poniedziałek, 7 stycznia 2013

I

  Minęły równe cztery lata od ostatniego spotkania z ojcem. Liam dotrzymał danego mi słowa. Któregoś pięknego dnia, a datę nadal pamiętam, to był jedenasty marzec, ktoś mocno zapukał do drzwi. Ani ja, ani mój brat, a zwłaszcza nasz tradycyjnie nachlany ojciec, nie kwapił się, żeby otworzyć. Bo któż to mógł być? Żaden nasz znajomy nigdy nie przychodził do naszego domu. Albo to ja, razem z Liamem, bo nigdy nie puszczał mnie samej, do kogoś szliśmy, albo zazwyczaj siedzieliśmy w domu. Moje znajome zawsze się dziwiły, że jestem w stanie wytrzymać taką może zbyt natarczywą opiekę starszego o dwa lata brata. To nie było tak. Ja sama bałam się wracać do swojego własnego domu w nocy po imprezie. Cholera wiedziała, czy stary będzie tak nachlany, w ekstremalnych warunkach może i naćpany, że nie posunie się do czegoś znacznie gorszego niż zwykła pięść w twarz. Liam nie tylko był, jest moim bratem. To jest po prostu mój przyjaciel. Może warunki, do których musieliśmy się przystosować, sprawiły, że tak świetnie się ze sobą dogadujemy.
  Więc wracając do pamiętnego jedenastego marca- nikt nie zamierzał podejść do drzwi, żeby je otworzyć natarczywej osobie. Przez głowę przechodziły mi pojedyncze myśli: może to policja, komornik? W sumie bym się nawet cieszyła, gdyby przyszedł jakiś policjant. Zobaczyłby moje siniaki, które w dzień starannie ukrywałam pod makijażem, a już wieczorem moja cera wracała do fioletowej rzeczywistości. Zobaczyłby pijanego ojca. Zamknęliby go w więzieniu. A my moglibyśmy odetchnąć.
  Nie była to jednak policja. Ani komornik. Nikt z opieki społecznej.
  To była kobieta, która miała klucz do naszego domu. Ładne, brązowe włosy, szczupła twarz, kilka zmarszczek, usta lekko pomalowane błyszczykiem, schludne i czyste ubrania. Ładny beżowy płaszcz. Dopasowana torba i buty.
  To była mama.
  Stanęłam na schodach, nie wiedząc, co zrobić. Mama. Mogłam z nią pisać tylko listy. Gdy moi rodzice nie byli jeszcze rozwiedzeni, było dobrze. Nie brakowało pieniędzy. Mama pracowała, ojciec także. Chodziłam do szkoły z Liamem. Jednak kłócili się coraz częściej, częściej, częściej. Aż w końcu doszło do rękoczynów. To było chyba oczywiste, że silny mężczyzna miał znaczną przewagę nad kruchą kobietą. Mama syknęła do niego wtedy:
- Obiecuję ci, że zniszczę twoje życie. Zostaniesz sam. Bez dzieci, bez pieniędzy, bez nadziei. Wtedy twoja sielanka się skończy i poczujesz na własnej skórze, co to są kłopoty.
  To były jej ostatnie słowa do niego. Sprawa nie skończyła się na zwykłym rozwodzie. Brakowało pieniędzy mamie. I nie przewidziała paru rzeczy. Ojciec miał parę tysiaków, zaskórniaków, które trzymał na swoje potrzeby. Znalazł dobrego prawnika. Miał mnóstwo znajomości, a większość ludzi, z którymi spotykał się wieczorami przy wódce, prowadzili czarne interesy.
  Wkopali mamę.
  Wsadzili ją do więzienia.
  Za co?
  Siedziała tam dwa lata, skazali ją niewinnie, niczym w sensacyjnych filmach. Ani ja, ani Liam nie mogliśmy jej pomóc. Bo gdy mama odeszła, ojciec, pomimo triumfu, wpadł w sporą ilość nałogów. Powinien być szczęśliwy, ale tak się nie stało. Pił. Palił. Robił wszystko. Chodził na dziwki. Nie interesowały go potrzeby swoich dzieci. Prawda jest taka, że gdyby nie nasi znajomi, to leżelibyśmy już gdzieś w rynsztoku, martwi. Reszta rodziny odcięła się od nas.
  Albo poumierali na starość. Wszystko jedno.
  Również kontakt z mamą się skończył.
  Aż pewnego dnia stanęła w progu naszego domu.
  Zadbana, niby krucha, ale kobieta po przejściach, która ma zamiar załatwić tego gościa, siedzącego na kanapie przed nią, pijącego wino prosto z butelki.
  Potem po raz pierwszy od czterech lat usłyszałam jej głos.
- Liam, Nicki, pakujcie się. To koniec waszego, naszego koszmaru.
  Nie rozmawiała z ojcem, chociaż ten wpadł w furię, która stała się jeszcze większa, gdy nagle zza pleców mamy wystawił głowę chłopak. W zasadzie dwójka. Jeden- wysoki, dosyć stary, Mulat. Arabska uroda. Dobrze zbudowany facet. Stanął obok mamy i zasłonił ją lekko swoim ciałem. Powiedział coś do niego cicho, ale ostro; w jego gestach, w tonie jego głosu, tkwiła groźba.
  A drugi chłopak stał nieco bardziej za nim, widać było, że to jego syn. Kropka w kropkę przypominał jego. Również Mulat, kruczoczarne włosy, brwi. Nie wyglądał jednak tak groźnie, jak jego ojciec. W jego spojrzeniu był smutek, współczucie.Nic nie mówił. Tylko przy wyjściu moim i Liama z domu, wziął naszą mamę delikatnie za ramię.
  Kto to jest?
  Kto to był?

- Nicki, Liam- poznajcie Zayna.
  Zayn. Nie znałam jeszcze żadnego Zayna.
- Zayn Malik - uściślił.
  Zayn miał ładny uśmiech. I bardzo oryginalną urodę.

  Już nigdy nie wróciliśmy do Bradford, do naszego rodzinnego miasta. Przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Wszyscy ekscytowali się tym faktem. Nowy Jork! Nowy Jork! Dla mnie to nie robiło żadnego wrażenia. Życie nauczyło mnie dystansu. Cieszyć się mogłam dopiero wtedy, kiedy stanęłam na płycie nowojorskiego lotniska. Wtedy po raz pierwszy od czterech lat szczerze się uśmiechnęłam. Zaczęłam nowe życie. Nicki Payne w Nowym Jorku.
  To dosyć smutne, ale zerwałam wszelkie kontakty z Bradford. Może i to było moje rodzinne miasto, może zostawiłam tam dużo znajomych, ale powiedziałam im szczerze, że chcę raz na zawsze zapomnieć o tym mieście. Dla innych ludzi słowo Bradford kojarzy się ze zwyczajnym miastem, niektórzy tam byli, niektórzy mnie. Dla mnie Bradford to piekło, w którym zostawiłam prawdziwego diabła- mojego ojca.
  Zanim poszłam do nowojorskiej szkoły, minął dobry miesiąc. Dwa bite lata mama musiała zwlekać z odebraniem swoich dzieci od tyrana. Wyjaśniła nam, że od razu po wyjściu z więzienia chciała jechać taksówką po nas, ale prawnik, którego wynajęła tydzień po wyjściu z więzienia, powiedział jej, że to jest po prostu niemożliwe. Nie miała gdzie zagwarantować nam bezpieczeństwo.
  Ale pewnego wieczoru mama powiedziała mi i Liamowi, że cholernie tego żałuje. Stwierdziła, że za każdy policzek wymierzony przez ojca, powinniśmy ją sami uderzyć w twarz. Tym samym rozgniewała mnie
 i Liama. Bo to nie jest i nie była jej wina.

- Mamo, powiedz mi dokładniej, kto to ten Zayn? - zapytałam mamę, siadając do stołu. Była kolacja.
Pół roku po wyprowadzce do NYC. Czułam się jak ryba w wodzie, uzyskałam nowych znajomych, miałam mamę, brata, a również sama mama prowadziła jakieś życie towarzyskie. Było w porządku. Nie chciałam niczego już zmieniać. - Bo wiesz, teoretycznie wiem, że to syn tego szerokiego Pakistańczyka, bla, bla, ale nic poza tym.
- To dlaczego z nim nie rozpoczniesz sama rozmowy? - wtrącił się Liam.
- Facebook? Twitter? - prychnęłam. - Po co? Nie chcę z nim zaczynać jakiejś przyjaźni, po prostu ciekawi mnie jego osoba.
  Tym razem Liam prychnął.
- Głupia jesteś, plączesz się w tym, co mówisz - powiedział, ale puścił mi oczko. Sięgnął po sałatkę spoczywającą w misce na środku stołu.
  Pokazałam mu język.
- Zachowuj się - skarciła mnie mama. - Zayn mieszka w Bradford.
  Na sam wyraz "Bradford" przeszły mi ciarki po plecach. Fe!
- Ma się całkiem dobrze. Jego ojcu zawsze się powodziło, siedzi tam z siostrami.
- Ma mamę?
- Nie żyje. Ale ma normalnego ojca, odpowiedzialnego. Zayn jest samodzielny. I trochę jak Liam, czasem nadopiekuńczy.
- Zayn jest ładny - rzekłam, po chwili ciszy i zastanowienia. Popiłam łyk wody.
- Jezu - mruknął Liam. - Ja też jestem ładny, i co? Nigdy mi tego nie powiedziałaś. Nie zwracaj uwagi tak bardzo na wygląd, co?
- Bo jesteś moim bratem. Po co mam ci mówić, że jesteś ładny? Masz znajomą, niech ona ci to powtarza. I nie patrzę tylko na wygląd, tak po prostu stwierdziłam.
- Podasz mi sok? - zmienił temat. Bez zbędnego słowa sięgnęłam po karton stojący po mojej lewej stronie
 i podałam mu go.
- Dziękuję - mruknął.
- Ile Zayn ma lat?
- Jest w wieku Liama.
- Aha.
- A kim jest dla ciebie jego ojciec? - przejął pałeczkę Liam. Spojrzał na mamę.
- Przyjacielem. Dobrym przyjacielem. Bardzo dobrym przyjacielem.
  Wzruszyła ramionami. Widać jednak było, że ojciec Zayna nie jest dla niej taki obojętny, co dała do zrozumienia, a może raczej chciała dać, swoim wzruszeniem ramion.
- Zafundował mi prawnika po wyjściu z więzienia - dodała, nieco ciszej. - Gdyby nie on, nie byłoby nas tu. Wy bylibyście w Bradford, a ja martwa, bo rodzina o mnie zapomniała! - wbiła gniewnie widelec w sałatę.
- Aua! - szepnął Liam.
- Co?
- To nie ja, to sałata. Nieładnie tak brutalnie nadziać sałatę na widelca.
  Mimowolnie się roześmiałam.
- Pozmywasz, Liam? - zapytałam brata, wstając od stołu i zasuwając po sobie krzesło.
- Dobra. I tak już wiem, co chcesz zrobić - machnął ręką Liam.
  Uśmiechnęłam się. Liam zbyt dobrze mnie znał. Zbyt.
  Chciałam pójść do swojego pokoju na piętro, ale zatrzymał mnie dźwięk telefonu.
- Kto to? - spytałam.
- Nie do mnie - podniósł ręce do góry Liam.
- Do mnie tym bardziej - odezwała się mama.
  Spojrzeli na mnie.
- Jeśli nie do was, to do mnie już w ogóle nie.
- Więc kto?

12 komentarzy:

Anitka pisze...

Super rozdzial, w ogole blog. Fajna fabula. Masz fajny styl pisania. Poroba mi sie. Ale mam jedno pytanie... Jak moglas skonczyc w takim momencie? ;-O prosze szybko dodaj nastepny :)
Mozesz informowac na tt?
@KeepCalm165916

Anonimowy pisze...

Aaaaa!! kurde,,kto to?! zayn? :o <3 super to :o @paulencjaa

Anonimowy pisze...

Świetnie piszesz :D
Tylko jak mogłaś zakończyć w taki momencie???
Czekam na następny...
xoxo
@_SomeoneSexy_

Anonimowy pisze...

Dlaczego zakończyłaś w tym momencie ?! W nocy nie będę mogła spać. :p
Super rozdział !
@Harrehxd

Olivia . pisze...

Wspaniały rozdział. Czekam na nn.

Informuj mnie proszę na tt.

tt - @WorldWithMagic

Zapraszam do mnie --- > http://larrystylinson-onedirection.blogspot.com/ , http://justletmebeee.blogspot.com/ , http://larrylovee.blogspot.com/ . : )

Unknown pisze...

że tak powiem: rozdział zajebisty! *-*

Anonimowy pisze...

@kllauduchy bardzo podoba mi się twoj blog jak na razie wydaje sie być ciekawy :D Oby tak dalej z utęsknieniem czekam na nexta :*

KissNobody pisze...

Awww !! Dobrze sie zaczyna cos czuje ze bedzie sie dzialo :D xx

KissNobody pisze...

Awww !! Dobrze sie zaczyna cos czuje ze bedzie sie dzialo :D xx

Anonimowy pisze...

Zaczyna się ciekawie. :)

Dżerr pisze...

Niezanudzilas mnie. Mnie sie bardzo podobalo. Rozpisze sie, przy ostatnim rozdziale. Pozdrawiam
Dzerr

Vatten pisze...

Świetny rozdział. :)
@TheIrishsWife