy kilkadziesiąt funtów i ledwo z niego wyszliśmy, a już usłyszałem odgłos otwieranej puszki piwa. Odwróciłem się do Nialla.
- Wstydziłbyś się - powiedziałem. Liam spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Co? - Niall wzruszył ramionami i pociągnął łyk z puszki. - Chce mi się pić, jestem pełnoletni, to policja mnie nie złapie.
- Mieliśmy ciekawsze sytuacje z policją, a ty się boisz, że złapią go za picie piwa w publicznym miejscu, czy co? - Payne prychnął.
- Nieśmieszne - mruknąłem. Cała ta historia z Chrisem, Louisem i ogólnie wszystkie wspomnienia z Nowego Jorku były dla mnie trochę tematem tabu. Nigdy nie zapomnę tego całego stresu i strachu, czułem się jak bohater w jakimś filmie sensacyjnym. Czasem próbowałem sobie wyobrazić, co mógł czuć Louis, gdy był sam i się ukrywał po jakichś dziwnych okolicach. Ale to wszystko po czasie się zagoiło. Dopiero niedawno Louisowi znowu zaczęło coś odbijać, zaczął nosić przy sobie broń i nawet założył kamery przed domem i co było najbardziej irytujące, nie chciał podać prawdziwego powodu swojego zachowania, bo na pewno nie robił tego "profilaktycznie". Takim oto sposobem rany zaczęły się powoli rozdrapywać, wspomnienia wracały, tak samo jak strach, który zaczął kiełkować w każdym z nas. Tylko nie mogliśmy określić, o co tak właściwie się baliśmy: o siebie, o Louisa, czy może tego, że wokół nas zaczynało dziać się coś dziwnego? Albo może samego Louisa się baliśmy? Że zaczyna mieć jakieś urojenia i że wariuje?
  Telefon Liama zaczął dzwonić w kieszeni.
- Weźcie torbę,  bo nie mam wolnej ręki, żeby chwycić telefon - westchnął i podał mi ją. Przystanął na chodniku przed naszym domem, a ja i Niall weszliśmy do ogrodu. Rozmyślałem, kto mógł do niego zadzwonić, kiedy Niall "obudził" mnie.
- Ej... dlaczego okno jest zbite? - zapytał cicho i z takim zdziwieniem w tonie swojego głosu, że od razu uniosłem głowę.
- Co? - zmarszczyłem brwi. Położyłem reklamówki na schodku i podszedłem do chłopaka, który stał przed faktycznie zbitym oknem. Ostrożnie, żeby nie nadepnąć na kawałki szkła, wszedłem do domu, zeskoczywszy z parapetu na podłogę. Byłem w jadalni, a właściwie w pozostałościach po jadalni. Wszystko było zdemolowane i zauważyłem, że nie tylko jedno okno zostało zbite. Ostrożnie skierowałem się do kuchni: cała porcelana  leżała w drobnych kawałkach na podłodze, po prostu totalne pobojowisko. Zrzucone zasłony, rolety, obrazy...
  Niall za mną dorwał się do komody, w której trzymaliśmy swoje dokumenty, stare dyplomy i inne tego typu rzeczy, które były dosyć drogocenne, ale przede wszystkim ważne.
- Wszystko jest - szepnął i odkaszlnął. - Wszystko jest! - powtórzył głośniej. Tymczasem ja wchodziłem po schodach na piętro i zacząłem sprawdzać wszystkie pokoje po kolei. Piętro było w prawie nienaruszonym stanie, tak jakby ktoś zaczął na dole robić bałagan i doszedł do wniosku, że jest to niepotrzebne. Otworzyłem ostatnie drzwi na korytarzu do pokoju Lou i się przeraziłem.
  Wszystko, dosłownie wszystko, nawet elektroniczne przedmioty typu laptop, leżało na podłodze. Pocięte zasłony, zbite lustro, podarte papiery, a na suficie ktoś napisał sprayem ZR.
- ZR? - mruknąłem, podchodząc bliżej. Do pokoju wpadł Niall.
- O Boże! - wydukał tylko, obracając się, żeby wszystko uchwycić wzrokiem i ocenić sytuację.
- Co znaczy ZR?
- ZR? Cholera wie. Sam chciałbym to wiedzieć, bo takie same litery mieli ci dziwni ludzie na swoich chustach, wtedy na placu.
- Chyba robisz sobie jaja? - spojrzałem na niego przerażony. - Jesteś tego pewny?
- No tak - wzruszył ramionami. - Ale...
- Myślisz, że to ci ludzie tutaj byli?
- A może wierzysz w przypadki?
- Nie. Czego oni mogli chcieć?
- Albo szukali jakiejś rzeczy, albo ich celem było zwyczajne przestraszenie nas. Proste.
- Ale zauważ, że tylko pokój Louisa jest w takim stanie. Oczywiście nie licząc parteru.
- W takim razie ktoś nie lubi Louisa, uhm. Ktoś chce powiedzieć, że Lou ma problem, ale nas on nie dotyczy.
- Oczywiście, że dotyczy! - oburzyłem się. - Wspólny dom, wspólne problemy!
- Przecież gdyby Louis wiedział o tym swoim rzekomym problemie, to by nam opowiedział o swoich podejrzeniach.
- Gówno prawda. - W drzwiach pojawił się Liam. - Musimy natychmiast jechać do Manchesteru.
- Dlaczego? - nie zrozumiałem. Payne westchnął ciężko, dłonie mu nerwowo drżały. Sęk w tym, że nigdy mu nie drżały, tak samo jak oddech. - Liam?
- Nicki jest w szpitalu. - Przełknął ślinę.
- Nicki? Dlaczego?
- Podobno napad. Zayn i... Louis też już tam są.
- Już? Dosyć szybko - wtrącił badawczo Niall.
- Bo nie jechali swoim samochodem, Niall.
- Co? Taryfa? Po co?
- Karetka. -  poprawił Liam i osunął się na podłogę, prawie uderzając głową w drzwi. Schował ją na chwilę w dłoniach, które drżały mu tak mocno, jakby miał chorobę parkinsona.
- Liam, co się, kurwa, dzieje?! - zdenerwowałem się i schyliłem się ku niemu. - Liam, mów!
- Zayn i Louis są już w szpitalu, z tą różnicą, że jechali karetką, bo... bo Louis... bo Louis prawie umarł.
  Zapadła cisza.

Nick

  Ucinałem sobie popołudniową drzemkę, kiedy usłyszałem, że przyszedł SMS. Problem tkwił w tym, że telefon leżał na biurku, które stało na drugim końcu pokoju, a ja byłem zbyt zmęczony (a właściwie to zbyt leniwy), żeby ruszyć swoje cztery litery i odczytać wiadomość. Z góry założyłem, że jest to pewnie automatycznie wysyłany SMS od producenta, który nic mnie nie obchodził, więc nie zareagowałem. Chciałem ponownie zasnąć, zapaść chociaż w płytki sen, ale już wiedziałem, że nie uda mi się to, bo już się rozbudziłem. Westchnąłem ciężko, odrzuciłem koc na podłogę i usiadłem na łóżku, pocierając lekko zaczerwienione oczy. Na stoliku obok mnie piętrzyły się groźnie grube książki, których treść powinna była już dawno trafić do wnętrza mojego umysłu, ale nie chciał współpracować i spełniać moich poleceń. Termin teoretycznej części egzaminu na prawo jazdy bezlitosnie się zbliżał, a ja byłem bezradny i najchętniej to cały czasa bym spał. Szczerze mówiąc, to wolałem zdawać w okresie letnim, albo chociaż wiosennym, ale mama kłóciła się ze mną, że zrobi się ciepło i nauka będzie mi szła jeszcze gorzej, bo będę łaził na imprezy, a nauka w dalszym ciągu będzie leżeć i kwiczeć. Chciałem zdać, bo wszyscy moi znajomi, a właściwie to większość, już pozdawała, tylko ja byłem takim... uhm, idiotą. Poprawka: leniwym idiotą.
  Poza tym, niesamowicie irytowały mnie teksty mamy w stylu "O Boże, weź się w końcu za siebie, zakochałeś się, czy co?". Może nie denerwowałyby mnie tak bardzo, gdyby nie fakt, że tak właśnie było. Kochałem kogoś, kto był dla mnie nieosiągalny, kto sam nie był pewien swoich uczuć.
  I to była siostra mojego przyjaciela, co za porażka.
  Nicki była niesamowita pod paroma względami: przede wszystkim nie zachowywała się tak, jak duża liczba jej rówieśniczek. Nie interesowały jej jakieś trendy w modzie, nie latała za facetami i nie podlizywała im się, nie chciała być w męskim towarzystwie. To męskie otoczenie samo do niej przyszło i było widać jak na dłoni, że o wiele bardziej jej to odpowiada, niż przebywanie z kobietami o takim charakterze, jak na przykład moja (nie)kochana siostra Hannah (która, Bogu dzięki!, wyprowadziła się gdzieś do Kanady, do swojego chłopaka. Mama w dalszym ciągu jest na nią wściekła, bo wie, że za maksymalnie dwa miesiące wróci i jej kanadyjska kariera się zakończy). Nicki była nieco ironiczna, podchodziła do wszystkiego z dystansem, zawsze myślała, a dopiero potem zabierała w czymś głos, o ile to był temat, w którym jest obeznana, bo w innym przypadku siedziała cicho. Nicki nie starała się być rozrywkowa, nie udawała na siłę wyluzowaną, żeby ludzie na jej widok mówili "o, patrzcie, to Nicki Payne, ta super laska!". Tak czy inaczej wszyscy mieli o niej dobre zdanie. I przede wszystkim nie zmieniała się, bo ktoś tak chciał. Zawsze była sobą. Zawsze. Twardo stąpająca po ziemi dziewczyna, może trochę dziwna, ekstrawagancka, ale godna zaufania. I ładna. Proste zęby, kiedyś nosiła aparat ortodontyczny, którego nienawidziła, bo sprawiał, że jej usta delikatnie wypukle się układały, ale to przecież normalna sprawa i każdy, kto miał lub ma aparat na zębach, coś o tym wie, prawda? Przyzwoity makijaż, żadne wydziwione kreski na powiekach z wielkimi "zawijasami", jak to zawsze nazywałem, ładnie ubrana, szczupła... i przede wszystkim inteligentna.
  Chciałem z nią być i Nicki doskonale o tym wie, ale nie odwzajemnia uczucia. Przebywanie w jej towarzystwie było jednocześnie idealne, ale też bolesne, łamała mi serce. Moją przeszkodą był Liam. Co prawda to przecież jej brat, a nie chłopak, więc... ale jednak to było niezręczne, Liam od dziecka miał ze swoją siostrą dobre kontakty, tak czy inaczej zawsze będą razem, a jakby ona mnie rzuciła? Co wtedy? Liam na pewno by ze mną o tym porozmawiał i to byłoby, mówiąc delikatnie... dziwne? I wiedziałem też, że serce Nicki było już w połowie zajęte.
  Nicki nigdy nie chciała mi powiedzieć, co dzieje się między nią, a tym Mulatem Zaynem. Zostawiała ten temat tylko dla siebie. Ale taka już była.
  Westchnąłem ciężko. Ktoś zaczął do mnie wydzwaniać.
  Cóż, teraz już wyboru nie miałem, musiałem się podnieść z łóżka.
- Halo? - odezwałem się do telefonu, gdy tylko go dopadłem przy ostatnim sygnale. - Pani Payne? - zdziwiłem się.
- Lecisz ze mną do tego szpitala, czy nie? - jej ton głosu był ostry i zimny.
- Co? - wydukałem. - Jaki szpital? Ja... co?
- Nicki jest w szpitalu w Londynie, na litość boską, zacznij czytać esemesy! - zniecierpliwiła się. - I poza tym, to nie tylko ona. Louis Tomlinson też! Lecisz czy nie?
- Ja... - serce zaczęło mi bić tak szybko i mocno, że zacząłem się stresować, że zaraz dostanę zawału i ja będę trzecią osobą, która wyląduje w szpitalu.
  Nicki i Louis Tomlinson w szpitalu.
  Wyobraźnia zaczęła mi działać i widziałem w myślach, jak ten chory psychicznie Tomlinson strzela do Nicki, ale ktoś go z tyłu łapie, Louis upada i traci przytomność.
- Zabiję skurwysyna - wysyczałem wściekły.
- Lecisz czy nie?! Nie mam czasu!
- Złapię najbliższy samolot, okej? Leć beze mnie.
- Najbliższy samolot to ten samolot, którym teraz lecę, do cholery!
- Trzysta pięćdziesiąt dolarów z nieba nie spadnie, nie czekaj na mnie! - powiedziałem i rozłączyłem się, rzucając telefon na podłogę, nie myśląc już o manierach. Wyjąłem pieniądze przeznaczone na kupno nowego laptopa z koperty i z bólem serca wcisnąłem je do kieszeni jeansów.
  Ale przecież zdrowie Nicki było ważniejsze, niż jakiś badziewny laptop.

cdn

(kliknij na obrazek) Liczba wyświetleń prologu Deada w chwili dzisiejszego robienia screena. Kocham Was.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

boshe co się stało Nicki ?! ten moment tak mną ruszył że teraz to chyba moje nerwy nie wytrzymają i będę błagać o nowy rozdział więc yhymn.. Błagam błagam proszę klękam na kolanach błagam płaczę klękam błagam proszę plisss daj nowy rozdział jak najszybciej! oczywiście ten mnie tez powalił na kolana :P
pozdrowionka i weny życzę @gaba540

Anonimowy pisze...

ŻYJE!Boże moje modlitwy zostały wysłuchane! @pollystylinson

Ollie pisze...

Masz kuźwa szczęście, że Louis prawie umarł.
Domyślam się, że Nicki trafiła do szpitala nie przez wypadek. ZR robia swoje i podejrzewam, że będą eliminować zawodników po kolei.
Liczba wyświetleń imponująca. Obserwatorzy też przekroczyli setkę! ;D
@knyycio

alekslloyd pisze...

Spodziewałabym się wszystkiego, dosłownie, ale nie tego, że Nicki mogłaby wylądować w szpitalu. Przecież, w sumie, na swój sposób, to ona nie ma nic wspólnego z Louisem. No, może jest siostrą Liama, który jest przyjacielem Lou, ale tak właściwie to nic innego ich nie łączy. ZR chce się zemścic na Tomlinsonie.
Tyle złego. Chłopcom dom rozwalili, wszystko się wali.
i jeszcze to:
NICK ZAKOCHAŁ SIĘ W NICKI!? Tego bym się już całkowicie nie spodziewała. Ugh, ten komentarz nie ma składu ani ładu. Przepraszam cię za to.
Wiedz, że uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnego rozdziału (:
ily xoxox

Unknown pisze...

Super! Dzięki Bogu, że Lou nie umarł! Dwa razy czytałam to zdanie: ,,[...] bo Lou prawie umarł!" Musiałam się upewnić, że napewno pisze tam "PRAWIE". Kolejna zastanawiająca sprawa: wiadomo dlaczego Louis jest w szpitalu, ale Nicki?
Zaskoczyłaś mnie tym, że Nich zakochał się w Nicki. Co jak co, ale prędzej spodziewałabym się tornada niż tego , że Nick kocha Nicki.
Do następnego! xX

Anonimowy pisze...

całe opowiadanie jest tak idealne, że aż brak mi słów. przeczytałam wszystkie rozdziały Deada i Deada II w jeden dzień, nie mogłam się po prostu oderwać! gratulacje i czekam na następny rozdział :3
~ @moltodiverso

Pompon pisze...

Dzisiaj spamuję 'cholerą' i 'kurwą', bo mnie do kurwy nędzy rozpierdalasz.
Do cholery jasnej, nie zdajesz sobie w ogóle sprawy co ty robisz z moimi nerwami!
Szargasz je, szarpiesz, skręcasz i bijesz mnie nimi po twarzy każdym, perfekcyjnym kurwa zdaniem.
Zwykle nie przeklinam w komentarzach, a u ciebie nie mogę do cholery napisać pierdolonego 'niesamowite! <3' bo to w chuj niestosowne.
Wywołujesz takie emocje, że człowiek ma ochotę rzucać 'kurwami' do okoła, dopóki nie pojawi się nowy rozdział. A potem znowu.
To takie błędne koło.

Czy ty zdajesz sobie sprawę, jaki masz talent? Jaki masz, kurwa, wielki talent?!
A wiesz jakie to opowiadanie jest idealne?
Dark nie jest dla mnie, kolejne miłosne opowiadanie.
Może dobrze napisane, ale nie może równać się z DEADEM pod żadnym względem.
ŻADNYM do cholery jasnej.

Tyle od Pompona, bo teraz będę rzucać' kurwami'.

Pozdrawiam
- Pompon.

Anonimowy pisze...

ABSOLUTNIE NIESAMOWITY masz talent! Mam nadzieję, że ktoś powstrzyma Nicka przed zrobieniem czego głupiego. Coraz ciekawiej się robi. Z przyjemnością przeczytam kolejny rozdział. :D