poniedziałek, 18 lutego 2013

XII

Rozdział dedykowany dla tych, którzy czują się zagubieni i samotni we współczesnym świecie, chociaż obok zawsze ktoś jest, tylko zauważamy go dopiero po jakimś czasie.

Zayn

  Była zimna noc, dlatego leżałem w łóżku otulony kołdrą, w grubych skarpetach na stopach i w dłuższych spodniach dresowych. Moje łóżko stało tuż obok okna, tak, że podpierałem się na parapecie i obserwowałem to, co dzieje się na zewnątrz. Było już dobre dwadzieścia minut po pierwszej, ale sen w ogóle nie chciał nadejść, tak jakby przeczuwał wydarzenie, które następnego dnia miało mieć miejsce. Tyle, że nie miałem o niczym pojęcia. Zimny kubek z końcówką równie zimnej herbaty odstawiłem z delikatnym puknięciem na drewniany parapet. Westchnąłem i poprawiłem poduszki. Ze słuchawek leciała cicho muzyka.
  Po jakiejś kolejnej pół godzinie zasnąłem, ale to był płytki sen, z którego byle jaki szmer był w stanie mnie wybudzić.
  Następny dzień od rana dziwnie się zapowiadał, ale ja nic nie zauważyłem, albo nawet zauważyć nie chciałem. Zaspałem, gdy zszedłem do kuchni na śniadanie, tata w ogóle nie zareagował, spokojnie popijał pewnie nieciepłą, mocną kawę. Powiedział:
- Musimy dzisiaj na chwilę jechać do mojej przyjaciółki, ma poważny problem.
  Zaskoczony, nie powiedziałem nic. Oczekiwałem, że będę musiał po prostu z ojcem pojechać do miasta czy coś, żeby pomóc w jakiejś błahostce, ale tego bym się nigdy nie spodziewał.
  Wsiedliśmy do samochodu, tata pojechał na jakieś odludzie, gdzie dosiadła się do nas ta kobieta. Wyglądała na przerażoną, chociaż widocznie chciała to ukryć i zachować pokerową twarz. Widać było, że coś jest nie tak, tata dziwnie podrygiwał i stukał palcami w kierownicę. To był jego nerwowy trik, dobrze mi znany.
  Minęło z dziesięć minut, a tata zatrzymał się na uliczce przed jakimś domem, który odróżniał się od innych tym, że był lekko zapuszczony, tak jakby ktoś próbował doprowadzić go do ładu i porządku, ale zwyczajnie nie umiał. Wyszliśmy z auta, kobieta, która się do nas dosiadła, bez zbędnych ceregieli weszła do domu, nie pukając ani nic. Mój tata doskoczył do niej błyskawicznie, pociągnął mnie za rękę, jakbym był jego ochroniarzem, a niebezpieczeństwo gdzieś czyhało.
  Ojciec zostawił mnie na progu pokoju, sam poszedł za kobietą, która stanęła jak wryta na widok jakiejś dziewczyny i chłopaka, którzy stali na schodach i patrzyli się na nią z osłupieniem. Jakiś facet leżał na sofie, walał się wśród puszek po piwie. Bełkotał coś, ale nie zdołałem nic z tego zrozumieć. Ta scena była co najmniej dziwna, poczułem się, jakbym był w niewłaściwym miejscu i czasie. Po co w ogóle tata mnie tu przywlókł? Przez głowę przeszła mi myśl, że może miałem mu pomóc w jakiejś kryzysowej sytuacji, na przykład wtedy, gdyby ten pijany mężczyzna chciał zaatakować ową kobietę, a mój tata okazałby się za słaby.
  Kobieta powiedziała coś do chłopaka, wyglądał jakby był w moim wieku, i do dziewczyny, która spoglądała to na mnie, to na tą panią. 
  Słowa właśnie tej pani zabrzmiały jak...
  ... jak "Liam i Nicki, to koniec waszego, naszego koszmaru".
  Pijany facet poderwał się, jakby miał w zamiarach zrobić coś tej kruchej kobiecie, która w jednej chwili zmieniła się w potężną i silną. Wystawiłem bardziej głowę, zachowując czujność. Tata podszedł do niego.

  Ja również się poderwałem z zimnej i mokrej ziemi, tak jakbym był tym pijanym facetem.
  Ukryłem twarz w trochę brudnych dłoniach i ponownie usiadłem na trawie.
- Okej, gdzie jestem? - mruknąłem do siebie, wycierając oczy i rozglądając się. Nie mogłem się jednak skupić, ponieważ w głowie nadal mi tkwiły fragmenty snu, który do końca normalnym snem nie był- to była sytuacja, która miała kiedyś miejsce. Gdy rozmawiałem z Liamem, ten otwarcie opowiadał mi o swoim trudnym życiu z ojcem. Na początku czułem się skrępowany, bo przypadkowo byłem świadkiem dosyć upokarzającej dla Payne'a sytuacji, ale okazało się, że on mnie rozpoznał już na lotnisku. Spytałem wtedy o Nicki, czy ona mnie pamięta, ale Liam nic nie wiedział, a ja nawet słowa z jego siostrą nie zamieniłem. W sumie... dlaczego?
  Chwyciłem telefon komórkowy w dłoń. Nadal czułem strach, który pojawił się wtedy, gdy uciekałem przed policją i postanowiłem zadzwonić do Liama, ale ten nie odebrał po trzech próbach połączenia. Poczułem się wtedy bezgranicznie rozczarowany. Czy powinienem?
  Uniosłem głowę. Miałem ochotę sięgnąć po papierosa, chociaż palenie rzuciłem dwa lata temu i nadal jestem z tego dumny, bo to nie jest prosta sprawa. Nie miałem jednak kasy na paczkę nawet tych najtańszych. Mogłem co najmniej pójść do sklepu po jakąś suchą drożdżówkę, ale dopadła mnie wręcz jakaś psychoza, że ktoś mnie pozna i złapie, a wtedy już nie będę mógł uciec. Patrzą realistycznie, ucieczka to było najgorsze wyjście z wszystkich możliwych, a najbardziej dobijał mnie fakt, że impulsywnie wybrałem właśnie taką opcję. A i tak by mnie nie zamknęli, nic z tych rzeczy, to byłoby tylko zwykłe przesłuchanie.
  Zastanawiałem się, co takiego zrobił Harry. Nigdy wcześniej go nie widziałem, dobrze znałem Louisa, nie miał w znajomych gościa z lokami. Ale jednak musiał odgrywać w tej całej idiotycznej sytuacji jakąś rolę.
  Nagle zesztywniałem.
  A co, jeśli to on wrobił Louisa?
  Szczerze mówiąc, to teraz tylko on był na mojej liście podejrzanych, bo nikogo innego oprócz Liama, Nicki, Martina i Nicka w Nowym Jorku nie znałem. Wątpię, żeby oni mieli coś w tym wspólnego, to uczciwi ludzie, skoro Liam się z nimi zadaje, nie ma nawet czego kwestionować.
  Harry Styles. Przechyliłem głowę. Co może mieć on wspólnego z tym wszystkim? Przecież Payne nie miał o nim złego zdania.

- O, twoje zdjęcia z przyjaciółmi? - otworzyłem album Liama, którego prawie nie było widać pod górą podręczników. Teraz rozmyślał nad matematyką. Spojrzał na mnie tylko i się uśmiechnął.
- Tak, ci ze szkoły - powiedział.
- Mogę?
- Jasne.
  Złapałem album i zacząłem go przeglądać. Wszystkie zdjęcia były podpisane.
  Nick, Martin, Hannah (wepchała się, cholera), Nicki, Joe, Alex, Paul, Katy, Niall...
  Uśmiechnąłem się pod nosem. Reszta zdjęć nie była podpisana, ale byli to różni ludzie.
- Kiedy robiłeś te fotki? - zapytałem.
- Rok temu - odparł. Odniosłem wrażenie, że zmarszczył brwi i trochę się zasmucił.
- Coś się stało?
- Bo widzisz, z paroma osobami kontakt się urwał.

  Wstałem z ziemi, przez co lekko się zachwiałem. Rozejrzałem się wokoło. Zupełnie nie wiedziałem, gdzie jestem, była to jakaś podejrzana dzielnica, gdzie musiał mieszkać jakiś margines społeczny. Ławki były totalnie zdemolowane, podobnie jak śmietniki, które zostały dokładnie przejrzane przez jakichś pijaków, od których śmierdzi na kilometr. Na ścianach wysokich bloków były obrazki przedstawiające dosyć obrzydliwe rzeczy, stworzone pewnie przez niedojrzałych dresiarzy. Okna przeważnie były zasłonięte roletami. Na ziemi nie rosło nic oprócz trawy, nawet nie było zwykłych stokrotek, które rosną dosłownie wszędzie. Chodniki były dziurawe, żeby przejść po nich bez chociaż jednego potknięcia, trzeba by było się naprawdę nagimnastykować. Niebo było szare, znając moje szczęście, za parę minut spadłby deszcz.
  Westchnąłem ciężko i usiadłem na prawie rozwalającej się ławce, z trudem utrzymując równowagę. Miałem zamiar złapać jakiegoś dresiarza czy nawet pijaka, który by poszedł do sklepu, żeby mi coś kupić. Pewnie przekupiłby się resztą. Szczerze mówiąc to wątpię, żeby ktoś na takim zadupiu mógłby mnie rozpoznać i zadzwonić po gliny, które tutaj chyba przyjeżdżają raz na dwa lata. Wolałem jednak nie wywoływać wilka z lasu.
  Zacząłem się rozglądać, próbując przełknąć łzy rozpaczy, które nagle mnie zaatakowały.

Louis

  Ziemia.
  Zimna. Wręcz lodowata. Mokra.
  Spojrzałem  lekko w górę. Nade mną wisiała duża chmura i zaczynały spadać pierwsze krople deszczu.
  A może to moje łzy?
  Może anioły mnie widzą i płaczą z powodu mojego nieszczęścia?
- Jebcie się - mruknąłem.
  Zignorowałbym to wszystko i zamknął ponownie oczy, żeby zasnąć, ale usłyszałem jakieś kroki. Wstałem i zacząłem pocierać swoje policzki.
- Co to jest? - ktoś krzyknął. Odwróciłem się. To był jakiś dosyć gruby facet w dresie. Pokazywał na mnie palcem. Przewróciłem oczami.
- Raczej kto to, idioto! - zarechotał drugi chłopak, który tym razem był w jeansach, pięć razy szerszych niż on.
- Jakiś żul, ale bardziej wyrafinowany, bo ma w miarę normalne ubrania!
- Nie pierdol głupot, to pedał!
- Co?
- No, to pedał!
  Chłopak w dresie popukał się w czoło.
- Spodnie mu tak dupę opinają, aż dziwne, że mu jaj nie widać!
  Wzdychnąłem.
- Popierdoleni jesteście - rzuciłem, pokazałem im środkowy palec i miałem zamiar pójść w swoją stronę, ale dwójka dresów widocznie nie miała zamiaru mnie tak puścić. Ten w jeansach podbiegł do mnie i kopnął mnie w plecy. Bez słowa odwróciłem się i prosto z pięści walnąłem go w twarz. Upadł, ale ten w dresie mnie zaatakował.
- Boże, jak śmierdzisz tanimi papierosami! - jęknąłem z grymasem na twarzy i zacząłem się z nim przepychać. Dres zrobił się czerwony na twarzy z wysiłku, ale nie powiem- był silny. Tymczasem tamten w jeansach wstał i zaatakował mnie od tyłu. Wepchnąłem temu na przodzie palce w jego oczy i nos, aż mnie puścił i łapiąc się przerażony za twarz, zaczął się cofać, aż wpadł na śmietnik i wpadł do niego tyłkiem. Ten z tyłu złapał mnie mocno w pasie, odwróciłem lekko głowę i ugryzłem go w ramię, na szczęście miał koszulkę na krótki rękawek i go to zabolało, bo nie miałem zamiaru się litować. Gdy tylko rozluźnił uścisk, odwróciłem się i kolanem z całej siły walnąłem go między nogi. Potoczył się do tyłu.
  Spojrzałem na nich, uniosłem brwi, wytrzepałem ręce i bez słowa odszedłem wąską uliczką w stronę bloków.
  Tymczasem rozpadało się na dobre. Byłem głodny, zmęczony i bez żadnych planów na swoją przyszłość, chyba, że w końcu złapie mnie policja i będę siedział w pierdlu.
  Już zwątpiłem, czy moja twarz jest mokra z powodu ulewy, czy z powodu moich łez bezsilności, bo czułem się żałośnie.
  Minąłem pierwszy blok. Jedno okno było otwarte, leciała głośno muzyka.
- When she was just a girl, she excepted the world...
  Rozpoznałem tą muzykę.
- ... but it flew away from her reach...
  Rozpętała się prawdziwa ulewa. Czasem mijali mnie ludzie z parasolami, którzy szybko biegli w stronę swoich domów.
  Ja nie miałem domu.
  Kroczyłem, cały mokry.
  Krople deszczu mieszały się z moimi słonymi łzami.
- ...she runaway in her sleep.
  Otworzyłem usta, jakbym chciał coś powiedzieć, krzyknąć coś do Boga, o ile istniał, żeby mnie zabrał z tego parszywego świata i żebym raz na zawsze miał święty spokój.
- Dreamed of paradise, everytime she closed her eyes...
  Zacząłem szlochać na głos.
  Ta piosenka tak naprawdę była o mnie.
  Minąłem ten blok, ale muzyka nadal głośno brzmiała, jakby ktoś ją włączył głośniej, specjalnie dla mnie. A może mi się wydawało?
  Może ta muzyka brzmiała tylko w mojej głowie?
- ...in the night, the stormy night away she'd fly.
  Stanąłem zapłakany na środku opuszczonego placu. Albo mi się wydawało, albo usłyszałem grzmot.
  Burza.
  Kątem oka zauważyłem, że obserwuje mnie ktoś, kto siedział sam na tej ulewie, podobnie jak ja.
  Siedział na ławce.
  Z półotwartymi ustami gapiłem się na niego jak idiota.
- Zzzaa...?
  Zaplątał mi się język, upadłem boleśnie na kolana, na betonowy chodnik.
- This could be paradise.

***

W sumie krótko, ale tak uczuciowo. O czym teraz myślicie?
Insp. Coldplay-Paradise

23 komentarze:

test pisze...

Bardzo mi sie podoba ten rozdzial. Czekam na nexta bez wytchnienia @Mikax333

Ollie pisze...

O czym ja mogę teraz myśleć? Proszę, powiedźcie mi o czym ja mogę teraz wiedzieć, bo poza Everything rozbrzmiewającym w moich uszach nie słyszę nic, a przecież powinnam słyszeć swoje myśli, prawda? A jednak nie. Facet wciąż śpiewa ten refren, a ja nie myślę.

A to w ogóle możliwe by nie myśleć? Czyli jednak coś!

Nasze dwa ptaszki(trochę dziwnie to brzmi)wreszcie się spotkały. A teraz uwaga! Papież wróżbita przewiduje przyszłość! A teraz razem - Zayn i Louis - rozwiążą tę zagadkę i jeszcze jakoś w to wciągną Harry'ego i bum cyk, cyk! Zgadłam? Nie? Nie nadaje się na wróżbitę! Zostanę przy papieżu.

Nie wiem, jak to dalej pociągniesz. Mój mózg dostrzega tylko możliwość połączenia sił i przeanalizowania wspólnie całego zdarzenia lub niebezpieczną ucieczkę. Pewnie nie nadaję się do tego gatunku, a mówiąc tego mam na myśli kryminał. Chyba to kryminał, tak?

Ale ja w Ciebie wierzę, a jak wiadomo, wiara czyni cuda!

I może to wredne i nieuprzejme, ale się tak nakręciłam na tego biednego Liama o tak oto zaczęłam coś nowego. Może wpadniesz :) barspencer.blogspot.com
Kocham Cię!
@knyycio

Anonimowy pisze...

Nie wiem o czym myśle tak jakoś dziwnie się czuję .. nie potrafię tago określić smutek żal pomieszany z nutką nadzjieji nalepsze.. rozdział fajny ale nadal martwie się o Mailka co zrobi w tym wielkim miescie (ciesze się że wreszcie się tu pojawił :D ) nierozwiązana została także jeszcze sprawa Nicki co ona robi teraz na razie wiem tyle że tez się błaka po mieście .. a może się jakoś tak przypadkiem spotkają :D heh ciekawa jestem co z nimi zrobisz :D @kllauduchy

Anonimowy pisze...

Prześwietne ♥ Uwielbiam tą piosenkę. Włączyłam ją sobie i przeczytałam część o Lou jeszcze raz. Płaczę kurwa.. dosłownie płaczę.. Emocjonalne, naprawdę. Czekam na następny rozdział!!!

@justKJx

LOL pisze...

zajebuiste ! nie doczekam sie następnego!

Anonimowy pisze...

Oja! Oni się spotkali! :o ale jaja! :o @paulencjaa

siosia pisze...

Włączyłam sobie paradise i przeczytałam jescze raz... I płaczę! Jesteś naprawdę genialna! Zawsze chciałam tak umieć pisać! Nie mogę się doczekać co się stanie z Lou i Zaynem. No i w jaki spoób cała piątka plus Nicki i Nick się zjednoczą i rozwiążą zagatkę!
Pisz dalej nie moę się doczekać!

@Zoffffia

labilex pisze...

świetny rozdział... trochę krótki ale świetny :)

A.♥ pisze...

Ja myślę o tym, że bym coś chętnie zjadła, ale wiem że nie o to Ci chodzi. ;) Jak zwykle ślicznie, co tu się rozpisywać! Intryga się zagęszcza, jest naprawdę ciekawie. Nie mogę się już doczekać następnej części!
@AStawicka ;*

humant ☻ pisze...

Boże, to jest wspaniałe. Na prawdę! Tak chwyta za serce... :c pisz szybko kolejny, szybko. //@pasek_official

alekslloyd pisze...

Teraz to ja powstrzymuję łzy. Ten rozdział jest chyba najlepszym, jaki przeczytałam w Twoim wykonaniu (nie,żeby reszta była zła). Siedzę przed laptopem i czuję jakbym miała za chwilę rozpłakać się na amen.
Cholernie się wzruszyłam i czuję się bezsilna. Normalnie,jakby gdzieś na świecie, tacy ludzie jak Louis czy Zayn, istnieli na prawdę i brali udział w takiej sytuacji. Mieli takie ciężkie życie jak Liam i Nicki,czy cierpieć przez zdradę jak Niall. To wszystko jest takie realistyczne, możliwe,że już tak pisałam,ale muszę to powtórzyć.
Dedykacja,którą zamieściłaś, jest tak jakby o mnie. Czasami czuję się w szkole niewidzialna,a znajomi rozmawiają ze mną tyllko wtedy, kiedy czegoś potrzebują.
Nawet tak dobra wiadomość jak to,że Lou natrafił na Zayna nie potrafi mnie teraz uszczęśliwić. Po prostu nadal czuję w sobie te emocje, które odczuwał Malik i Tomlinson.
Nie okłamuję Cię. Poważnie, Twój (dzisiejszy) rozdział jest wyjątkowy. Uwielbiam go i kocham jeszcze bardziej niż poprzednie.
Dziękuję za to,że piszesz. Za to, że historia Twoich postaci została nam przedstawiona. To wspaniałe.
Nie zdziwisz się więc, jeśli Ci napiszę, że naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko dodasz i będzie równie nasiąknięty takimi emocjami jak ten.
Loooove, xoxo

Anonimowy pisze...

Jest i nasz Lou :-) rozdził boski. Bardzo mnie zainteresował :D w końcu nasi chłopcy się spotkają *_* (mam nadzieję)

Unknown pisze...

Więc czas zacząć mój komentarz. Pisałam już o prostocie tego opowiadania ale pisze jeszcze raz! jest proste ale magiczne! Nie jest już takie tajemnicze chodź dalej utrzymujesz (przynajmniej mnie) w napięciu. Bardzo się cieszę że Zayn z Lou wreszcie na siebie wpadli, i tak jak sama powiedziałaś. jest tu uczuciowo, to dobrze. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy naszych "przestępców".
pozdrawiam @nikiwi2468

Natalia9954 pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Natalia9954 pisze...

O matko oni się spotkają!! Jestem pewna, że jakoś dadzą sobie radę. Ale jakby ich policja złapała to Zayn miałby jeszcze bardziej przekichane! Nie umiem doczekać się następnego rozdziału!! @Tuska54
Pisz!!!!!!

Gabs. ∞ pisze...

Czuję pustkę. A co jeśli teraz gdzieś w kącie ktoś taki jak Louis, gdziekolwiek, jest samotny i nie wie co ma robić? Może teraz tylko płakać... i mieć nadzieję, prawda? Łapiesz za serce...
@AveHoran
each-love-is-first.blogspot.com

Paxiv pisze...

Świetny rozdział..
Już nie mogę doczekać się kolejnego. W końcu Louis i Zayn spotkali się :D Jak fajnie. :]

Liczę na twój komentarz na blogu http://opowiadania-paulikka.blogspot.com/
@PaulaOffic

Anonimowy pisze...

Żyję w ciągłym stresie i niepewności przez ciebie! :P Rozdział bardzo fajny. Przez twojego bloga mam zakłócone myśli i zaburzoną koncentrację, ale oczywiście czekam na ciąg dalszy. :D

Unknown pisze...

W chuj nie wiem co napisać. Cały czas po głowie chodzi mi ta piosenka i jestem pewna , że ją znam. O dobra , już wiem. To jedne z moich ulubionych nutek <3 Tak jakbym teraz nie miała myśli. Ale chyba nie da się nie myśleć . Nie wiem.
Wiem , że ten rozdział był zajebisty i czekam na ciąg dalszy :)

Anonimowy pisze...

świetny tylko szkoda ze taki krótki! czekam na następny!!

BlueCandy pisze...

piekna historia, wzruszyła mnie ;)
czekam na next <3

zapraszam: http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

..........4 słowa. więcej nie jestem w stanie - czekam. na. następny. rozdział.

uwielbiam Twoje opowiadanie. :)
@xstilldown

Dżerr pisze...

Nareszcie sie spotkali - cudne