sobota, 23 lutego 2013

XIII

Chciałabym na początku uprzedzić, że perspektywa Nicka to retrospekcja, zaczął się kolejny dzień, co można wywnioskować z poprzedniego rozdziału.
________________________________________________________________

  Nick

  Wybiegłem ze szpitala, ignorując wyrzuty sumienia, że zostawiłem Nialla z resztą paczki, bo chociaż nie był teraz sam, chciałem mu wynagrodzić ten parszywy rok, kiedy potrzebował pomocy przyjaciół, ale oni zniknęli, razem z jego nadzieją, która przecież nigdy nie powinna znikać. Prawda?
  Złapałem nowojorską taksówkę, wyjąłem zwitek dolarów z kieszeni, które zawsze noszę na okazje takie jak ta, od razu dałem je taksówkarzowi i powiedziałem mu, gdzie ma jechać.
  A jechać miał na moje osiedle, rzecz jasna. Nie mogłem zostawić Stylesa na strychu samego, to było chyba logiczne! Poza tym, intensywnie myślałem, gdzie można go zakwaterować poza moim domem i ogólnie sprawę biorąc, poza naszym osiedlem i centrum NYC, bo tam policja będzie krążyć i się dopytywać. Jeśli chodzi o aspekt policji, moim obowiązkiem było również dowiedzenie się, kiedy mniej więcej gliny będą sprawdzać domy w naszych okolicach, bo mają pewnie utworzony plan. Amerykańska policja zawsze doprowadzała sprawę do końca, nie było szans, żeby jakimś cudem ominęli nasze osiedle, czy nasz dom zwłaszcza.
  Kolejne pytanie, na które tak naprawdę żaden z nas nie zna odpowiedzi, brzmi: Do kiedy będziemy musieli kryć Harry'ego? Nie ma mowy o zgłoszeniu go na policję, chłopak przecież jej uciekł, za co pewnie poniósłby karę, w dodatku policja zinterpretowałaby jego ucieczkę jako jasny dowód na to, że po prostu jest winny, bo gdyby nie był, to spokojnie przebolałby noc w areszcie, czyż nie?
  To wszystko wydawało się być naprawdę paradoksalne, bo Styles faktycznie mógł przeżyć tę jedną noc w siedzibie policji, która działała według określonych procedur. Tłumaczyłem sobie jego zachowanie jako wynik czystej paniki, lecz to "ale" nadal istniało i prawdziwą wersję wydarzeń z pamiętnej imprezy, od której to wszystko się zdarzyło, znał tylko Harry i ten cały Louis.
  Ja i Liam dobrze wiedzieliśmy, że Harry nie powiedział nam wszystkiego do końca, nawet wątpiliśmy, czy w ogóle nam zdradził jakąś prawdę. Warto zaznaczyć też, że Styles jest kiepskim aktorem i jego kłamstwa po dosyć krótkim czasie wychodzą na jaw, ale w tej sytuacji zachowuje maksymalną ostrożność i, chcąc nie chcąc, trzeba mu przyznać rację co do jednego- w swojej roli, jaka mu teraz przypadła, wypada doskonale.
  Męczyła mnie jeszcze sprawa dotycząca Horana, dlaczego Chris tak na niego się uwziął? Ten chłopak zawsze miał nierówno pod sufitem, w sumie sam nie wiem, czy był w szkole tak rozpoznawany z tego powodu, czy może z racji tego, że był faktycznie przystojny i leciały na niego wszystkie laski, pewnie tylko i włącznie z powodu jego muskułów etc., bo facet intelektem nie grzeszył, szczerze powiedziawszy. W ogóle to dlaczego tak Nialla się uczepił? Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żeby zgnoić mu życie? Co Nialler takiego zrobił?
- Coś bardzo pan się zamyślił - odezwał się nagle kierowca, który zerkał na mnie ukradkowo. Uśmiechnąłem się słabo.
- Cóż, trochę mam spraw na głowie - wybąkałem.
  Mężczyzna roześmiał się lekko.
- Życie to sen szaleńca. O, Coldplay! - popukał palcem w radio. - Lubi pan?
  Potaknąłem leciutko głową, próbując przełknąć rosnącą gulę w gardle. Z niewiadomych przyczyn tekst piosenki tego zespołu zaczął budzić we mnie niepokój.
- They got one eye watching you, one eye what you do, so be careful who it is you're talking to!... - taksówkarz zaczął nucić Major Minus. Po chwili, nadal kiwając się w rytm tej nieco dziwnej dla mnie piosenki, zatrzymał samochód. - Jesteśmy na miejscu, to znaczy na pańskim osiedlu, poda pan dokładniejszy adres? Numer domu?
- Nie trzeba, dojdę pieszo, dziękuję. - Powiedziawszy to, uśmiechnąłem się na pożegnanie i wyszedłem z auta, zatrzasnąwszy głośno drzwiczki żółtego auta. Stanąłem tuż obok chodnika, na asfaltowej ulicy i poczułem się jak idiota.
  Boże, Nick, ogarnij swój tyłek, to piosenka o apokalipsie, a ona chyba (jeszcze) się nie zbliża, nie może być aż tak źle, co nie?
  Gdy tylko samochód zniknął na zakręcie, poczułem wibrowanie w kieszeni. Wyjąłem telefon i zacząłem czytać wiadomość tekstową, która przed sekundą do mnie przyszła.

Od: Harry Styles
Treść: Uhm, Nick, nie chcę cię wykorzystywać, ale jestem głodny, a w dodatku chce mi się sikać.

  Westchnąłem ciężko i zacząłem pisać SMS-a.

  Spoko Harry, już idę.

Niall

  Południe. Pora dnia, której po prostu nie cierpię. Wszystko jest jeszcze takie niewybudzone i ciągnie się jak makaron spaghetti, czyż nie?
  Obudziłem się gdzieś o dziewiątej-dziesiątej rano, pierwszą rzeczą, którą zauważyłem, był już brak kroplówki, co oznaczało, że dzisiaj będzie początek nudnej gatki o tym, jak mam się odżywiać. Nie chciało mi się w ogóle rozmawiać z psychologiem, nie odczuwałem żadnej potrzeby, żeby komukolwiek się zwierzyć. A przynajmniej nie jakiejś starej pannie, która będzie mi prawić morały o życiu, które przez głupotę prawie bym stracił, według niej.
  Sam teraz się sobie dziwię, jak mogłem żyć w takim... transie. Owszem, zauważyłem, że schudłem, nawet bardzo, ale to się stało... bardzo szybko. Miałem depresję.
  Miałem? Czy można jeszcze o tym mówić w czasie przeszłym? I czy to jest dostateczną wymówką na stan, do jakiego się doprowadziłem?

- Niall, powiedz mi, co teraz czujesz.
  Psycholożka siedziała naprzeciwko mnie. Ja, starym zwyczajem, leżałem na okropnym szpitalnym łóżku, a ta kobieta, założywszy nogę na nogę, posadziła swoje cztery litery na krześle, trzymając długopis i otwarty notatnik.
- Głód - wymamrotałem, nie mając ochoty na żadne rozmowy.
- Co?
  To była mama, która wparowała do pokoju, ni stąd, ni zowąd. Weszła na swoich wysokich obcasach, wieszając płaszczyk Burberry na drewnianym wieszaku przy drzwiach. Poprawiła swoje włosy. Zrobiła sobie trwałą, co mnie nie zdziwiło, w końcu fakt, że syn leży w szpitalu, jest dobrą okazją na wizytę u fryzjera, nie?
- Nasz Horanek jest głodny! - klasnęła w ręce, uśmiechając się szeroko. - Pierwszy raz od dwunastu miesięcy! Czy to nie jest sukces? Och, ty zdrowiejesz!
  Nie chciało mi się nawet tłumaczyć, że powiedziałem to na odczepkę.
- Mamo...
- Tak, kochanie?
- Przymknij się, dobrze?
  Zapadła cisza. Matka podeszła do mojego łóżka. Zmusiłem się, by leciutko podnieść swoją głowę i spojrzeć jej prosto w twarz. W oczy, które nigdy do mnie się nie uśmiechały. W usta, z których nigdy nie wypłynęły pokrzepiające słowa, tylko obelgi.
- Co powiedziałeś? - gapiłem się w jej ruszające się usta, pomalowane czerwoną szminką, pewnie od Diora.
- To, co słyszałaś. Nie chcę cię tutaj.
  Przeniosłem wzrok na jej dłonie. Przez chwilę myślałem, że nie wytrzyma nerwowo i przywali mi w twarz, ale nie zrobiła nic z tych rzeczy, zamiast tego zaczęła nimi wycierać swoją wypudrowaną twarz.
- Rozumiem, że jesteś teraz w kiepskim stanie i twoje nerwy są poszarpane. Będę wieczorem.
  Powiedziawszy to, wyszła z pokoju, łapiąc po drodze swój płaszcz, który dla niej pewnie był bardziej drogocenny niż syn chorujący na anoreksję.
  Przeniosłem wzrok na panią psycholog, która złapała moje spojrzenie i automatycznie przestała notować. Zmarszczyłem brwi.
- Co pani napisała?
- Nic takiego, Niall - odpowiedziała pospiesznie i wstała. - Rozmowę dokończymy potem.
  Wstała i chciała również wyjść z pomieszczenia, ale na chwilę się zatrzymała, jakby nad czymś myślała.
  Otwierała już usta, żeby widocznie coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłem.
- Jeśli pani notuje moje konwersacje z mamą, to wie pani co?
  Kobieta spojrzała na mnie uważnie.
- Niech pani da to jakiemuś reżyserowi, który zrobi film o nieszczęśliwych matkach, które muszą wydawać kasę na leczenie syna nieudacznika, zamiast na sukienki Chanel.
  Chciała coś powiedzieć, ale ponownie nie pozwoliłem jej dojść do słowa.
- I niech moja matka będzie główną bohaterką. Myślę, że idealnie się odnajdzie w tej roli. W sumie ja też bym chciał grać, ale i tak pewnie nie dożyję do produkcji takowego filmu. Ach, niech dostanie wynagrodzenie za jej rewelacyjną grę aktorską, jest urodzoną kłamczuchą! - powiedziałem, ledwo tuszując rozbawienie. - Ale żeby w tym filmie nie było szczęśliwego zakończenia, dobra? Nie lubię hollywoodzkich produkcji - dodałem.
  Pani psycholog świdrowała mnie wzrokiem zza swoich okularów w czarnych oprawkach, jak na poważną kobietę w podeszłym wieku przystało. Po paru minutach, jakby coś rozplanowywała w głowie, poprawiła swój elegancki żakiecik, wcisnęła notatnik bardziej pod pachę i rzekła:
- Niall, zbyt mało wiesz o życiu, żeby opowiadać takie rzeczy. A może nie znasz swojej własnej matki, co jest bardziej prawdopodobne. Weź się w garść, chłopaku, bo czasem szkoda na ciebie wręcz patrzeć. I nie odbierz też negatywnie moich słów, ale myślę, że one są ci potrzebne, żeby stanąć na nogi i wyjść na prostą, a wtedy i twoja matka byłaby z ciebie dumna.
  Odniosłem wrażenie, że ostatnie słowa wymawiała z sarkazmem, ale może było to tylko i włącznie wrażenie. Nie chciałem nawet w to wnikać, chciałem ją natomiast jakoś zripostować, ale nie miałem już szans, bo odwróciła się na pięcie i podążyła w głąb szpitalnego korytarza i zostawiła z jeszcze większym bajzlem w głowie.

  Do pokoju weszła pielęgniarka, jak się domyśliłem, przydzielona mi od początku mojego pobytu w szpitalu. Szczerze mówiąc, to ją polubiłem, bo nie była zbyt stara, ale też nie była jakąś praktykującą gówniarą, brzydko powiedziawszy.
- Dzień dobry, Niall! - zaświergotała. - To zabawne, już wiem, kiedy mniej więcej się budzisz, zawsze między dziesiątą, a dwunastą rano!
  "Pani pewnie między dwudziestą drugą, a ósmą rano", chciałem zironizować, ale ugryzłem się w język.
- Nie mam kroplówki - rzekłem, machając lewą ręką.
- Dzisiaj dostaniesz śniadanie - powiedziała. Zaśmiała się, gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. - Nie patrz się tak na mnie, to nie będzie cheeseburger! Jakaś słaba herbata, kawałek chleba z masłem, jakieś herbatniki... nie możemy dać ci od razu jakiegoś angielskiego śniadania, bo znienacka taka wielka porcja mogłaby cię uśmiercić.
  Ble.
- Jak bardzo zaawansowana jest moja anoreksja:? - spytałem, przygryzając wargę.
  Kobieta westchnęła.
- Nie jest jakoś bardzo zaawansowana, myślę, że niepotrzebnie wszyscy spanikowali. To znaczy... nie jestem lekarzem, ale wierz mi, widziałam o wiele gorsze przypadki, niż twój. Jesteś zbyt chudy, w sumie myślę, że do jakiejś agencji modeli chętnie by cię przyjęli, ba, z otwartymi ramionami, ale mogło być znacznie gorzej.
- No tak, ale... to był rok.
- Pół roku w smutku i w przygnębieniu, drugie pół w głębokiej depresji, która poskutkowała anoreksją. Depresja jest często jednym z powodów tej choroby.
  Machnąłem ręką, i tak nic nie zrozumiałem.
- Chciałbym dzisiaj wstać na nogi.
- I tak zrobisz. W sumie musisz. Potem i tak będziesz miał badania.
- Aha.
  Jakieś dziesięć minut potem do pokoju weszła kolejna pielęgniarka, z tacą, na której widniało moje śniadanie, jeśli to w ogóle śniadaniem nazwać można. Był kubek z parującą herbatą, obok w saszetce znajdował się cukier, w malutkim pudełeczku sok z cytryny, łyżeczka. Na talerzu dwie kromki jasnego pieczywa posmarowane czymś, co miało przypominać masło i... ser? Postanowiłem w to nie wnikać. Była mała paczuszka zawierająca z 5 prostokątnych herbatników.
- Zjedz wszystko.
  Obydwie kobiety wyszły z pokoju, zostawiając mnie samego z talerzem. Sięgnąłem po pilot leżący na stoliku nocnym i włączyłem wiszący telewizor. Przez otwarte drzwi widziałem pielęgniarki jeżdżące z wózkiem z jedzeniem, rozwoziły śniadanie. Zdziwiłem się, bo było wpół do dziesiątej rano, czy to czasem nie za późno? Zawsze myślałem, że tutaj już o szóstej zaczyna się poranne jedzenie.
  Zacząłem skakać po kanałach w poszukiwaniu jakiegoś talk show, aż trafiłem na wywiad live z Lady Gagą. Poprawiłem poduszki, na które oparłem plecy i zacząłem żuć chleb.
- Czy sądzisz, że Madonna jest godną rywalką dla ciebie?
  Przechyliłem głowę.
  Ugryź, żuj, połknij, popij.
  Wziąłem łyk herbaty i wzdrygnąłem się; była obrzydliwie gorzka, bo zapomniałem ją posłodzić. Odłożyłem chleb na talerz i wsypałem zawartość saszetki do kubka, a płyn się w nim znajdujący, zacząłem energicznie mieszać. Dopiero wtedy się napiłem.
- Och, nie śmiem wątpić, że Madonna jest niesamowitą wokalistką, ale łączy nas chyba tylko fakt, iż tworzymy muzykę pop...
  Ugryź.
- Chleb ze średniowiecza. - Mruknąłem sam do siebie.
  Po pół godzinie zjadłem chleb i wypiłem herbatę, przede mną leżały jeszcze herbatniki.
- Chodźcie do tatusia - mój ton głosu był ponury.
  Byłem w trakcie żucia połowy drugiego, gdy do pokoju wszedł nikt inny, jak Martin.
- A ty tu co?... - zdziwiłem się.
- Zadajesz głupie pytania. Przyszedłem cię odwiedzić! Nie cieszysz się?! - odpowiedział błyskawicznie, trochę za głośno, niż planował.
  Spojrzałem na niego, trochę podejrzliwie. Ściągnął swoją szarą czapkę i uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg białych i prostych zębów, niczym z reklamy past. Mimowolnie też się uśmiechnąłem.
- Lepiej ci? - podszedł do mnie i zerknął na pusty talerz. Uniósł brwi do góry.
- Taaa. Pewnie zaraz wpadnie pielęgniarka z pokaźnym woreczkiem tabletek.
- Ale jesz. To już jakiś postęp.
- Martin, nie zachorowałem samowolnie na anoreksję i w ogóle nie chciałem schudnąć. To samo tak wyszło.
- Przecież wiem! - ściągnął kurtkę i ją powiesił. - Liam i Nicki chcą wpaść. Liam zadzwonił i powiedział, że będzie za godzinę, ale znając jego niesamowicie szybkie ruchy, zjawi się za dziesięć minut.
- Martin? - odezwałem się po chwili ciszy. Ten spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- Tak?
  Przełknąłem ciasteczko.
- Dziękuję.
  Martin nie odpowiedział. Gapiłem się w telewizję i udawałem, że program z piosenkarką mnie interesuje, ale nawet nie wiedziałem, o czym tak naprawdę ta dziwna kobieta mówi. Kątem oka widziałem jednak, że mój znajomy zmrużył lekko oczy i się nad czymś zastanawiał.
  W takiej ciszy minęło z siedem minut, w sumie nie była to niezręczna cisza. Prawda jest taka, że przy Martinie nie da się krępować, bo zawsze rozsiewał luźną atmosferę. Lubiłem go. W tym momencie wystarczał mi sam fakt, że w ogóle wstał rano i złapał taksówkę, wydał pieniądze i przyszedł do mnie, żeby zobaczyć, czy w ogóle żyję.
  Podniosłem się i odstawiłem tacę z naczyniami na stolik nocny. Martin przeniósł swój wzrok na mnie.
- Ej, Martin, nie masz nic przeciwko temu, że przejdziemy się do... no... do tego pomieszczenia, gdzie można naczynia oddać? - zapytałem.
- Przecież pielęgniarki tutaj są od tego, żeby pomagać chorym - zdziwił się.
- No taaak, ale wiesz, nie ruszałem dupy od czterech dni.
  Roześmiał się.
- Nie ma sprawy. Wiesz, gdzie to jest?
- Nie. I dobrze. Pospacerujemy trochę.
  Skopałem białą szpitalną pościel na sam brzeg łóżka. Powolnie wstałem i poprawiłem swoje szare spodnie dresowe i bokserkę, w której musiałem trochę idiotycznie wyglądać, bo nie podkreślała mi ona mięśni, tylko wystające żebra. Złapałem Martina na tym, że ukradkowo spoglądał na mój brzuch i klatkę piersiową, ale nic nie mówił.
  Ku jego zdziwieniu, nie podszedłem po tacę, tylko powolnym tempem do lustra wiszącego na ścianie. To, co zobaczyłem w odbiciu, praktycznie zwaliło mnie z nóg.
  Moja twarz była okropnie blada, nie miałem żadnego naturalnego rumieńca. W dodatku niezbyt ładnie wystawały mi kości policzkowe. Włosy były w sumie do połowy blond, bo zacząłem mieć odrosty. Miałem wielkie wory pod oczami, śpiocha w jednym oku i zeschnięte usta.
  Przejechałem dłońmi po włosach, po policzkach, po szyi, skierowałem wzrok bardziej w dół. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo schudłem. Mój nadgarstek spokojnie można było złapać dwoma palcami, między którymi i tak pozostawała jeszcze przestrzeń. Mogłem policzyć wzrokowo żebra, a nogi przypominały dwa długie patyki.
- Kiedy ja tak schudłem? - wyszeptałem. Martin uśmiechnął się smutno.
- Jakieś pięć miesięcy ci wystarczyło - odparł cicho.
  Westchnąłem, zabrakło mi słów, a w głowie miałem totalną pustkę.
- Podaj mi tacę - powiedziałem do przyjaciela. Założyłem na gołe stopy dwie pary grubych skarpetek, które dała mi mama zamiast kapci, bo doskonale wiedziała, że ich nie cierpię, co było prawdą, bo rzadko chodziłem w kapciach czy w klapkach. Sięgnąłem także po swoją ulubioną szarą bluzę Nike, którą również przywiozła mi matka. Chwyciłem od Martina tacę z talerzem i kubkiem, po czym wyszedłem z nim na korytarz.
  Korytarz był szeroki i prawie pusty. Ściany były nieskazitelnie białe, a światło, które przedzierało się przez sporawe okna sprawiało, że ta biel raziła po oczach. Parapety były też białe, stały na nich jakieś kaktusy i leżały gazety. Były również karmelowe sofy i ławy obok nich, na których tkwiły lampki i prasa. Na ścianach naprzeciwko wisiały telewizory, w sumie na tym jednym korytarzu wisiały dwa. Na końcu siedział człowiek na wózku inwalidzkim, trzymający kubek z jakimś płynem w trzęsących się rękach. Wpatrywałem się w niego, a on na mnie. Obudziło się we mnie współczucie, bo mijali go różni ludzie, najprawdopodobniej szli w odwiedziny do kogoś, kto leżał w szpitalnym łóżku, ale nikt nie podszedł do niego, nie zapytał się "Jak leci?", "Jak się czujesz?", "Może chcesz coś zjeść, co powiesz na ptysia?". Powoli zacząłem do niego iść, starając się nie zerkać do pokoi, do których drzwi były otwarte, to sprawiało mi ból, patrzeć na płaczące dzieci, bo ich rodzic jest chory, na samotnych starców, którzy cały czas kaszleli i oglądali jakieś nudne teleturnieje w telewizji. Świat jest taki niesprawiedliwy i to boli najbardziej. Gdy ktoś staje się milionerem, ktoś inny nie wie, na co wydać ostatnie grosze, na rachunek na wodę, czy na prąd. Gdy komuś rodzi się kolejne dziecko, ktoś inny stoi samotnie w strugach deszczu na cmentarzu i opłakuje swojego ojca, albo swoją matkę, bo zginęli w wypadku samochodowym, albo i raka mieli. Gdy ktoś przytula kogoś mocno i mruczy mu do ucha, że go kocha i że mu pomoże, ktoś, jakiś pierdolony, samotny człowiek, odprowadza wzrokiem osobę, która jakiś czas temu mówiła mu to samo. I na tym polega paradoks tego świata, to czyni ludzi egoistami bez serc, zazdrosnymi potworami. Co gorsza, moja własna matka należała do tych ludzi, którzy posiadają furę kasy i wydają je na jakieś laptopy, chociaż mają dziesięć identycznych, jeżdżą na bankiety i chwalą się zakupem wakacji na Malediwach, a gdy widzą reklamy w telewizji o biednych dzieciach z Afryki, które nie mają paru dolców na szczepionkę by przeżyć, oni wzruszają ramionami i mówią, że zapłaci ktoś inny, że oni nie muszą.
- Pomóc panu? - odezwałem się do starego mężczyzny siedzącego na wózku. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Nie wyglądał na starego faceta, który ma zamiar umrzeć samotnie i w dupie ma innych.
- Nie musisz, chłopcze.
  Przełknąłem ślinę.
- Może odnieść pański kubek? Bo ja idę odnieść swoje talerze, więc dodatkowy kubek nie sprawi problemu.
- Jeśli idziesz odnieść swoje naczynia, to faktycznie mógłbyś zabrać mój kubek. Proszę - wyciągnął do mnie trzęsącą się rękę z pustym kubkiem, który wziąłem. - Dziękuję, chłopcze.
  W tym samym momencie podeszła do niego jakaś starsza pielęgniarka, spoglądająca to na mnie, to na starego chorego.
- No, proszę pana, musimy zrobić wyniki! - uśmiechnęła się do niepełnosprawnego. Przeniosła swój wzrok na mnie, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. - Pomagasz panu? Jak miło, że jeszcze jakiś młody człowiek na tym świecie wyciąga pomocną dłoń starszemu!
  Uśmiechnąłem się niepewnie. Pielęgniarka popchnęła mężczyznę na wózku, który uśmiechnął się do mnie serdecznie na pożegnanie.
- O, Liam! - zawołał Martin. Odwróciłem się w stronę, na którą wskazywał. Mój uśmiech zrobił się szerszy, podobnie jak temu staremu mężczyźnie, kiedy do niego podszedłem.

Liam

- Hej, Niall! Jak się masz? - rzuciłem wesoło, ale mój entuzjazm nieco się zmniejszył, gdy zobaczyłem, jak wygląda Horan. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak naprawdę jest chory. Chciałem to natychmiast zatuszować, lecz Niall zauważył moje wahanie.
- Cześć, Liam. Wiem, że nie wyglądam najlepiej, ale podobno i tak mogło być gorzej, bo moja anoreksja nie jest bardzo zaawansowana.
- Czyli tak naprawdę człowiek chorujący na bardzo poważną i zaawansowaną anoreksję, nie żyje.
- Zmieńmy temat, dobra?
- Gdzie Nicki? - przejął pałeczkę Martin. - A Nick?
- Nicki... pokłóciliśmy się, a Nick... Nick... coś robi, nie wiem, stało się coś chyba, no... nie wiem, serio.
  Cóż, tak naprawdę to nic się nie stało, omijając fakt, że Nick nie może ruszyć swojego tyłka poza dom, bo w każdej chwili może pojawić się policja, chociaż dzisiaj rano wysłał mi wiadomość, że jego ojciec dowiedział się od swojego brata pracującego w policji, że patrol będzie jutro, czyli istnieje jeszcze jakaś iskierka nadziei, że wyrobimy się w czasie i znajdziemy bezpieczniejszą kryjówkę dla Stylesa. Najpierw, szczerze mówiąc, zdziwiłem się, że dopiero jutro, ale tak jak myślał Nick, gliny mają ustalony plan patrolu. Najpierw centrum, potem obrzeża. Poszło to na naszą korzyść.
  A jeśli chodzi o naszą sytuację w domu, nastała totalna anarchia. Matka zawiadomiła policję, bo Zayn nie wrócił do domu, a minęło sporo czasu. Dzwoniłem do niego dokładnie dziesięć razy, ani razu nie odebrał, nie mówiąc już o oddzwonieniu. Byłem cholernie zmartwiony i wkurzony, bo Malik musiał coś idiotycznego zrobić, i na bank ma to związek z Tomlinsonem, w końcu znalazłem dowód na ich dawną znajomość! W dodatku Nicki odbiła palma i rozpowiedziała wszystkim, że to ja coś namieszałem, w związku z czym zostałem skazany na wieczne zdenerwowanie mamy, która nie chodzi od dwóch dni do pracy i obgryzła naskórek do żywego mięsa, paznokci praktycznie już nie ma.
  Podsumowując, wszystko uciekło spod kontroli i nic nie idzie po mojej i Nicka myśli, oprócz tego, że dopiero jutro policja będzie na naszym osiedlu.
  Ale przecież nie mogłem wciągnąć w to Nicki, Martina i Nialla, do ciężkiej cholery!
- ... w każdym razie mam nadzieję, że to nic poważnego.
  Spojrzałem otępiały na Nialla i Martina, którzy o czymś rozmawiali, ale ja wyłączyłem się na chwilę z rozmowy. Szliśmy w kierunku salki, gdzie można było oddawać brudne naczynia, a jak sądziłem- Niall zjadł pierwsze śniadanie po kroplówce. Z jego miny wywnioskowałem, że szpitalne menu nie należy do najlepszych.
  Nagle zatrzymaliśmy się tuż przed telewizorem wiszącym na końcu korytarza, tuż przy schodach i windzie. Niall i Martin rozmawiali o czymś, ożywieni, Horan nadal trzymał tacę z ceramiką w ręku.
  Zauważyłem jakąś postać na schodach, chciałem bez większego zainteresowania ją ominąć wzrokiem, ale zainteresował mnie fakt, że ten chłopak, bo miał typową męską, umięśnioną budowę ciała, zaciągnął kaptur na głowę, który i tak leciutko się zsunął z jego głowy, ale on chyba tego nie zauważył, lub nie poczuł.
  To był Chris.
  Wpatrywał się w Nialla, który go nie zauważył, był zbyt wciągnięty w dyskusję z Martinem. Byłem jedyną osobą, która się nim zainteresowała.
  Przemknęło mi przez głowę, że może w końcu sumienie go ruszyło i chciał przeprosić Nialla za ten cały koszmar i w sumie nadal bym tak myślał, gdyby nie jeden szczegół, który przykuł moją uwagę.
  Powoli wyciągał jakiś przedmiot z kieszeni jego ciemnych jeansów, dłonią w czarnej rękawiczce. Równie wolnym tempem wchodził po schodach, tuż przy ścianie, stanął na ich szczycie.
  W ostatniej chwili do mojego rozumu dotarła wiadomość, co to, do jasnej cholery jest, i co ten chory psychicznie człowiek zamierza zrobić.
  Z impetem wpadłem na Nialla, mocno popychając go na Martina, co poskutkowało tym, że obydwaj upadli na podłogę, a odgłos stłuczonej ceramiki zmieszał się z głośnym strzałem. Kula, która miała zabić Nialla, przemknęła mi tuż nad głową, ale Chris nie miał zamiaru się wycofać.
  Skierował pistolet na mnie.

34 komentarze:

humant ☻ pisze...

Nie uśmiercaj nikogo! No najlepiej Chrisa, ale nie Liama, nie Nialla i nie Martina, no nikogo! Masz talent, czekam na kolejny rozdział! :3 //@pasek_official

test pisze...

Jak Niall zginie to bede smutna xxx hahahaha kocham ten blog xx /@Mikax333

A.♥ pisze...

OJEJA.. OJEJA. OJEJA, prawie przestałam oddychać. Jesteś cudowna! Kiedy następny rozdział?
@AStawicka

Anonimowy pisze...

*o* a!jejku ._. teraz to,a jeszcze spotkanie lou z zaynem... ale jaja! *o*

Forever me pisze...

boże chcem dalje jejku! jakie to zajbiste! zapraszam do siebie http://jakkochactojuznazawsze.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

@paulencjaa

nikt ważny ._. pisze...

SUPER! kocham ten rozdział i blog♥ dodawaj jak najszybciej! ;) @1D_Room94

alekslloyd pisze...

O mój Boże! Tylko tyle potrafię napisać po przeczytaniu tego rozdziału. (oczywiście mam na myśli końcówkę, ale zacznę od początku).
Wyczekiwałam tego rozdziału, ponieważ Twój blog jest jak narkotyk, poważnie. Jeśli zaczniesz go czytać, to pragniesz więcej i więcej. Nie wiem, może ktoś już to kiedyś pisał. ;)
Osobiście uważam, że perspektywa Niall’a… No właśnie; opis tego jak wygląda podczas swojej choroby.. trochę mnie przeraził, ale taakie są fakty chorych na mnie lub więcej zaawansowaną anorekcję. W każdym razie, to dobrze, że zjadł ten posiłek. & wydaje mi się, że ta cała pani psycholog nie jest po jego stronie. Przez myśl przeszło mi też to, że brzydzi się Horanem. Ja natomiast wiem, że ta cała jego choroba, jego rodzice się do niej przyczynili. I to w dużej mierze!
Co tutaj zrobić z Harry’m… Mhm, ja na miejscu Nick’a i Liam’a uważałabym na wszystko! Przecież, jeśli jakimś dziwnym trafem policja złapie Styles’a (a tego wykluczyć się nie da) to wpadną na trop Nicka i Payne’a! A jeżeli tak będzie to i oni będą mieć przesrane! I wszystko tylko po to, aby go nie złapali..
Cieszę się bardzo, że Niall znalazł w pewnym sensie przyjaciół. Chociaż, do czego to musiało dojść, aby chłopcy się nim tak na serio zainteresowali. Ważne, że są i ważne jest to, że Liam na samym końcu ich uratował. Jednak.. Chris to dupek. No jak, przecież taka osoba jak on, nie mogłaby pozwolić sobie na wyrzuty sumienia i to jeszcze pod kierunkiem tak słabego społecznie chłopaka jakim był Niall. Koszmar! Dzięki Payne’owi, nie zastrzelił Horana, ale.. ale coś mi się wydaje, że ranni jednak będą. Mam jednak nadzieję, że wszystko się ułoży.
Ostatnie zdanie przyprawia mnie o ciarki.
Rozdział jak zwykle niesamowity! Wszystko zrozumiałe i przejrzyste. Uwielbiam to <3 & muszę przyznać, że trochę za bardzo się rozpisałam, wybacz.
Czekam na nowy, ponieważ przypuszczam, iż niedługo znowu na wizji pojawią się perspektywy Lou i Zayn’a. Ale to tylko czekanie mi zostaje!
Looove, xoxo

xstilldown pisze...

Jeśli Liam albo Niall zginie to będę smutna jak nie wiem. Genialny rozdział, z resztą jak każdy inny. Mam nadzieję, że w następnym epizodzie dowiemy się, co z Zaynem. Czekam z niecierpliwością. :D
I jeszcze raz, proszę, proszę, proszę, nie uśmiercaj Liama ani Nialla.

Carrie pisze...

genialny ! no genialny ! GENIALNY ! nie mogę się doczekać następnego ! co ten jebany Chris ma do Horana ja się pytam ? jeśli zrobi coś Liamowi to się wnerwię. ciekawe co tam u Zayna i Louisa, mam nadzieję że w następnym coś tam o nich będzie :D z niecierpliwością czekam na więcej ! :D

+ zapraszam do mnie: http://i-need-you-rightnow.blogspot.com/

Unknown pisze...

Nie potrafie sobie wyobrazic ze Niall moglby byc taki chudy...
I faktycznie ten blog jest jak narkotyk. Rozdzial cudny zwlaszcza koncowka. Czekam na nastepny :D

Anonimowy pisze...

Informuj mnie o nowych rozdziałach, jeśli możesz :)) @Kotecz

Natalia9954 pisze...

O matko! O matko! Co dalej? Przez Ciebie nie będę mogła myśleć o niczym innym niż o tym, co stanie się dalej! Pozdrawiam!! @Tuska54

Anonimowy pisze...

Jezu to jest niesamowite z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3 @heuheu_heheu

Unknown pisze...

jak zwykle cudownie bardzo się cieszę że Niall znalazł jako takich przyjaciół. Podział znowu z przesłaniem, ale zarazem taki prosty to jest naprawdę niesamowite. Liam postąpił niesamowicie i naprawdę boję się następnego rozdziału! Niesamowite napięcie naprawdę!
Pozdrawiam @nikiwi2468

Unknown pisze...

Za dużo słowa 'niesamowite' wiem ... ale to jest po prostu niesamowite

Anonimowy pisze...

Spróbuj zabić kogokolwiek (oprócz chrisa, tego cwela sama bym rozpierdoliła) to wiesz co? Znajdę Cię! Mają wszyscy żyć długo i szczęśliwie, louis ma być wolny, Niall ma znaleść miłość (nie obraziłabym się gdybyś nazwała tą dziewczynę moim imieniem, niechaj chociaż w nie realnym życiu pozna prawdziwą miłość) :* Malik ma chodzić z nicki, ogólnie na być słit. - @niandos_

1DFan pisze...

Wow *.* informuj mnie (@louis_love_you)

Olivia . pisze...

OMG! Ten Chris jest jakiś chory psychicznie, serio. Nie rozumiem człowieka. Mam nadzieję, że nic nie stanie się Liam'owi ani żadnemu z chłopaków. Dodawaj szybko nowy rozdział ! Nie mogę się doczekać.

Pozdrawiam, @WorldWithMagic

Zapraszam do mnie ---- > http://causeoflifee.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z komentarzem "FOREVER"!! Nie uśmiercaj nikogo niewinnego a szczególnie Liama, Nialla lub Martina! Świetny rozdział. Już się bałam, że Niall lub Liam umrą w tym rozdziale i prawie do krwi obgryzłam paznokcie :O Czekam z niecierpliwością na nexta! Pisz dalej, jesteś mistrzynią! ♥
@justKJx

Anonimowy pisze...

Człowieku! Chcesz żebym oszalała?! Jak można kończyć rozdział w takim momencie?! Dawaj szybko następny rozdział! :D

Anonimowy pisze...

Matko dawaj dalej :D Uwilebiam twój blog :D xx @fuckmeeeniall :D

Ollie pisze...

A wiesz, że ja bym kogoś zabiła? Ale to by było zbyt banalne i takie cholernie idiotyczne, że Chris chciał zabić Niall'a w szpitalu. To według mnie byłoby bez sensu i... I bym się na Ciebie obraziła. Bo wystarczy mi trup tamtej dziewczyny, ucieczki i wielka tajemnica niż kolejny trup, kolejny pogrzeb. Nie żartuję. Bardzo zła bym była!

Chris maczał w tym palce. On jest związany z tą tajemnicą, bo serio nie wierzę, aby Niall był odrębną postacią w opowiadaniu. Ale ja już kiedyś o tym wspominałam, prawda? I się kurde okaże, że tamta dziewczyna to ta, w której zakochał się Horan, ale nie potrafię sobie przypomnieć imienia. I Chris chce się za nią zemścić, bo myśli, że to przez Niall'a.

Kryminał, komedia, dramat... Co jeszcze?! ;D
Kocham Cię i bardzo, bardzo, bardzo mocno!
@knyycio

Paxiv pisze...

świetny! trzyma w napięciu! a szczególnie na końcu ;3 dawaj next jak najszybciej ;>

zostaw swój komentarz na blogu -> http://opowiadania-paulikka.blogspot.com/

Lola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

TO ŻE TEN ROZDZIAŁ JEST ŚWIETNY WIESZ TO ŻE INTERESUJACY I EMOCJONUJĄCY TO TEŻ JUŻ ZDAŻYŁAS ZAUWAŻYĆ W POPRZEDNICH KOMENTARZACH.. MIAŁAM DODAĆ ORYGINALNY KOMENTARZ ALE NIE WIEM JAKIMI EPITETAMI MAM OKRESLIĆ TEN ROZDZIAŁ BO WSZYSTKIE POZYTYWNE ZOSTAŁY JUŻ UŻYTE WIĘC PO PROSTU POWIEM JEST ZAJEBISTY I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NEXTA ORAZ JESTEM CIEKAWA CO SIĘ DZIEJE Z ZAYNEM BO WYDAJE MI SIĘ ŻE CZUJE SIĘ TU SAMOTNIE I JEST ZAGUBIONY.. MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ ODNAJDZIE.. I ŻE LIAM WYGRA TO DECYDUJĄCE O JEGO ŻYCIU STARCIE Z CHRISEM :D pozdrawiam @kllauduchy

Bl☺wback pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

OMFG!!! Co za świr z tego Chris'a o_O błagam niech wszyscy przeżyją :-)

adctu pisze...

wybaczcie, ale komentarze ze spamem blogów usuwam, bo zaczyna mnie to irytować.

Dżerr pisze...

No więc.
Starałam się dodawać komentarz pod każdym rozdziałem, ponieważ wiem, że ilość komentarzy daję czasem wene do pisania i sprawia, że publikowanie własnych powieści staje się bardziej przyjemniejsze.
Otóż historia mnie bardzo zaciekawiła.
Czytam bardzo wiele blogów o tematyce tego zespołu, ale jeszcze żaden nie podjął się zadania, by nie było to opowiadanie typu "Dzisiaj koncert, wywiady itp"
Ciekawe jest to, jak wszystko sie toczy.
Historia Nialla - ciekawie zinterpetowana, ponieważ jak wiemy w zespole nasz blondasek to człowiek forever hungry. Nie, żeby mi to nie pasowało. Wręcz przeciwnie - jest to genialne.
- Nicki - dla mnie jest to bardzo pozytywna postać. Po prostu jest to ciekawa osoba i bardzo ja polubiłam
Zayan - jego historia jest interesująca. Cała ta sprawa z Tomillsonem. Jest to naprawdę fajne.
Liam - jest to dla mnie pozytywna postać, która polubiłam. Ciekawa i jednocześnie smutna przeszłość.
Luis - hmmmm....jego życie jest pełne niespodzianek. To jest chyba najlepsze. Morderca? Genialne.
Loczek - biedny się musi ukrywać. Ciekawi mnie co z nim zrobisz.
To chyba tyle. Opowiadanie według mnie bardzo ciekawe i czekam na ciąg dalszy.
Zapraszam też do siebie.
problemowe-zycie-natalie.blogspot.com
Pozdrawiam
Dżerr

pati pisze...

hejka mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? @drimsik :)

Anonimowy pisze...

ZASTANAWIAM SIĘ CZY WSZYSTKO OMK BO NIE DODAŁAŚ JUŻ DAWNO ROZDZIAŁU MAM NADZIEJĘ ŻE TO TYLKO BRAK CZASU :D z utensknieniem czekająca fanka twojego bloga i twoja @kllauduchy :P

Anonimowy pisze...

KOCHAM KOCHAM ! PISZ DALEJ! masz talent! : *


@Real_NikkiB xx

Anonimowy pisze...

Jesteś najlepsza! ;)
@mysteriousdrugs informuj mnie na tt ;)