piątek, 15 lutego 2013

XI

Niall

  Zmrużyłem podejrzliwie oczy. Pielęgniarka wyszła z pokoju, widocznie po gości, którzy mieli do mnie przyjść.
  Myślałem przez chwilę, że mnie okłamała i tak naprawdę to przyjdzie jakaś ciotka, wujek, Jezu, może jakaś zaginiona siostra się odnalazła, wszystko jedno, ale nikt spoza mojej rodziny, która w ogóle się nikim nie interesowała, by nie przyszedł do takiego nieudacznika jak ja. 
  Szczerze mówiąc, moja rodzina była jedną komedią, jakimś żałosnym kabaretem. Podróbą kochającej się rodziny. Matka ożeniła się z tatą tylko z powodu pieniędzy, bo mój tata pochodzi z dosyć bogatej rodziny. Biedak chyba naprawdę się w niej zakochał i zgodził się na takie poważne posunięcie, albo po prostu nie chce widzieć, jak matka wyciąga z jego portfela kartę kredytową i wychodzi z domu "na chwilę po bułki", a wraca po dwóch godzinach z drogimi ciuchami upchanymi w torbie, by nikt nic nie zauważył. Tylko ja kiedyś przez przypadek zobaczyłem, jak wyciąga je pogniecione z torby i każe naszej dawnej pokojówce wyprasować je. W sumie trochę się zdziwiłem, bo myślałem, że pokojówki zajmują się sprzątaniem domu, a nie prasowaniem czyichś gaci, ale jakbym ja miał dostać za to dwadzieścia dolców, to w sumie... czemu nie?
  Jestem jedynakiem, więc nie musiałem się z nikim dzielić uwagą rodziców. Ale czasem chciałbym ją z kimś podzielić. Często gdy wracam ze szkoły do domu, spada na mnie lawina pytań typu "Co dziś dostałeś?", "Jak w szkole?", "Co się stało?", i po paru minutach dostaję dosłownie kurwicy, bo codziennie odpowiadanie na te same nudne pytania doprowadzają mnie do białej gorączki, poza tym to wszystko wydawało mi się takie... wymuszone, sztuczne. Gdy jeszcze kolegowałem się z Nickiem to cholernie mu zazdrościłem tej miłości, którą dostawał od mamy. Zadawała mu te same pytania, a brzmiały zupełnie inaczej. Nick zawsze mógł szczerze porozmawiać ze swoją matką, wymienić jakieś spostrzeżenia czy coś. Ja ze swoją nigdy. Rano nie robiła mi śniadania, często nawet nie wstawała z łóżka, żeby się ze mną pożegnać. Musiałem sobie sam robić śniadanie, często nawet i tego nie robiłem, raz nie zdążyłem, raz mi się nie chciało, raz nie miałem chęci na jedzenie, jakoś dni mijały. Szkoła- wysłuchiwanie plot na swój temat, zakładałem słuchawki na uszy i wsłuchiwałem się w progressive house. Gdy wracałem do domu, najczęściej nikogo nie było, rodzice wyjeżdżali na Manhattan, by zjeść obiad w ekskluzywnej restauracji jak godne małżeństwo. Tylko raz z nimi pojechałem, czego żałowałem, bo stałem się po prostu niewidzialny. W sumie szczerze zacząłem wątpić, czy aby na pewno ktoś mnie na tym świecie widzi, może zrobiłem się przezroczysty? Obiad robiłem sobie raz na jakiś czas, jadłem jakieś chrupki kukurydziane i popijałem sokiem, tyle. Potem szedłem spać. Gdy w nocy jednak zasnąć nie mogłem, albo oglądałem jakieś nudne filmy, albo słuchałem muzyki, czasem coś przeczytałem. Nigdy się nie uczyłem. Miałem najgorszą średnią w klasie, co zdziwiło wszystkich, bo rok temu byłem w pierwszej trójce tych najlepszych. Byłem rozpoznawalny w całej szkole, z tej dobrej strony, jako wesoły i pomagający facet. W jeden idiotyczny rok wszystko się zmieniło. Odeszła rodzina, przyjaciele, nawet moja dusza gdzieś poleciała, bo nic nie czułem. A jak już, to irytację, czasem smutek. Stałem się obojętny, pozbawiony empatii. Cierpliwie wymieniałem pogardliwe spojrzenia z mamą, cierpliwie znosiłem rozmowy ojca przez telefon, jakiego ma głupiego syna, nawet w piłkę jak prawdziwy mężczyzna grać nie chce. Ba, nigdy go nie widział, jak mecz oglądał! Podczas gdy inni spierają się, czy Real jest lepszy od Barcelony, on śpi, śpi, śpi. Kiedyś rano widział zaschnięte łzy na jego twarzy. Może dziewczyna go rzuciła? W sumie nic dziwnego, kto by chciał takiego kretyna? Nawet nie chce mu się uśmiechnąć. Czy Niall Horan kiedykolwiek się uśmiechnął? 
  Na ostatnie urodziny moja pseudorodzina złożyła się na lustrzankę i laptopa dla mnie. Nie wiem, po co. Zdjęć nie zrobiłem żadnych przez ten rok. Nakleiłem sztuczny uśmiech na twarz, uprzejmie odpowiadałem na pytania, wepchnąłem łyżkę obrzydliwego tortu w swoje wnętrze, nie chciałem więcej, bo pewnie i tak bym to wyrzygał. A wieczorem poszedłem tradycyjnie spać i rozbeczałem się jak dziecko.
  A dwa lata temu miałem rewelacyjne urodziny. Chyba pół szkoły zaangażowało się w przyjęcie-niespodziankę dla mnie. Mimo, że dali mi jakieś tanie prezenty, były o wiele cenniejsze, niż kupa złomu pod tytułem "laptop Sony Vaio". Dzisiaj wolałbym dostać własnoręcznie zrobioną kartkę, niż to.
  Przez ten jeden parszywy rok zbyt dużo się stało, chociaż teoretycznie nic w moim życiu interesującego się nie wydarzyło. Ludzie mnie znienawidzili. Zdradziła mnie dziewczyna, znęca się nade mną... Chris.
  Przełknąłem gulę w gardle. Gdy tylko widziałem jego twarz w swojej głowie, sztywniałem ze strachu. A nie powinienem.
- Hej, Niall... - ktoś szepnął. Otworzyłem oczy. Natychmiast oprzytomniałem i podniosłem się, wciąż nie ruszając lewą ręką, cholerna kroplówka.
  Liam Payne stał po mojej prawej stronie i...
  ... i poczułem się źle.
- Liiiaaaam - jęknąłem. Nagle zabolała mnie głowa. Opadłem na poduszkę.
- Niall? - spojrzał na mnie z niepokojem.
  Niall.
  Pierwszy raz od roku usłyszałem, jak ktoś wymawia moje imię z prawdziwym strachem, troską.
  Do pokoju wszedł Nick i Nicki, siostra Liama. Za nimi stał nawet Martin.
  Moje oczy błyskawicznie zrobiły się szkliste. Nie! Nie będziesz teraz ryczał, idioto!
  Nie dałem rady.
  Podsunąłem prawą dłoń do oczu i zacząłem je wycierać, żeby przypadkiem nie popłynęły z nich łzy, ale nagle zrobiło się ich dużo, zbyt dużo, bym mógł je opanować jednym ruchem, gestem. 
- Idźcie stąd -  Podniosłem się lekko, wszystko mi się rozmazało.
- Ale Niall... - to był Martin.
- Idźcie stąd! Rozumiecie?! WYPIEPRZAJCIE! - huknąłem. Ze swoimi łzami się poddałem.
- Boże! Daj sobie pomóc! - Payne pochylił się nade mną. Chciałem mu splunąć w twarz, ale nie zrobiłem tego. Bo może jednak nie chciałem, żeby naprawdę stąd poszli. Poczułem się, jakbym spędził rok na bezludnej wyspie i zdziczał.
  W oczach Liama zobaczyłem coś, czego nie zobaczyłem w oczach własnej matki.
  Zacząłem ryczeć na głos, trząść się.
  Gdy Liam usiadł obok i mnie przytulił, emocje, które dusiłem w sobie przez dwanaście miesięcy skumulowały się nagle i musiałem naprawdę wyglądać jak szaleniec, bo Nick stojący przede mną wyglądał na naprawdę wystraszonego. Nicki stała jak słup, usta miała otwarte, łzy jej leciały po policzkach, jakby była mną w żeńskiej wersji. Poczułem, jak ktoś od tyłu również mnie obejmuje, to był Martin. 
  Wlepiłem się w Liama jak małe dziecko do matki, nie chciałem go puścić, cała jego koszula na ramieniu była mokra, ale on o to nie dbał. Cierpliwie mnie trzymał, a ja nadal płacząc, chwyciłem się go jak małpka. Moje łzy były łzami smutku, wściekłości, może trochę i radości. Chciałem chwilami kogoś walnąć w twarz, żeby odpłacić się za rok w depresji, w chorobie, w strachu, jak w sensacyjnym filmie. Zepsułem swoje życie, stałem się gówno wart.
  Ale pewnego dnia garstka osób przyszła do mnie niczym jeden Anioł Stróż, podali mi swoją rękę, żebym mógł ją chwycić i wstać na własne nogi, pokazać innym, że wyjdę na ludzi.
  Uścisk, do którego dołączył się po chwili Nick i Nicki dał mi siły. Naładował mi takie baterie. Nie potrzeba było słów. Sam gest. Sama chęć, by pomóc drugiemu człowiekowi. Może i to było zbyt późno, ale ktoś sobie o mnie przypomniał. Ktoś o mnie myślał. Ktoś się o mnie troszczył.
  Ktoś postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.
  Często zastanawiałem się, co by ludzie zrobili, gdybym zmarł. I byłem na dobrej drodze do tego. Ktoś dał mi szansę.
  Zmarnowałem swoje życie.
  Najzabawniejsze jest to, że to my decydujemy o swoim życiu. Popełniamy błędy, każdy je popełnia, ale to tylko od nas zależy, czy wstaniemy po bolesnym upadku i je naprawimy. Nie możemy się zamykać na klucz, który wrzucimy w ocean swoich myśli. Nie możemy odizolowywać się od ludzi. Bo tak naprawdę to ludzie dają nam radość, nadzieję, szansę, inspirację. Szczęście.
   I jeśli znajdzie się jakiś wróg, znajdzie się też przyjaciel. I to od nas zależy, czy chwycimy dłoń, którą ktoś do nas wyciąga.
- We've come a long way since that day... znasz to, Niall? - szepnął mi do ucha Liam, delikatnie mnie kołysząc.
- ... and we will never look back at the faded silhouettes* - dokończył Nick, mrucząc.
- To było pytanie skierowane do Nialla.
- Niall?
- Niall, co się z tobą stało?
- Niall, my chcemy ci pomóc.
  Niall, my chcemy ci pomóc.
  Niall, my chcemy ci pomóc, do jasnej cholery.
  Liam odsunął się lekko i spojrzał na mnie. Jakby był na to przygotowany, wyjął ze swojej kieszeni paczkę chusteczek i podał mi ją. Bez słowa wyjąłem jedną i wyczyściłem nos, a drugą wytarłem twarz.
- Dlaczego? - zapytałem cicho. Martin owinął mnie kołdrą. Usiadłem po turecku. 
- Bo na to zasługujesz. Zawsze zasługiwałeś. 
- Ale dlaczego musiało dojść do tego, że Ch... Chris... - zacząłem się jąkać.
  Zapadła cisza.
- Niall, dlaczego Chris to zrobił? - odezwała się Nicki.
- To ty pierwsza zareagowałaś na... na to... prawda? - szepnąłem. Pokiwała lekko głową. Liam szepnął coś do Nicka, który w odpowiedzi wytrzeszczył oczy i wstał. Nicki spojrzała na nich podejrzliwie, ale nic nie powiedziała, zmarszczyła tylko brwi, jakby się w duszy zdenerwowała.
- Niall - zaczął mówić Nick - głupio mi, ale muszę iść, bo... bo coś się stało... w domu. Obiecuję, że cię jeszcze zobaczę, przyjdę tylko jak będę mógł. Słuchaj... Liam i Nicki z Martinem wszystko mi potem opowiedzą... ja... przepraszam, Niall.
  Nick uśmiechnął się lekko i pospiesznie wyszedł z pokoju.
- Nicka mama coś chce - Liam westchnął. Nicki nie skomentowała tego również ani słowem, ale wyglądała, jakby coś chciała powiedzieć, ale się powstrzymuje.
- Pamiętam jedną sytuację trzy lata temu - zacząłem mówić. Wszyscy na mnie spojrzeli. Gdyby nie pikająca maszyna nade mną, zapanowałaby idealna cisza. - Miałem przyjaciela. On nie był z Nowego Jorku. Poznaliśmy się w Chicago, jak byłem tam z rodziną u wujka na miesiąc w wakacje. Dzień w dzień ze sobą gadaliśmy, był starszy o dwa lata. Z tego co wiedziałem i ogólnie zdążyłem zauważyć, był dosyć popularny w szkole, każdy go lubił. 
  Westchnąłem.
- Podobnie jak ja zachorowałem na anoreksję, okazało się, że on ma raka.

- Pamiętasz tego chłopaka z Chicago?  Tego z wakacji, wiesz... - mama była podekscytowana.
- Mamo, to mój przyjaciel.
- To pewnie wiesz, że ma raka płuc, nie?
- Co?

- Rak płuc. Nic dziwnego, spalał paczkę fajek dziennie. Bardzo się o niego bałem. No i nie tylko ja, miał oprócz mnie ful znajomych. Przykuto go do szpitalnego łóżka. Ostatnie stadium było potworne, przyjechałem wtedy do Chicago. Praktycznie był nieprzytomny cały czas, kiedy się budził, on...
  Zacząłem gestykulować, ale nie wiedziałem, jak ująć w słowa te bolące wspomnienia.
- Ja... ja pamiętam, że chciałem go ożywić swoimi zwyczajnymi opowiadaniami, żeby zapomniał o zbliżającej się śmierci, bo pomimo jego młodego wieku, jego płuca zasadniczo nie nadawały się do funkcjonowania. Tak naprawdę zabił sam siebie, każdy palacz popełnia takie samobójstwo. Płakał, był wściekły, płakał i tak cały czas. Ryczał ze wstydu i ze złości. Bo zachował się jak kretyn. Zmarnował swoje życie. A chciał zostać prawnikiem - zaśmiałem się cicho. - W ostatni dzień dużo ludzi było obok niego, wszędzie walały się kwiatki, paczuszki, balony. Każdy chciał do niego zagadać. A ostatnie, co do mnie powiedział, to... bo... ja następnego dnia miałem wracać do Nowego Jorku, do szkoły, a stresowałem się egzaminem z matematyki, jeśli bym go nie zaliczył, to bym kiblował. Spośród dziesiątek osób, on odezwał się tylko do mnie. 

- Niall?
- Tak?
- Masz pojutrze ten egzamin?
- Mam.
- Nie bój się.
- Łatwo ci mówić.
- Wierz mi, to wszystko to dopiero próbka przed prawdziwymi stresami, które czekają na nas w dorosłym życiu. Wiesz co? Dasz radę, Niall. Wierzę w ciebie. Jeśli kiedykolwiek stracisz wiarę w swoje możliwości, gdy będziesz płakał w nocy w poduszkę, przypomnij sobie o mnie, bo jesteś zajebisty. Nie zmarnuj swojego życia, facet. Nie bierz ze mnie przykładu.

- Najsmutniejsze jest to, że wziąłem z niego przykład. Dam sobie rękę uciąć, że się na mnie teraz gapi i jest wściekły. Ha! To mało powiedziane. Anoreksja. A-no-re-ksja. To nawet brzmi obrzydliwie.
- Na litość boską, Niall... trzeba było nam powiedzieć! - Liam był wręcz przerażony. - Dlaczego... śmierć twojego przyjaciela to był powód, dla którego...
- Nie, Liam. Wpadłem w depresję. Zdradziła mnie Sue, dziewczyna, którą nadal kocham. Prześladowali mnie w szkole, Chris nadal będzie chciał mnie załatwić, zniszczyć...
- Ale dlaczego?
- Nie wiem, Liam, Boże, nie wiem! Gdybym tylko wiedział, co robię źle!...
- A rodzice? Naprawdę nie zauważyli, że...
- Mam wrażenie, że mają mnie w dupie, matka pewnie żałuje, że musi wydawać swoje pieniądze na różne terapie, zamiast iść na zakupy do centrum. I pewnie tak jest. Udawali kochającą rodzinkę, ale zapomnieli o jednym: nie jestem już dzieckiem. Dorosłem zbyt szybko.
  Do pokoju weszła nagle pielęgniarka.
- Kroplówka - powiedziała tylko i podeszła do mnie. Zacisnąłem zęby.
- Chłopaki, nie chcę was wyganiać, ale do Nialla zaraz ma przyjść pani psycholog.
- Jasne - Martin wstał, Liam po chwili wahania zrobił to samo.
- Nie jest mi potrzebny żaden psycholog, na litość boską - syknąłem. - Mam walniętą matkę, sama powinna ze mną rozmawiać, a nie wysyłać do mnie jakichś ludzi, którzy będą traktowali mnie jak przedszkolaka. Już widzę, jak jutro czy tam pojutrze będą skakać obok mnie z tacami jedzenia i gruchać "Aw, Nialluś, tutaj są pyszne kanapeczki"!
  Pielęgniarka roześmiała się.
- Nie dadzą ci od razu tyle jedzenia, bo to jeszcze cię zabije, a tego nikt nie chce. Będziesz miał wszystko podawane stopniowo.
- Czy Niall będzie mógł iść stąd w weekendy? - odezwał się Liam.
- Myślę, że z tym nie będzie problemu, jeśli Niall chociaż trochę przybierze na wadze, albo gdy nie będzie sprawiał żadnych problemów.
- Aha.
  Do pokoju faktycznie weszła psycholożka.
- O Boże! - mruknąłem.
- Dobra, Niall. Jutro się zobaczymy - Martin poklepał mnie po ramieniu. 
- No, musimy się zbierać, terapia cię czeka - Liam spojrzał znacząco na panią psycholog, która rozmawiała o czymś z pielęgniarką, która z kolei manewrowała przy mojej lewej ręce.
- Trzymaj się, Niall. Nie rób głupstw.
  Postaram się.

Nicki

  Wyszliśmy ze szpitala. Gdy po dziesięciu minutach Martin poszedł w swoją stronę, przystanęłam na chodniku i szarpnęłam wściekła Liama.
  Ten zatrzymał się i spojrzał na mnie, zdezorientowany.
- Co ty robisz? - spytał, patrząc na mnie jak na idiotkę. Złapałam się za boki.
- Powiedz mi, kurwa, prawdę! - krzyknęłam. 
  Zapadła cisza. Ludzie chodzili wokół nas, na ulicy trąbiły samochody, z drzewa zerwały się ptaki. Gdzieś płakało jakieś dziecko, które uspokoić chciała matka prowadząca wózek.
- Jaką prawdę? Czy ty się dobrze czujesz? - Liam popukał się w czoło i chciał iść dalej, ale popchnęłam go w tył. - Co ty robisz?!
- Ewidentnie coś ukrywasz, nie rób ze mnie kretynki, nie jestem Hannah. Szeptałeś o czymś z Nickiem, który nagle zwiał, nie wierzę, że przypomniała mu się jakaś robota w domu! - huknęłam. Byłam naprawdę zła, nie posiadałam żadnej cierpliwości do tych ich zagadek. - I na pewno wiesz coś o Zaynie, nie było go przez noc, nie pojawił się rano! Matka oszaleje, zresztą ja też! Gdzie, do jasnej cholery, jest Zayn Malik?! Co ty o tym wiesz?!
- Nie wiem! Do kurwy nędzy, nie wiem! - wrzasnął. - Dziewczyno, ty chyba też potrzebujesz psychologa! Gdybym wiedział, gdzie jest Zayn, to... Boże! Nie mam nic do ukrycia. Nie obchodzą mnie twoje domysły, może masz jakieś urojenia i tyle, nie obchodzi mnie to, ale mam ciebie serdecznie dosyć!
- Świetnie, bo ja ciebie też! 
  Powiedziawszy to, cofnęłam się i poszłam sama, w innym kierunku niż on. Miałam zamiar wrócić do domu dłuższą drogą, bo jak Boga kocham, gdybym go teraz zauważyła po drodze, to bym go zabiła.
  Nikt mnie w te intrygi nie wplącze, a Liam wie, że idiotką nie jestem, czuje się zagrożony.
  Sama dojdę, co się dzieje, rozwiążę ten problem. Bez niego.

cdn

* Avicii- Silhouettes (fragment)

24 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uzależniłam się od tego opowiadania. Mam nadzieję, że jeszcze dużo nowych rozdziałów przeczytam. Czekam na następny i jeśli możesz poinformuj mnie o nim na TT. Dzięki ♥ @justKJx

Natalia9954 pisze...

Jak zawsze rozdział cudny. Nie mogę doczekać się następnych :) (@Tuska54)

humant ☻ pisze...

Boże świetny! Jestem okropnie ciekawa, co będzie w kolejnym rozdziale! - @pasek_official

+ zapraszam na swojego Nothinga ~ http://you-nothing-but-i-love-you.blogspot.com/

labilex pisze...

No nieźle *-* czekam na nowy :)

Anonimowy pisze...

świetny naprawde swietny, prawie płakałam razem z niallem. czekam na nastepny rozdział!! @Official_Alex24

Unknown pisze...

Jeeeej, przy scenie, gdzie Niall opisywał swoją trudną sytuację w domu, poryczałam się, autentycznie ;3 szkoda że Nicki ciągle się kłóci z bratem :c noo i co jest z Zaynem? I z Hazzą, i z Lou? Booooże. ja chcę nexta! Zapraszam do siebie na this-is-our-dream.blogspot.com : ) @karolapatka ♥

Unknown pisze...

Zajebiste, jak Niall opowiadał o swoim koledze to się poryczałam ♥

Carrie pisze...

WSPANIAŁY rozdział ! dziewczyno jesteś niesamowita ! piszę już któryś tam komentarz o tym samym ale nie mogę się nadziwić ! masz ogromny talent ! rozdział jest niesamowity i już się nie mogę doczekać kolejnego ! czekam z niecierpliwością ! (używam za dużo wykrzykników :D )
+ zapraszam do mnie: http://i-need-you-rightnow.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

OMG, szczerze to miałam łzy w oczach czytając scenę, kiedy Liam, Nick, Nicki i Martin chcieli jemu pomóc. Jestem ciekawa o co chodziło z tym, co Nick mówił coś na ucho Liam'owi. ;o
Dobra, czekam niecierpliwie na kolejny!
xx,
@ItsMagicBitches

PS. Dzisiaj jakiś taki krótki komentarz ale mam całe spuchnięte palce (Co drugi xd) i aż mnie bolą jak piszę ;_;

alekslloyd pisze...

Ta cała historia Nialla... Wręcz płakałam czytając to. Okrutne miał życie.
Widzę, że Nicki zaczyna coś podejrzewać i przez to wszystko pokłóciła się z Liamem. Szkoda, bo byli/są dla mnie perfekcyjnym rodzeństwem!
Cieszę się, że dodałaś ten rozdział. Mam nadzieję, ze jednak w weekend dodasz nowy, bo ja też nie mogę doczekać się dalszej akcji!
Nieprawdopodobne jest to, że Nick zwiał ze szpitala. Pff, za pewne coś z Harrym albo coś. Trudno określić, ale będę wyczekiwać nowego rozdziału.
Looove, xoxo

PS Ten jest zajebisty! <3

Petit-Chien pisze...

Teraz to mnie nakręciłaś mówiąc, że następny rozdział jest twoim ulubionym, aż nie mogę się doczekać...
Czyżby ruszy coś z Zaynem i Lou? Mam nadzieję, że zdążysz dodać w weekend trzymam kciuki ;DD

Melissa ♡ pisze...

Genialne, ale o co tu chodzi? Nie wiem jeszcze, ale to się wydaje strasznie zawiłe xD

Anonimowy pisze...

Mogłabyś mnie informować na tt zamiast @makemewannacryx na @niandos_ ?

Anonimowy pisze...

Wow to było genialne!!! Masz talent do pisania! W końcu mamy szczęśliwego Horana ^^ Ciekawi mnie co sie dzieje z Zaynem i Louisem? I co tam u Harrego na strychu :P Ciekawa jestem kto jest za tymi morderstwami... I czy serio Tomlinson to zrobił? Z tego co przeczytałam to w tą sprawe zamieszani są Louis, Zayn i Harry... Mam nadzieje ze niedługo dowiemy sie co tak na prawde zdarzyło sie wtedy w łaznience... Z niecierpliwością czekam na XII rozdział|Pozdrawiam, twoja fanka xx

Unknown pisze...

Hej a więc od początku jest pierwsza w nocy jakąś godzinę temu miałam załamanie nerwowe i chciałam popełnić samobójstwo, pomogła mi się otrząsnąć koleżanka z TT ale nie byłam do końca przekonana i postanowiłam że chociaż się potnę. Zanim to zrobiłam weszłam na twojego bloga bo wiem że napisałaś nowy rozdział. Więc czytam, czytam, czytam i przeczytałam to już 4 razy i chcę ci powiedzieć że prawdopodobnie uratowałaś mi życie gdybym nie przeczytała tego rozdziału za pewne bym się pocieła i nie wiadomo jakby się to skończyło... Dlaczego jednak tego nie zrobiłam ?! Już wyjaśniam. W tym rozdziale w tej części o Niallu o jego opowieściach i przemyśleniach, spostrzegłam coś bardzo interesującego mianowicie między innymi piszesz tu o tym że sami marnujemy sobie życie, że przez jeden głupi nałóg możemy zniszczyć swoje życie i innych w okół, że przez jedną chorobę możemy stracić wszystko, przez jedną nie udaną miłość możemy popaść w depresję, a teraz najważniejsze... dzięki kilku osobom nawet całkiem nie znanym (tak jak w moim przypadku ty i ta dziewczyna z TT) zaczynamy mieć nadzieję, znowu marzyć, nie bać się, podnieść, ŻYĆ dalej !
Dlatego chcę ci podziękować za to że uratowałaś mi życie
Kocham cię @nikiwi2468

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
test pisze...

Swieeetny rozdzial, bardzo mi sie podoba ''opis przezyc'' Niallera c; Czekam na next

siosia pisze...

GENIALNE! POPROSTU GENIALNE! Jak zawsze z resztą!
@Zoffffia

Anonimowy pisze...

po prostu tylko czytać... uwielbiam! To takie prawdziwe,i te szczegóły ... SUPER! @paulencjaa

Anonimowy pisze...

Skoro następny rozdział to twój ulubiony to już nie mogę się go doczekać. :D A co do XI to jest jak każdy, czyli ŚWIETNY. ;)

Ollie pisze...

Przetrawiłam rozdział przez noc i mogę się brać za pisanie tego zupełnie bezsensownego komentarza.

Postać Niall'a wydaje mi się zupełnie wyłapana z kontekstu. Całą resztę łączy Zayn i Louis, a on biedny leży w tym szpitalu i płacze. Może planujesz go wplątać te zamieszanie, ale puki co Horan jest neutralny.

Dalej: Cholernie brakuje mi Malik'a. Gdzie on się od tych kilku rozdziałów podziewa? Może pali joiny na spółę z Lou w garderobie i czekają, aż przyjdzie ich pora? Niech nadchodzi szybciej, bo się zaćpają biedaczki w tej garderobie na śmierć.

A może Nicki coś też nabałagani w tej sprawie?

Pewnie się wystraszyłaś tych moich okropieństw, od których zaczęłam, ale lepiej zacząć źle, by potem dowalić Ci komplementami.

Uwielbiam twoją prostotę. Jest prosta, ale nie nudna. Chwila, to już było...

Masz pomysł. I nie zmarnuj go proszę! On jest zbyt dobry, by go zmarnować!

I nadajesz się do tego. Więc czekam na DEAD'a w formie papierowej, dobrze?

Chyba dużo lepiej mi marudzenie wychodzi, co?
Lov u!
@knyycio

Nathalie. pisze...

No zajebisty <3 dopiero odkryłam tego bloga, ale bardzo mi się podoba! pozdrawiam, @foreverYoung_pl xx

Dżerr pisze...

No wiec wszytsko super. Akcja w szpitalu - ciekawa

Sylwia pisze...

Akcja z Niallem w szpitalu jeeeej, czytałam ze łzami w oczach.