sobota, 25 maja 2013

FALLING- I

czytasz=komentujesz


Louis

  Najgorsze są momenty, kiedy czujesz bezsilność. W twojej głowie panuje okropna pustka, a dłonie drżą, bo chcą się za coś, za kogoś złapać.
  Nie masz za co, nie masz za kogo.
  Momenty, kiedy stoisz na zaludnionym placu, nie masz nawet czym oddychać, a czujesz się samotny. Marszczysz brwi, bo to jest absurdalne. Nie możesz patrzeć się na szczęśliwych ludzi, czujesz do nich żal, że im się udaje i jakoś to idzie, a ty tkwisz w martwym punkcie. Jakby to oni byli za to odpowiedzialni.
  Masz na twarzy sztuczny uśmiech i ludzie myślą, że jest w porządku. Z jednej strony chcesz, żeby tak było, ale wręcz żądasz namiastki zmartwienia od kogoś. Chciałbyś, żeby ktoś do ciebie podszedł i się zapytał, czy wszystko w porządku. Mówisz, że tak, ale chcesz, żeby ta osoba wiedziała, że wcale tak nie jest. Chcesz ją zbyć, jednocześnie chcąc, żeby wciąż stała obok ciebie.
  Momenty, kiedy ktoś jest załamany. Chcesz wymruczeć: będzie dobrze, jednak doskonale wiesz, że wcale tak nie będzie. Czy w tym tkwi jakiś sens? Robimy sobie nadzieje, a potem jesteśmy rozczarowani. Staramy się podchodzić do czegoś z dystansem, ale w głębi mamy nadzieję, że coś się stanie, że coś się uda. Okłamujemy samych siebie. Po co? Czy to daje jakąś ulgę? Nie.
  Jedyne, co okłamywanie samego siebie może dać, to dodatkowe rozczarowanie i nienawiść do samego siebie, co jest najgorsze.
  Człowiek musi dokonać wielu wyborów. Najdurniejsze w życiu jest to, że jedna zła decyzja jest w stanie wszystko zepsuć. Rozsypać. Zniszczyć. A jeszcze idiotyczniejsze jest to, że nikt nie wie, jak podejmować decyzje, żeby wybór był dobry.
  Powiedzenie "jakoś to będzie" jest dla ludzi słabych, którzy są tchórzliwi i robią sobie nadzieję, uciekają od codzienności, a gdy ta ich znajduje i atakuje z niewyobrażalną siłą, taki człowiek kuli się i zakrywa sobie dłońmi oczy, bo nie chce się na to wszystko patrzeć. Ma dość, chociaż to nawet nie jest połowa koszmaru.
  Mówi się też, że trzeba polegać na swojej intuicji. Problem tkwi w tym, że nie jesteśmy w stanie odróżnić tej intuicji od zwykłego bałaganu myśli, które błądzą w labiryncie zwanym życiem.
  Również niedobre i nieprzyjemne są chwile, kiedy przypominamy sobie coś, czego czas nie jest w stanie zagoić, a potem w naszym umyśle wszystko się przetacza, tak jakby ktoś przewijał nagrania z naszego życia, widzimy twarze wykrzywione grymasami, bólem, płaczem, widzimy swoje łzy na policzkach w odbiciu lustra w łazience, czujemy ból złamanego serca i samotności, potem wściekłość na samego siebie, że znowu coś zrobiliśmy źle, ale nie wiemy co takiego, do jasnej cholery!, nasze serce bije mocniej, oddech przyspiesza i...

- Kurwa.
  Obudziłem  się na twardej podłodze z pościelą, która osunęła mi się na głowę, tuż obok łóżka. To była kolejna nieprzespana noc, zresztą, to od bitego miesiąca nie byłem w stanie się porządnie wyspać. Wszystko zlewało mi się w jedną, niewyraźną plamę i nawet nie chciałem tego zmienić. Nie miałem siły. Byłem bez życia, żyłem jak automat.
  Wytarłem bladą twarz suchymi rękoma, wzdychając ciężko. Zrezygnowany oparłem się o ścianę, okrywając się białą kołdrą. Złapałem swoje spojrzenie w lustrze naprzeciwko, ale nie chciałem się na siebie patrzeć, czułem obrzydzenie do samego siebie. To było uczucie, którego nie byłem w stanie się pozbyć, na początku tego pragnąłem, ale po samych porażkach już mi nawet nie zależało. Byłem pusty w środku, mogłem jedynie myśleć o tym, jaki jestem beznadziejny. Jaki ten świat jest beznadziejny. Żałośnie brzmią takie słowa. Dla osoby, której w życiu wiedzie się dobrze i nie ma żadnych większych, poważniejszych problemów, te wyrazy wydają się być puste, bez przesłania, wyolbrzymione. A tak naprawdę to były przesiąknięte najprawdziwszymi emocjami. Sęk w tym, że nie każdy jest w stanie te emocje zrozumieć. A co za tym idzie- nie każdy jest w stanie pomóc drugiej osobie.
  A przecież bez drugiego człowieka nie damy rady, czy tego chcemy, czy nie, to on nam pomoże.
  Albo wbije nam nóż w plecy.
  W każdym razie, nie przeżyjemy w wiecznej samotności.

- I'm sitting here, in a boring room, it's just another rainy sunday afternoon, I'm wasting my time, I got nothing to do, I'm hanging around, I'm waiting for you, but nothing ever happens, and I wonder.

  Czarny Range Rover stał przed moim domem, jak każdego rana. Nienawidziłem tego samochodu. I czarnego koloru. Jest zbyt żałobny.
  A żałoba jest doskonałym określeniem tego, co działo się w moim umyśle.

- I wonder how, I wonder why, yesterday you told me 'bout the blue, blue sky.

- Piękna pogoda, żyć, nie umierać! Prawda? Idealna, żeby kręcić teledysk. No, coś cudownego! A te...
  Zerknąłem na Harry'ego. Leżał na piasku i patrzył się w bezchmurne niebo. Reżyser klipu miał faktycznie rację- pogoda była perfekcyjna, żeby nagrać teledysk do What makes you beautiful.
- Na co się tak patrzysz, hm? - zapytałem, podchodząc bliżej niego. 
- Patrz! - wskazał palcem na coś nade mną. Uniosłem głowę, ale nic nadzwyczajnego nie zauważyłem. Zmarszczyłem brwi.
- Nic nie widzę - mruknąłem. Harry roześmiał się.
- Zawsze byłem przerażony twoim brakiem wyobraźni. Czasem trzeba przerwać bycie racjonalistą. 

- I'm sitting here, I miss the power, I'd like to go out, taking a shower, but there's heavy cloud inside my head, I feel so tired, put myself into bed, where nothing ever happens, and I wonder.

- Harry zasnął - usłyszałem śmiech Zayna. Chłopak leżał na sofie, nawet nie przebrał się z ciuchów, w których grał na planie klipu do One Thing. Był widocznie padnięty. - Aż szkoda go budzić, prawda?
- Dlaczego miałbyś to robić? Nie budź go - Niall wzruszył ramionami.
- Ale zbieramy się do hotelu zaraz, przecież go tu nie zostawimy.
  Zacząłem się śmiać. Harry był czasem jak kot, wiecznie zmęczony, leniwy i wszędzie był w stanie się zdrzemnąć, czasem przebijał tym samego Zayna.

- Isolation is not good for me.

  Gdy tylko skończyliśmy kręcić już piątą scenę do teledysku Kiss You, Harry automatycznie przestał się uśmiechać, zmarszczył brwi i sięgnął po wiszący na oparciu krzesła ręcznik, którym się otulił jak kocem. Ja również zmarszczyłem brwi. Wszyscy byli w dobrych humorach, jedynie jego coś gryzło. Byłem tego stuprocentowo pewien. Chciałem wiedzieć, co.
  Ale nigdy się tego nie dowiedziałem.

  Zszedłem po schodach i skierowałem się do kuchni. Nawet się nie przywitałem z rudym chłopakiem, który nucił Lemon Tree pod nosem, jak każdego rana.
- Witaj, Lou. Oto zaczął się kolejny, cudowny dzień - odezwał się, popijając coś z kubka. Albo była to kawa, albo mocna herbata, bez cytryny, z łyżeczką cukru. Zawsze taką pił.
- Hej - burknąłem jednak, wyjmując szklankę z szafki kuchennej. Wsypałem do niej dwie łyżki kawy i zalałem ją zwykłą, zimną wodą z butelki.
- Ohyda - mruknął. - Kto normalny pije niezaparzoną kawę?
- Zadajesz mi to pytanie codziennie, Ed.
- I nigdy nie chcesz na nie odpowiedzieć.
- Bo sam nie znam tej odpowiedzi.

- Harry, to jest obrzydliwe! - uniosłem zaskoczony brwi do góry, widząc, jak przyjaciel pije zimną kawę, której smak był najprawdopodobniej jeszcze gorszy, niż sam wygląd tej dziwnej mikstury.
- Wiesz, jakiego to daje kopa? - Styles pociągnął spory łyk napoju.
- Dlaczego po prostu nie zaparzysz tej kawy jak każdy normalny człowiek na tej ziemi? 
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami.

- Co zamierzasz dzisiaj robić? - Ed usiadł naprzeciwko mnie, przy wysepce w dosyć szerokiej kuchni. Spoglądał na mnie uważnie, czasem mrużąc oczy i mieszając swoje picie w kubku. Westchnąłem ciężko, mieszając łyżeczką kawę. Nie odpowiedziałem. Ed, jakby sobie coś przypomniał, wstał ze swojego miejsca i wyjął z chlebaka dużą bułkę, z której wystawała sałata.
- Zjedz to - podsunął mi ją. Przewróciłem oczami.
- Weź to. Nie chce mi się jeść.
- Dlaczego zawsze musimy gadać o tym samym? Zawsze mi mówisz "hej", ja się ciebie pytam, dlaczego nie zaparzasz tej cholernej kawy, a potem nie chcesz nic jeść. Po dokładnie półgodzinnej kłótni coś wepchniesz do swojego wnętrza.
- Dlaczego w ogóle tutaj przyjeżdżasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, podnosząc energicznie głowę i ilustrując wzrokiem chłopaka. Ed pod tym względem zawsze mnie zadziwiał. Nie istniało na tym świecie chyba nic, co mogłoby go totalnie wyprowadzić z równowagi. Był niesamowicie cierpliwy, nigdy nie usłyszałem, żeby podnosił głos, nawet, jeśli był zły, nie pokazywał tego aż tak. Nie robił idiotycznych scen, nie widziałem nawet, żeby kiedykolwiek płakał. Był spokojnym facetem i naprawdę go lubiłem, ale codzienne widzenie go przez bity miesiąc tak zaczęło mnie irytować, że zaczynałem być coraz bardziej chamski w stosunku do niego. I nie mogłem nad tym zapanować, to wychodziło ot, tak, po prostu, jak coś zupełnie naturalnego. Nie chciałem taki być, bo zraniłem już zbyt wiele osób, żeby dobić kolejną. Najprawdopodobniej ostatnią na tym świecie, która jeszcze nie straciła we mnie wiary i codziennie rano przyjeżdżała do mnie swoim obrzydliwym, czarnym Range Roverem, żeby wepchnąć mi jedzenie i picie, bo martwił się, że chce się zabić, zagłodzić, czy coś. Zachowywał się, jakby był moim ojcem. Nienawidziłem tego. Miałem wrażenie, że z dnia na dzień dziczeję. Nie byłem przygotowany na to, co się stało, na wszystkie wydarzenia i kłopoty, które pojawiły się znienacka, nie wiedziałem, z którymi najpierw się zmierzyć. Chciałem spać, spać i nic więcej. Czułem się potwornie zmęczony, chociaż nic nie robiłem. Nie miałem żadnej motywacji. Budziłem się rano z myślą, że jest źle, a nawet bardzo. Zasypiałem z takimi samymi słowami brzmiącymi i powtarzającymi się nieznośnie w mojej głowie, która powoli odizolowała się od rzeczywistego świata. Czułem, że zabrano mi zbyt wiele. I że najprawdopodobniej ja sam to wszystko uciąłem swoją wieczną arogancją i egoizmem. Wiedziałem to doskonale, ale jednocześnie nie chciałem często tej myśli do siebie przyjmować, bałem się jej, jakby była trędowata. Uciekałem przed nią jak ostatni tchórz. I miałem wieczne fochy. Byłem nie do wytrzymania. Sam siebie miałem serdecznie dość. Czekałem na dzień, aż obudzę się, spojrzę przez okno i zdziwię się, że samochód nie będzie już stał. Chociaż może nie byłoby to takie zaskakujące. Bo nic nie było mnie w stanie już zdziwić. Byłem kukłą. Jestem kukłą. I będę, bo nie chce mi się wstać i otrzepać tyłka.
  Ed Sheeran wciąż ilustrował mnie wzrokiem. Nie wydawał się być szczególnie zmęczony.
- Przeze mnie popsujesz sobie karierę - odezwałem się. - Idź. Masz ważniejsze sprawy na głowie.
- Nie jestem niczyim poddanym, mogę sobie robić wolne, kiedy chcę, bo jestem kowalem własnego losu. Chciałbym, żebyś też miał takie nastawienie do życia.
- Przecież mam - uśmiechnąłem się kpiąco. - Nic nie robię przez całe dnie, tylko dołuję się badziewnymi wspomnieniami.
- Oszukujesz samego siebie, Louis. Żadne wspomnienie z ubiegłych czterech lat nie jest złe czy badziewne.
- Wiesz co? Czasem mam niezmierną chęć, żeby cofnąć czas i nie pójść do Xfactora. I mieć w dupie to wszystko. Jak teraz.
- Z tą różnicą, że wtedy nie miałbyś przyjaciół, do których wciąż możesz się odezwać i założę się, że cię nigdy nie odrzucą, do jasnej cholery! - uderzył pięścią w blat. Wstałem ze swojego miejsca. - I na litość boską, zjedz tą bułkę. Kiedy w końcu weźmiesz się w garść?
- A dlaczego to ja mam pierwszy wziąć się w garść? Dlaczego to ja jestem za wszystko winien?
- Gadasz bzdety. Robisz z siebie ofiarę. Nienawidzę takiego czegoś.
- A wiesz, czego ja nienawidzę? Wiesz? - podszedłem do niego. - Nienawidzę tego świata. Ludzi wokół mnie. Nienawidzę siebie. Chcę dobrze, wychodzi źle. Ranię wszystkich dookoła i nigdy nie uszczęśliwiam. Nigdy.
- Skoro ten świat jest taki okropny, dlaczego nic z tym nie zrobisz?
- Bo i tak mi się to nie uda.
  Rzuciłem szklankę do zlewu i wyszedłem z kuchni.

Czy członkowie zespołu One Direction zapomnieli, w którym kierunku powinni podążać?
Rzec śmiało można, że 1D totalnie opanowało i zaczarowało cały świat swoim urokiem, trudno dzisiaj znaleźć osobę, która nie wiedziałaby, co to za zespół. Nie ulega wątpliwościom, że debiut bandu przeszedł do historii, w końcu to pierwszy zespół, który odniósł taki sukces po Xfactorze, nawet nie zajmując pierwszego miejsca w tym konkursie! Trzy płyty i każda wielokrotnie pokryła się platyną i miliardami dolarów. 
Chyba wszyscy wierzyli i myśleli, że zespół będzie funkcjonować jeszcze z dobre pięć lat, a nawet więcej, ale ku zaskoczeniu wszystkich, członkowie bandu zerwali kontakt ze światem zewnętrznym i mediami, a zwłaszcza z fanami, których zawsze informowali pierwszych o różnych rzeczach.
Co ciekawsze, Management również milczy, nie wspominając już o najbliższych chłopaków z 1D. Fani mogą się tylko domyślać, dlaczego po gali Grammy wszystko dosłownie się urwało. Krążą domysły, że planują wielką niespodziankę, ale ten pomysł coraz bardziej staje się niemożliwy, wręcz głupi. 
Rodzi się wiele pytań, najczęściej jednak pojawiają się dwa:
Dlaczego One Direction nie daje znaku życia od ponad miesiąca?
I gdzie podziało się wsparcie oraz determinacja ich fanów?


  Louis, nienawidzę pisać listów, w ogóle nie cierpię mazać długopisem po kartce, nawet nie wiem, jak zacząć, ale to jest nieistotne. Chcę tylko, żebyś wiedział, że wciąż o tobie pamiętam. Ja i Liam, bo jedynie z nim utrzymuję kontakt i wierz mi, ale umieramy z niepewności, co, do cholery, dzieje się z Tobą, Stylesem i Zaynem! Jestem na Was wściekły, a zwłaszcza na Ciebie, wiesz? Zachowałeś się jak ostatni tchórz, tak nie można! Rozumiem, że czujesz się winny za pobicie Harry'ego, ale przecież doskonale wiemy, że to nie była Twoja wina. Styles również o tym wie, tylko... Boże, chciałbym Ci podać dobry argument, ale nie jestem w stanie, bo po prostu to wiem. I wiem również, że Ty też jesteś tego świadom, ale Twoja duma nie pozwala Ci się odezwać, bo boisz się, że wyjdziesz na ciotę. Tak, na ciotę. I nie chcę Cię zmartwić czy zdenerwować, ale na ciotę wyszedłeś, kiedy zwiałeś ze szpitala, po krzykach wściekłego Zayna i gdy zauważyłeś, że Harry leży zaryczany w łóżku i nie chce z Tobą rozmawiać. Pamiętasz, co powiedział wtedy Liam? Ja też. I nie zgadzam się z nim. 
Napisz, powiedz, cokolwiek- że Ty też nie.
Wiem również, że to nie chodzi tylko o tą sytuację, problemem jest coś poważniejszego, coś z Harrym. Nie udawaj. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, dlaczego chcecie to zostawić? I spierdolić? Chociaż i tak już to zrobiliście. Nie chcę, żebyś czuł się winny, ale mam niemiłe wrażenie, że Tobie trzeba nakopać do tego chudego tyłka, żebyś coś zrozumiał. 
Martwimy się o Ciebie.
Daj znać, że żyjesz. I nie każ mi pisać kolejnego listu o tej samej, błagalnej treści. Doskonale wiesz, jak tego nie cierpię.
Zrób coś, Lou. Pokaż, na co Cię stać.
Kocham cię, Niall.

 Czy ty w ogóle żyjesz, idioto?
Liam-który-czeka-miesiąc-na-twoją-zasraną-odpowiedź-i-prędzej-umrze-niż-takowa-nadejdzie-prawda?


  Czytałem listy od Nialla i Liama codziennie, tak samo jak artykuły z codziennych gazet, które przywoził mi Ed. Zawsze siadywałem na fotelu, kładąc stopy na ławie i zerkałem czasem przez okno, którego nigdy nie zasłaniałem roletą. W sumie, to nawet nie wiedziałem, dlaczego to robię, bo byłem świadom tego, że osiedlowe dzieciaki snują różne teorie na temat rzekomego, walniętego właściciela domu na końcu ulicy. Śmiałem się ironicznie, gdy widziałem, jak czasem ktoś zerkał w kierunku mojego ogrodu, jakby chciał zobaczyć jakiegoś złodzieja. Pewnie zadzwoniłby na policję i zostałby osiedlowym herosem, który uratował (niewidzialnego) mieszkańca domu przed kradzieżą ogrodowego krasnala. Nonsens. 
  Śmieszyła mnie taka płytkość ludzi, ale mogłem tylko mruczeć o tym pod nosem, do siebie, bo Ed zazwyczaj wyjeżdżał, jak po małej awanturze zamykałem się w pokoju, niczym dziesięcioletnie, pełne fochów dziecko. Tak było i tym razem: obserwowałem, jak Ed zamyka za sobą furtkę, miał oczywiście naciągnięty kaptur na głowie. Kiedyś spytałem się go o to, powiedział, że nie chce, żeby ktoś go zauważył, a co za tym idzie- rozpoznał. Cóż, w czasie gdy ja przeżywałem kryzys, Ed zbijał kokosy. Nie, żebym mu tego zazdrościł, zdążyłem poczuć smak popularności nawet zbyt dobrze, ogólnie sprawę biorąc, to sława nie jest ani dobra, ani zła. Normalny, przeciętny człowiek teraz puknąłby się w czółko, pytając, czy coś w bogactwie i w posiadaniu fanów może być złego. Prawda była taka, że z fanami było naprawdę różnie, czasem doprowadzali cię do prawdziwej euforii, a czasem przez nich byłeś wściekły, zwłaszcza wtedy, gdy człowiek po trasie wracał do domu i widział ich tłumy przed drzwiami. Pół biedy byłoby,jeśli po przywitaniu by się rozeszli, ale zazwyczaj nawet o drugiej w nocy pukali do drzwi. Poza tym, to człowiek czuł się, jakby ci fani trzymali go na smyczy. Jest ograniczony i wie, że gdy ogłosi koniec swojej kariery, fani mu zwyczajnie tego nie odpuszczą. To mnie dosyć przerażało, bo przecież bycie kochającym fanem nie opiera się na... jakimś długu wdzięczności, że oni kupią płytę, to ten idol musi dożywotnio śpiewać, rozdawać autografy i paradować z uśmiechem na twarzy, bez możliwości posiadania gorszych dni, a każdy takie ma. Niestety, coraz częściej tak się czułem. Zresztą, nie tylko ja, również i reszta bandu.
  Nie chciałem rozmyślać o przeszłości, ale problem tkwił w tym, że nie miałem żadnych planów na przyszłość. Cóż, przecież nie mogłem do końca życia siedzieć w tym ponurym domu, prawda? Dziwiło mnie to, że nikt z chłopaków jeszcze nie dał znać mediom, że to koniec. One Direction nie istnieje, dobranoc. Chyba każdy z nich miał cichą nadzieję, że może jeszcze coś się wydarzy.
  Sytuacja, jaka wydarzyła się miesiąc temu, wbiła nam nóż w plecy. Nie byliśmy przygotowani na zakończenie kariery. Cóż, zdarzały się dni, kiedy cała nasza piątka musiała przebywać osobno, bo to chyba naturalna rzecz, że co za dużo, to niezdrowo, kiedyś trzeba od siebie odpocząć, nawet, jeśli jest się przyjaciółmi. Ale to nie było nic poważnego, nie toczyliśmy poważnych konfliktów. 
  Tylko z Harrym coś się działo. Tak jakby powoli się odizolowywał. 
  Odchodził od nas. 
  Zamknąłem oczy.
  Jego twarz wykrzywiona szokiem i bólem cały czas stała mi przed oczami. Dręczyła mnie w nocy, w snach.
  Bałem się jej. Rozważałem ucieczkę. Ale gdzie bym nie uciekł, ona zawsze była w stanie mnie znaleźć.
  Z drugiej strony to nie chciałem, żeby zgubiła mnie ze swojego pola widzenia. 

cdn

***
insp. Fool's Garden- Lemon Tree

Najcięższy rozdział ever. EVER. Ogólnie to to opowiadanie jest dla mnie mega wyzwaniem, wierzcie mi albo nie, ale codziennie rozkminiam, jak ułożyć rozdział, żeby był czytelny i po prostu wciągający. Fabuła jest inna i podobnie jak Wy, przesiąknęłam nieco Deadem i teraz trudno mi się przenieść do takiego innego świata, ale nie mam zamiaru się użalać nad sobą czy dramatyzować, bo dobra pisarka jest w stanie napisać wszystko, czyż nie? Czekam na wenę, bo wiem, że przyjdzie, jeśli solidnie się zmęczę w nocy, słuchając na przemian EDM, Coldplay i Florence. 
Wyobraziłam sobie zagubionego Louisa, z mętlikiem w głowie, i ten mętlik, chaos, chciałam opisać za pomocą słów. Wierzcie mi, ale to jest w cholerę trudne. Nie zrażajcie się, jeśli coś jest niejasne, dobra? To dopiero początek, huh.
Chciałabym wiedzieć, ile osób czyta, bo od dłuższego czasu męczy mnie to, że dosyć dużo ludzi zakończyło swoje "pielgrzymki" na tego bloga wraz z zakończeniem Deada. No błaaaaaaaaaaaagam! Nie bądźcie chamscy i komentujcie, nienawidzę tak żebrać o tę parę zdań, ale nawet nie wiecie, jakie to jest ważne, dshgdshjdg.
No i pamiętajcie, że was kocham, żeby nie było żadnych nieporozumień :D
I wciąż jestem zestresowana, co o tym myślicie. Jestem totalnie spięta, że coś nie wypali.

PS. Notka pod tytułem "Informacja" jest wciąż aktualna, jeśli chodzi o moje obawy ze zbanowaniem konta, poświęcam się dla Was.
PS2: Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział drugi, myślę, że nie dam rady do środy, bo jak już wspomniałam, Falling jest trudny. Potem tydzień mnie nie będzie. Jeśli będziecie chcieli w tej kwestii wiedzieć więcej, śledźcie margines albo mojego Twittera.



14 komentarzy:

Swila pisze...

Zdziwiłam się, że po tak szybkim czasie zaczęłaś pisać kolejne opowiadanie. Myślałam, że zrobisz sobie jakąś długą przerwę, a ty po prostu po epilogu zaczęłaś pisać nowe opowiadanie by jak najszybciej je opublikować. Jestem pod wrażeniem.

Kocham twój talent. Każde opowiadanie jest wspaniałe i coś czuje, że to będzie twój wielki debiut. Już pierwszymi zdaniami zaciekawiłaś mnie. Zresztą fabuła jest wspaniale wciągająca. Aż zazdroszczę, że ja na to nie wpadałam. Hahahaha.

Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że w czasie przerw pomiędzy pisaniem rozdziału wpadniesz na mojego bloga. Serdecznie zapraszam do odwiedzenia mnie i ocenienia mojego blogu, który i tak jest denny ale zawsze coś. http://ciemnosc-wciaz-sie-ukrywa.blogspot.com/

Pompon pisze...

Jeny, jakie to wciągające!
Jesteś niesamowita i - pamiętaj;)- kochamy cię! <3

Natalia9954 pisze...

Fajne. Takie inne. Zastanawia mnie co takiego strasznego się stało, że przestali się do siebie odzywać. I co odbiło Harremu? Mam nadzieję, że dowiem się tego jeśli nie w następnym rozdziale to potem. Jak zwykle super napisane! @Tuska54

Unknown pisze...

uwielbiam sposób w jaki piszesz, także będę stałym bywalcem :)
czekam na następny rozdział i oczywiście informuj mnie na tt :>
@wyrcia xx.

alekslloyd pisze...

Zacytuję moją nauczycielkę od przedmiotów zawodowych (czyt.artystycznych itp) "Nie ma czegoś takiego jak wena" - i chuj. Ta kobieta mnie cholernie wkurza, to po pierwsze, a po drugie. Wena jest! I koniec, kropka.
Dziwnie zaczęłam... Mhm.
Pisałam (i chyba nadal piszę, tak nadal, bo nie mam "WENY") opowiadanie, w którym musiałam opisywać uczucia bohaterki, co do śmierci jednego z bohaterów i też nie szło mi to najlepiej. Po prostu, wiem, co czujesz.
O mnie nie musisz się martwić. Ja uważam, że twoje opowiadania, czy to DEAD czy teraz, FALLING, były i będą fenomenalne.
Także mnie już kupiłaś.
Wierzę w to, że uda Ci się napisać następny rozdział bez strat, czy to moralnych czy innych. Hahha, co ja pierdziele?
Podoba mi się wszystko i koniec.
Czzekam na następny.
Love, xoxo

smile1308 pisze...

Genialny rozdział. Bardzo dziękuje, że dodałaś go mimo trudności z twitterem. Całkowicie wciągłam się w to opowiadanie. Rozdział wyszedł idealnie. Życzę weny. Przepraszam, jeśli wystąpiły błędy, ale nie dodaję komentarzu z komputera więc...

bizzlup pisze...

Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz. Ogólnie to zastanawiam się ile ty masz lat? Bo twoje historie są zupełnie inne od tych pisanych przez przeciętne nastolatki.
Uważam że jesteś FENOMENALNA i to nawet razy 3. Twoje opowiadania są zawsze takie wyciągające i... Mądre? Tak to chyba dobre określenie :). Ten początek, w którym odpisujesz myśli, uczucia bohatera, ahdlsudvaudvwd *-* Po prostu pisz dalej i nie przejmuj się że coś nam się nie spodoba. JA KUPUJE WSZYSTKO CO WYJDZIE SPOD TWOJEJ RĘKI :)
Także mnie już masz :)
Więc jedyne co mi pozostało, to życzyć powodzenia i szybkiego powrotu weny :*
PS Jestem tu stałym bywalcem, należy mi się jakaś karta stałego klienta, czy coś :D
~ @Muuertoo

Ollie pisze...

A ja w Ciebie wierzę, wiesz? Bo jesteś w chuj silna i mądra i dasz sobie radę z tym gównem. A co banowania konta to nie bój żaby, już po wszystkim. Możesz spokojnie spamować do nas :)
Coś mi się zdaje, że Harry wpakował się w jakieś bagno, czy coś... Ale pewnie o czymś zapomniałam, czy źle przeczytałam. Trzeba wyrzucić wszystkich z domu i przeczytać raz jeszcze.
Trzymam za ciebie kciuki złotko i mocno ściskam! <3333333
@knyycio

Anonimowy pisze...

Bardzo fajny początek. Czekam na kontynuacje. Faktycznie można zauważyć nieco DEADa, ale w ogóle mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Chciałabym Ci jeszcze powiedzieć, że ja nie zamierzam przestać czytać twoich opowiadań, ponieważ masz niezwykły talent i jestem od ciebie uzależniona. Nie chciałabym aby zabrzmiało to niewłaściwie, ale kocham Cie i nie wyobrażam sobie życie bez twojej twórczości. :)

Anonimowy pisze...

Świetne! @pollystylinson

coto jest pisze...

i jest git...

Unknown pisze...

Cześć.
Nie mam bladego pojęcia, jak skomentować ten rozdział. Nic nie przychodzi mi do głowy, bo nie chciałabym powtarzać opinii innych czytelniczek, które już zdążyły skomentować twoje dzieło. Chociaż, zaryzykuję, może nie do końca będzie to ściągnięte z innych użytkowniczek bloggera.
Na Początku, chciałabym powiedzieć, że masz przeogromny talent, ale to już chyba wiesz :) Najlepsze w tym wszystkim jest to, iż potrafisz go wykorzystać. Nigdy nie wpadłabym na podobny pomysł, jeżeli chodzi o fabułę, a nawet jeśli by to nastąpiło, nie potrafiłabym owej koncepcji zmaterializować, że się tak wyrażę.
Po prostu wątpię w to, że napisałabym coś tak fenomenalnego. Nie wiem, jak udało ci się opisać ten cały chaos w głowie Louis'a. Jestem pełna podziwu, na prawdę. To niesamowite, że potrafisz się tak bardzo wczuć w jakąś postać na tyle, aby opisać jej wewnętrzne przeżycia, a w szczególności ten mętlik panujący w jej umyśle. Niesamowite...
Co ja tu jeszcze mogę napisać? Nie wiem. Rozdział jest wspaniały, a ty... ty jesteś GENIALNA i WYJĄTKOWA, tak jak to opowiadanie.
Życzę ci powodzenia w jego pisaniu no i tego, aby wena cię nie opuściła :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy, xx

Anonimowy pisze...

Ja się wkręcę w fabułę dopiero jak będzie już coś wiadomo >.< Mimo, że nie zgadzam się z częścią Twej opinii zawartej w początku, to i tak masz talent pisarski. Napisz jeszcze z 5 rozdziałów, to dopiero wyrobię sobie sentyment. Na razie mam mętlik w głowie. haha

Carrie pisze...

jesteś zajebista i koniec. NO.
bardzo mi się podoba fakt że próbujesz czegoś nowego i szczerze mówiąc cholernie mi się to podoba !. ta tajemniczość jest genialna ! nie będę dużo pisać bo nie wiem co :p
Życzę weny i do następnego !
Carrie.